poniedziałek, 31 stycznia 2022

"Czyś ty z konia spadła" cd. 2 - Pechowy dzień, który zakończył się ciekawie.

 



O przygotowaniach do wyjazdu z rodzicami  i o tym co można znaleźć w starych szpargałach.


      Dominika tego dnia wstała lewą nogą, a może i nie lewą, bo nie pamiętała. Natomiast dalsza część poranka i tak była na tyle pechowa, że pomyślała, iż jednak być może pierwszą nogą, którą dotknęła podłogi,  była lewa. Po pierwsze zaspała. Za oknem padał deszcz. Kołderka była cieplutka, dobrze się jej spało, bo usnęła tuż po północy. Usnęła nad książką, a w zasadzie na książce, bo nadrabiała zaległości. Próbowała poprawić ocenę. Od zawsze miała awersję do geografii. I co tu dużo mówić, Dominika nie lubiła walczyć ze swoimi awersjami. Dopiero zbliżający się koniec pierwszego półrocza i wizja jedynki wystawionej w dzienniku, na razie tylko  ołówkiem, wybuchł w jej świadomości jak raca, i przypomniał o konsekwencjach. Tata był zawsze bardzo konsekwentny i dotrzymywał słowa. A już w chwili, gdy przeglądał jej oceny w dzienniku elektronicznym, zagroził, że jeśli nie weźmie się za naukę, to na zimowisku może pożegnać się z jazdą na nartach, lodowiskiem, wizytami w czekoladziarni, cukierni i innymi przyjemnościami. A gdy Dominika stwierdziła, że w takim razie woli zostać z babcią i dziadkiem, po czym dodała, że smoli takie ferie zimowe, tata stanowczo oświadczył, że na ferie wyjedzie, bo w mieście jest fatalne powietrze i dobrze parę razy w roku pooddychać czystym powietrzem. Na wycieczki z nimi też będzie jeździć, aby przez szybę w aucie dobrze widziała co traci, a z czego przy odrobinie dobrej woli mogłaby skorzystać. Przy czym tata odwrócił się na pięcie i wyszedł z ich pokoju ale jeszcze w drzwiach odwrócił się i spojrzał w stronę Natalii.

        -- Chciałem tylko dodać, że to co miałem do powiedzenia Dominisi dotyczy również ciebie, Natko. Nie myśl sobie, że nie wiem, iż i ty masz tyły z nauką i grożą ci jedynki. Abyście nie zapomniały przypadkiem, że macie zaległości, to dokonam konfliskaty telefonów, komputer, telewizor i większość przyjemności.  Taka sytuacja będzie trwała do pierwszego dnia ferii, czyli do końca pierwszego półrocza. Codziennie mama będzie wam udostępniała telefony na pół godzinki, abyście mogły porozmawiać z koleżankami, dziadkami, babciami. Komputer będzie przysługiwał tylko na czas udziału w lekcjach. I to tylko w celu nauki. Jeśli na półrocze poprawicie oceny, wszystko wróci do normy. Jeśli nie, to już znacie dalsze konsekwencje.-- Tata spojrzał na córki spokojnie, bez zbytnich emocji oczekując na ich reakcję.Natalia się oburzyła.Właśnie miała zamiar poszukać sobie w internecie, być może na allegro nowej uprzęży dla królika Otella. Chciała zaimponować Zuzi, która miała śliczną, nową, czerwoną uprząż dla swojego pupilka. Jej Otello nie mógł być gorszy, a tu klapa. Natalia miała tyły z matematyki i również z geografii, którą nijak nie pojmowała. Dominika też nie była matematycznym orłem. Tak jak mówił dziadek, przy obydwu jego małych orlątkach spokojnie można było otwierać okna, bo miał pewność, że nie wylecą. 

        -- To niesprawiedliwe! My nie mamy predyspozycji do przedmiotów ścisłych! To nie fer! Rodzice nie powinni stać na drodze do szczęścia swoich dzieci, tylko  im pomagać. Gdzieś czytałam, że rodzice są zobowiązani symulować rozwój dzieci. -- zbuntowała się Natalia i dodała.

