środa, 8 lutego 2017

O porządkach, które nie chcą się same zrobić, testowaniu butów i tańcu



         -  Rien, je ...
Piosenka Edit Piaf wdarła się w ciszę sobotniego poranka. Dziadek, który  przeglądał poranne wiadomości oderwał wzrok od artykułu i pytająco spojrzał na żonę. Ponaglona jego spojrzeniem babcia Bogusia zerknęła na ekran telefonu, z którego dobiegał dźwięk starej piosenki.
        -- Karola? - zapytała, przyciskając zieloną słuchawkę.
        -- Nie.  To ja babciu! Dzień dobry!  -- usłyszała głos wnuczki.
        -- Witaj kochanie. Widzę, że stęskniłaś się za nami. --radośnie  przywitała wnuczkę.
        -- Babciu, a czy mogłabym przyjść do ciebie? -- zapytała Jula.
        -- Nie mam nic przeciw twoim odwiedzinom, ale co na to mama? --  odpowiedziała pytaniem babcia.
        -- No, to ja dam tobie mamę.  -- skwitowała Jula.
Za moment babcia usłyszała w słuchawce jakieś szumy i głos synowej.
        -- Witaj! Jula mówi, że chciałaś ze mną rozmawiać. Mam nadzieję, że to nie kolejny jej wykręt  i nie uchyla się od sobotnich porządków.  Dziewczyny dziesięć minut temu zrobiły w swoim  pokoju kipisz. Jula właśnie odsunęła swoje biurko. Nie pytaj mnie co znalazłam za nim. Czy właśnie chodzi o wykręcenie się od porządków?
        -- Chyba twoja córka właśnie włożyła mnie w swoje buty, czyli po prostu wmanewrowała w negocjacje. Nie wiem, jakie masz dla dziewczynek plany na sobotę, ale nie mam nic przeciw temu, aby mnie odwiedziły, gdy tylko wykonają swoje obowiązki. Jeśli masz inne plany, to odłożymy to na jutro albo inny dzień. -- informowała babcia.
        -- Jeśli nie masz nic przeciw temu i masz wolne popołudnie, to wolałabym aby Jula przyszła do ciebie po południu, a co z Mają?  Wiesz, że jak się dowie, że Jula idzie do ciebie,  to nie odpuści.
        -- Przecież zapraszam obydwie, oczywiście dziś po zrobieniu porządków. A z tobą  zobaczymy się jutro, tylko zadzwoń, jak małe będą wychodziły z domu. Wyjdziemy przed furtkę, aby popatrzeć, czy idą. To cześć! -- dodała i wyłączyła telefon.
        -- Słyszałem, że będziemy mieli sobotę z pannami. -- roześmiał się dziadek Jędrek. -- No to nie będziemy się nudzili. Fajnie, bo już się za nimi stęskniłem. To teraz idę do piwnicy. Mam trochę prac porządkowych. O której obiad? Dopytuję, bo chcę wszystko dobrze zaplanować. -- dodał uspokajająco. Po czym odłożył gazetę i wyszedł do piwnicy, zostawiając babcię z sobotnimi porządkami i obiadem.
          -- Babciu, a Julka  walnęła do kałuży! -- krzyczała od drzwi Maja.
         -- I ma wielką dziurę na kolanie. Bo ona szła po kałużach. Ja też na początku szłam po kałużach, ale nie walnęłam!  --  chwaliła się dziewczynka. -- Mówię ci, ale ma wielkie dziursko, aż jej kolano widać. W nowiuteńkich rajstopach. Ale sobie narobiła! Po co ona po tych kałużach łaziła?         -- A po co ty po kałużach chodziłaś, mogę wiedzieć? -- zapytała babcia.
        -- Ja to miałam powód, a chcesz wiedzieć jaki? --Maja tym razem była bardzo rozmowna.
        -- No, to nie trzymaj mnie w niepewności i wyjaw mi ten powód. -- śmiała się babcia przytulając Maję.
        -- Ty to chyba nie traktujesz mnie poważnie. A ja naprawdę miałam powód naukowy. --  Maja wydęła usta. -- Po prostu testowałam nowe buty. Te, które rodzice kupili mi w Karolince. Popatrz jakie to śmieszne, mama Karolinka kupiła buty w Karolince. I one miały być nieprzewodzące wodę.
To też jest śmieszne. Nieprze-wo-dzą-ce wodę! -- powiedziała z poważną miną.
        -- Chyba nieprzemakalne! Babciu, ona jest naprawdę dziecinna! Nawet nie wie , że buty są nieprzemakalne. -- Do kuchni wpadła Jula . Na kolanie miała wielką dziurę.
        -- Babciu ona się przezywa. Ja nie jestem dziecinna. Ja jestem mądra. I nie mam dziury na kolanie. -- Maja wystawiła kawałek języka.
        -- Nie wystawiaj języka, bo ci krowa nasika. -- Julia nie była dłużna swojej siostrze.
       -- Babciu! Ona znowu się przezywa. -- Maja była bardzo rozżalona. Obróciła się na pięcie i poszła do dziecięcego pokoju.