        --  Ja mam predyspozycje do zwierząt, szczególnie do koni, psów, królików i w ogóle mam zdolności do tańca i śpiewu. A wy z mamą w ogóle nie rozwijacie moich zainteresowań. Dominika może chodzić na salę i przygotowywać się do sparingów. Zapisana jest też na lekcje nurkowania. A ja? Mam nowe profesjonalne baletki i nie mogę brać lekcjach baletu, ani lekcjach śpiewu, bo nie ma kto mnie wozić. Mama stwierdziła, że same lekcje jazdy konnej na razie mi wystarczą. I tylko słyszę ciągle; ucz się, ucz się! 

-- Stymulować, a nie symulować, przestań się kompromitować! I zamilknij kobieto, bo nam się nie będzie opłacało! -- wysyczała Dominika, patrząc na marsową minę taty.

--  Jakbym był na twoim miejscu, posłuchałbym siostry. W tym momencie ma rację. A u ciebie teraz jest według starego przysłowia " sama świnia ryje i sama kwiczy". Ja za ciebie nie będę się uczył. I nie będzie żadnych dodatkowych lekcji, dopóki nie weźmiesz się za naukę. Lenisz się, nie uczysz, to i jedynki się posypały. Jak nie weźmiesz się do pracy, to kiepsko widzę twoją sytuację na pierwsze półrocze. I już z wami nie dyskutuję. Jak chcecie z samochodu oglądać innych szalejących na śniegu, to dalej leżcie na bułach i zbijajcie bąki. -- zagroził tata i wyszedł z pokoju.

W tym momencie Dominika i Natalia zrozumiały, że to nie przelewki. Żadnej z nich nie opłacało się marnowanie tak fajnego wyjazdu w góry. W dodatku tym razem tata umawiał się na wyjazd ze swoimi znajomymi,  z którymi od paru lat spędzali wakacje, a czasem wyjeżdżali na z nimi na krótsze wyjazdy. Dominika i Natalia bardzo lubiły córki pana Mieczysława i pani Zdzisi. Pomna tej przestrogi, Dominika postanowiła nie igrać z ogniem i wieczory spędzała na nadrobieniu zaległości. Natalia przekalkulowała wszystko i doszła do wniosku, że przy łucie szczęścia  powinna jakoś zaliczyć geografię i matematykę. Nawet wystarczy, jakby dostała na półrocze ocenę mierną. To jej na razie wystarczy. Podgoni wszystko w drugim półroczu. A jeśli przeliczyła się, to trudno, spędzi ferie jako obserwator. Ryzyk fizyk, stęknęła i wróciła do zabawy z Otellem.

                                                          * * *


W przeddzień wyjazdu obydwie dziewczynki postanowiły odwiedzić babcię Bogusię i dziadka Olka. Podczas ostatniej wizyty Dominika zostawiła u nich swoją nowo zakupioną czapkę i rękawice narciarskie. 

        -- Chodź młoda , pożegnamy się z dziadkami. Obiecałam babci pomoc w wyciąganiu pudeł z najwyższej półki. W jej szafie w przedpokoju można pudła dosięgnąć tylko  z drabiny, a ostatnio babcia ma zawroty głowy i sama nie może. Dziadek spędza całe dnie w piwnicy na majsterkowaniu i babcia nie może liczyć na jego pomoc. Mówiła mi, że dziadek jest teraz w szale malowania sztachet do nowej bramy. Obiecała też dać nam przed wyjazdem jakieś kieszonkowe, to będziemy miały na pamiątkowe duperele. Chciałam przywieść  Ance z naszego wyjazdu w góry takie śmieszne magnesiki na lodówkę. Ona ma straszne parcie na magnesy. Już ma na lodówce chyba ze dwudziestkę, a może i więcej. Mówię ci, cała lodówka jest oklejona tymi magnesikami. Ja tego nie kapuję, jak można chcieć magnesy, a nie jakiś fajny kosmetyk, albo maskotkę. Trzeba mieć kuku na muniu, jak to mówi nasza mama. Ale poza tym Anka jest fajna kumpela.

        -- No, przecież wiem , a ty życia nie znasz, to nie wiesz! Stara i durna!  -- skwitowała Natalia. I wykrzywiła się do siostry. 

        -- Zamknij twarz, jak nie chcesz zarobić z liścia ! -- odgryzła się Dominika.

        -- To powiem starym, że używasz przemocy i chwytów z maty. I skończą się twoje zajęcia. -- odparowała Natalia. 

Tym razem Dominika spasowała . Uznała, że nie warto nakręcać emocji. Po chwili obydwie dziewczynki stukały do drzwi mieszkania babci. Babcia z dziadkiem mieszkali niedaleko i siostry były częstymi gośćmi w ich domu. 

        -- O dobrze, że was widzę. Dominisiu , wejdź na drabinę i powyciągaj te trzy pudła, które stoją najgłębiej. Już nie pamiętam, co do nich wkładałam, a i tak powinnam tam trochę odkurzyć oraz przejrzeć, które rzeczy można powyrzucać. Przypuszczam, że sporo tam niepotrzebnych gratów. Tylko zbierają kurz. Będę od ciebie odbierała pudełka. A potem przytrzymam odkurzacz i powinnaś dosięgnąć do ostatniej półki. Trzeba poodkurzać.

        -- Już się robi! -- krzyknęła Dominika, zgrabnie wskakując na stopnie drabiny. 

        -- To wszystko mam ci podawać? -- zapytała.

        -- A dużo tam jest tych gratów?  To może i ja pomogę odbierać pudła. -- zaproponowała Natalka. 

        -- Dla bezpieczeństwa wystarczy, że ja będę odbierała pudła i podawała tobie. Załącz odkurzacz. Każdą paczkę trzeba dokładnie odkurzyć.  -- poinstruowała babcia Bogusia.

Przez kwadrans pracowały zawzięcie,  żartując, wypisując na warstwie kurzu napisy w stylu; ty brudasie lub mycie skraca życie... Natalia odkurzała i składała pudełka w kącie przedpokoju.

        -- Myślę, że to już koniec.  -- stwierdziła babcia Bogusia.

        -- Babciu, ale tu w kącie jest jeszcze jeden mały pakunek, związany czerwoną wstążeczką. -- zaciekawiona Dominika wspięła się na palce i sięgnęła w głąb szafy. Po chwili wydobyła mała paczuszkę listów zapakowaną w szary, miejscami porozrywany papier i przewiązaną kolorową tasiemką.

        -- Ale skarb odkryłaś! To moje stare listy, które zbierałam jako nastolatka. Gdy wyszłam za mąż za dziadka, szkoda mi było ich wyrzucać i schowałam do starej szafy. Widać po powodzi zostały umieszczone w tej ściennej szafie wraz z innymi pamiątkami. Wtedy pomagali nam różni znajomi ! A ja myślałam, że woda zabrała moje pamiątki.  O, jest tu nawet moje zdjęcie!. Miałam na nim chyba tyle lat, co ty teraz, Dominiko.  -- Babcia patrzyła na zawiniątko i cieszyła, jak mała dziewczynka. 

Gdy Natalia i Dominika nakarmione oraz wyściskane po dwóch godzinach poszły do swojego domu,  babcia Bogusia rozwiązała kokardkę, którą sama wie lat temu związała stosik korespondencji. I popijając aromatyczną herbatę  poszła na spotkanie ze swoją dużo młodszą wersją.

 


 

 

 

 



niedziela, 23 stycznia 2022

" Czyś ty z konia spadła?", czyli opowieść o nastolatce, która....


Wstęp. 