         -- Łe ! Obrażalska! -- powiedziała Jula i również wystawiła język.
        -- No, nie! -- zaprotestowała babcia -- Nie będziecie mi tutaj wystawiać jęzorków, bo w kuchni atmosfera musi być spokojna. Przez wasze języki ciasto nie wyrośnie.
        -- To chyba jakieś dziwne ciasto. Jeszcze nie słyszałam o takim. Mama mówiła, że będziemy dzisiaj piekły ciastka, ale to nudne, bo już piekłyśmy. Takie z powidłami i później mnie język szczypał po tych powidłach.
        -- No właśnie! Bo te ciasteczka też były z takiego zaczarowanego ciasta. To dlatego, że wystawiacie języki. Dzisiaj dlatego musimy zrobić ciasto z czekoladą, a nie z powidłami. Nie ma szans na ciasteczka z powidłami, bo wystawiałyście język! -- zaśmiała się babcia i poszła przygotowywać składniki na niedzielne ciasto.
        -- Babciu, a czy my dzisiaj możemy poćwiczyć wspólnie układ taneczny. Obiecałaś z nami potańczyć.  Przyniosłam strój do salsy i drugi do trenowania. -- Julia prezentowała czarna szyfonową bluzeczkę i spódniczkę. Wszystkie stroje  wykładała z torebki i starała się ułożyć na blacie kuchennym.
        -- Won mi od miski z ciastem! -- roześmiała się babcia i dodała -- Tutaj mam dodać czarną czekoladę, a nie szyfon, bo nie strawimy tego specjału.
        -- Babciu, ona jest beznadziejna! -- Maja stanęła w drzwiach kuchni. Nie wie, że w kuchni muszą być hingeliczne warunki.
        -- A ty na pewno wiesz! Jak jesteś taka mądra, to dlaczego nie mówisz higieniczne, a nie jakoś tak głupio, jak powiedziałaś. Ona ciągle się tylko wymądrza! Już z nią nie wytrzymuję!
        -- Ja z tobą też nie wytrzymuję. Poza tym nie bawię się z tobą, bo ciągle tylko mnie traktujesz jak dzidziusia, a ja jestem duża.
        -- Duża jak topola i głupia jak fasola. -- stwierdziła Jula . -- I chodzisz do przedszkola pod topolą.
        -- Babciu, ona znowu się przezywa! I obraża moje przedszkole! -- 
        -- Koniec z tymi słownymi przepychankami! Jula dawaj rajstopy, zszyję dziurę. I chodź ze mną . Musimy dobrać odpowiedni kolor nici. A ty Majeczko przygotuj miskę na ciasto. Możesz też pochować naczynia do zmywarki. -- Babcia definitywnie zakończyła sprzeczkę pomiędzy wnuczkami.
        -- A teraz musisz nawlec mi igłę, bo u mnie już nie te oczy! Wiesz, kiedyś ja nawlekałam igłę swojej babci. Jak to dawno było! -- zadumała się babcia.
        -- To była chyba prehistoria!  -- stwierdziła Jula , sprawnie nawlekając igłę.
Babcia się głośno roześmiała i wyobraziła sobie siebie, z ogonem dinozaura.
         -- Chodź ze mną moja prehistorio. Musimy zamiesić ciasto. --  powiedziała.
Po paru minutach cała trójka w wielkiej misce mieszała mąkę z jajkami i innymi składnikami.
        -- Ale milutko. Ta mąka jest naprawdę cieplutka i mięciutka!  Ja mogłabym tak mieszać ciasto cały czas.  -- z rozmarzoną miną stwierdziła Maja.
        -- A mnie to już nudzi. Idę umyć ręce. Dawaj babciu to ciasto do pieca i tańczymy. -- stwierdziła Jula.
 Po dwóch godzinach w mieszkaniu pachniało czekoladą i świeżym ciastem. A Jula i Maja pokazywały babci Bogusi nowe figury taneczne.
        -- Już starczy! Jutro poćwiczymy dalej! -- śmiała się zasapana babcia przy dźwiękach "waka waka " Szakiry.
  
       -- Przy Julce i Majce nie sposób się zestarzeć ! -- powiedziała wieczorem do dziadka Jędrka, który właśnie wyłonił się z piwnicznych  czeluści.