         Hura!! Julia weszła w świat moli książkowych. Zaczęła  czytać! I to sporo. Od paru lat wzrasta jej zainteresowanie literaturą piękną, które od zawsze próbowałam w niej rozbudzić, podtykając co lepsze książki. Przynajmniej tak myślałam, ale Jula należy do całkiem innego pokolenia. Ja dorastałam w okresie szału na muzykę Beatlesów, Rolling stones -ów, Niemena i jego utworu " Dziwny jest ten świat", którego za skarby nie chciało słuchać pokolenie moich rodziców. Wraz z " Anią z Zielonego Wzgórza " podkochiwałam się w Gilbercie, przeżywałam jej gafy i cieszyłam się z sukcesów. Do koleżenk dzwoniłam tylko z telefonu stacjonarnego, bo innego nie było. Byłam szczęściarą, bo mieliśmy w domu telefon, a  ten często był z przydziału. Chęć jego posiadania rejestrowało się w Telekomunikacji Polskiej, składając odpowiednie podanie wraz z uzasadnieniem powodów, a później czekało, czekało, czasem nawet po parę lat. Poza tym mieliśmy w domu telewizor, radio, a także adapter do puszczania na nim płyt analogowych. Rodzice słuchali piosenek zespołu Mazowsze, tzw. słowika Warszawy Bogny Sokorskiej, czy koncerty fortepianowe z utworami Fryderyka Szopena, ale ja wraz z siostrami wolałyśmy piosenki Urszuli Sipińskiej, Karin Stanek, Niebiesko Czarnych, Czerwono Czarnych,  Heleny Majdaniec, Kasi Sobczyk, Stana Borysa i innych młodych wykonawców. To było całkiem inne brzmienie, inna muzyka , niż dotychczas. Pewien rodzaj buntu przeciwko "starym". Coś, co nas młodych odróżniało od rodziców, dziadków. Jednak , czy rzeczywiście tak bardzo różniliśmy się od dzisiejszej młodzieży ? Gdy dziś zapytałam, jakie książki lubi Julia i jaka tematyka ją interesuje, odpowiedziała, że lubi czytać o zakochanych nastolatkach. To zupełnie jak ja w jej wieku. I wtedy wpadłam na pomysł, aby napisać jej książkę o nastolatce żyjącej w trochę innym czasie, w latach, gdy ja dojrzewałam, bo realia tych czasów znam najlepiej. Może wtedy bardziej regularnie będę prowadziła ten blog i znajdę odpowiedź na pytanie, czy rzeczywiście tak bardzo różnią się nasze pokolenia. Chciałabym, aby moja książka ciągnęła się w kolejnych postach i w końcu pokazała Julii, że choć świat lat sześćdziesiątych był zdecydowanie  inny, pozbawiony komputerów, telefonów komórkowych itp. elektronicznych gadżetów, to nastolatki były bardzo podobne do współczesnych. Tak samo zachwycały się książkami o pierwszych miłościach, miały bardzo ciekawe zainteresowania, marzyły, planowały, zazdrościły koleżankom, przyjaźniły się, eksperymentowały, buntowały, wagarowały... Sama jestem bardzo ciekawa, co mi z tej opowieści wyjdzie. A więc zaczynamy podróż wehikułem czasu.

                                                               

 Rozdział 1 , w którym poznajemy Dominikę Dorotę , jej rodzinę i dwie przyjaciółki o takim samym wdzięcznym imieniu Maja,  czyli  Maję Jedynkę i Maję Dwójkę, które Domi, bo tak jest przez wszystkich nazywana, ponumerowała. Poza tym poznajemy codzienny świat Dominiki i jeden feralny dzień z jej życia.


Dominika Dorota Nowak nigdy nie lubiła swojego imienia. Miała wielki żal do Starych , bo tak w duchu nazywała mamę Kasię i tatę Michała, ale nigdy nie odważyła się im tego powiedzieć w twarz. Przecież znała zasady panujące w ich domu. Żyła już całe trzynaście lat. I dobrze wiedziała, że zbyt częste ich przekroczenie zupełnie się nie opłaca. Zazwyczaj kończy się szlabanem. Do rodziców czasem, ale naprawdę bardzo rzadko, tylko gdy byli w świetnym humorze, można było powiedzieć Kasiu i Michasiu , ale tylko jednorazowo i  wtedy, gdy wspólnie z nimi się wygłupiali. Z nimi, czyli Domi i Natką. Natka w rzeczywistości nazywała się Natalia i była młodszą siostrą, z którą od zawsze Dominika darła koty. Natka była po prostu gówniarą, obżerająca się słodyczami, frytkami  i makaronem. Udawała, że jest bardzo mądra i czasem rzucała w jej stronę " takie jest życie, młoda", które podłapała podsłuchując rozmowę dorosłych i co najgorsze, mieszkała z nią w jednym pokoju. Dominika cierpiała więc na kompletny brak intymności, bo Natalia wsadzała przeważnie swój piegowaty, blady nos w jej prawie dorosłe sprawy, sprowadzała do wspólnego pokoju swoją głupkowatą koleżankę Magdę i grzebała w jej kosmetykach. A Dominika teraz była na etapie kompletowania kosmetyków do przyszłego salonu kosmetycznego. Wszystkie bony podarunkowe do sklepu Rossmann, które dostawała w prezentach przeznaczała na liczne maseczki, zmywacze, utwardzacze, lakiery , żele itp. W zasadzie tych specyfików nie używała, bo nie potrzebowała poprawiać swojej urody. Znajoma kosmetyczka, do której mówiła ciociu, bo mieszkała po sąsiedzku , a Domi od zawsze kumplowała się z jej starszym synem, powiedziała jakie kosmetyki może używać, aby pomóc skórze, bo są do cery bardzo młodej. I tego się trzymała. A jakby zapomniała, to i tak  przypominał o tym tata, który był  wielkim przeciwnikiem używania przez nią kolorowych lakierów do paznokci, czy podkładu do twarzy. Jednak mimo wszystko mania gromadzenia kosmetyków i innych upiększaczy nie zniknęła, a wręcz wzrosła szczególnie po tym, jak na swoje czternaste urodziny Dominika dostała od cioci lampę do utwardzania lakieru na paznokciach, plastykowe próbniki do nauki malowania paznokci, a poza tym ciocia wygospodarowała godzinkę i w ich domu przeprowadziła pokaz prawidłowego manikiuru. Zrobiła to w ich salonie, a gdy poszła do swojego domu, właśnie z pracy wrócił tata i był bardzo niezadowolony z panującego bałaganu. Szybko pozbierała wszystkie kosmetyki do licznych plastykowych organizerów i zaniosła do swojej części pokoju, po drodze przyrzekając tacie, że ostatni raz rozkłada się ze swoimi rzeczami poza swoim pokojem. A było ich sporo. Tak samo dużo miała książek na półkach nad swoim łóżkiem i biurkiem. W drugiej połowie pokoju, w tej w której rezydowała Natalia, stała wielka klatka z królikiem. Dominika bardzo bała się Otella, który początkowo nosił delikatne imię Cytrynka i miał być miłym przytulakiem, o którym marzyła siostra. Był prezentem dla Natki, która uwielbiała wszystkie zwierzęta i zamierzała w przyszłości zostać weterynarzem. Niestety rzeczywistość i prawdziwy lekarz weterynarii pokazali, że jest inaczej, bo to nie łagodna  samiczka, a ruchliwy i złośliwy samiec, który szybko rósł, doroślał i zrobił się agresywny. Gryzł klatkę, budząc Dominikę i Natalię w środku nocy. Poza tym parokrotnie ugryzł  Natalię w palce,  zaatakował stopy Dominiki i nastolatka zaczęła się go panicznie bać. Natalia wykorzystała sytuację twierdząc, że to jej broń biologiczna przeciw siostrze i zagroziła, że jak jej Dominika zajdzie za skórę, to nie omieszka użyć tej broni. Czasem, gdy Otello uciekał z klatki, znaczył pokój serią czarnych bobków i moczem. W ten sposób zaczął znaczyć teren. Gdy dwukrotnie Domi zapomniała ubrać bambosze i goła stopą weszła w ślady po Otellu, ostro zaprotestowała i zażądała usunięcia królika ze wspólnego pokoju.

-- Mamo,Chcę mieć własny pokój!  Ja już z tym zwierzyńcem Natalii nie mogę wytrzymać. Ta gówniara specjalnie wypuszcza swojego potwora, aby mi zrobić na złość. Wie, że on mnie żre po nogach. Poza tym jest obrzydliwy, bo to maszynka do robienia bobków. Strzela nimi jak z karabinu maszynowego. Fuj! Poza tym sika, gdzie popadnie. Od tego smrodu można zwariować, a jej to wcale nie przeszkadza. Zabierz ode mnie Natkę i jej pupilka. -- poskarżyła się mamie.

-- I gdzie ją wezmę? Dominiko Doroto, lekko przesadzasz! Czy wy zawsze musicie drzeć koty? Jesteś starsza, powinnaś być mądrzejsza. To ja przychodzę zmęczona do domu, a tu zamiast przygotować jarzyny do obiadu, wy prowadzicie wojnę. Natalio Nadio, chodź tu do nas! -- krzyknęła w stronę pokoju córek.Mama Kasia w chwilach, gdy miała do córek jakieś pretensje, zwracała się do nich bardzo oficjalnie, a więc  Dominiko Doroto i Natalio Nadio. 

-- I co, ten  konfident poleciał do ciebie  z donosem? -- usłyszały od drzwi kuchni i do pomieszczenia weszła naburmuszona Natalia. W jej objęciach siedział Otello i udawał najmilszego królika pod słońcem.

-- Nie konfident, tylko twoja siostra. I wytłumacz mi jakim cudem Otello był poza klatką. Przecież miałaś zakaz wypuszczania go w innych miejscach. Swobodnie może biegać tylko na  trawniku w naszym ogrodzie.

-- Obrażacie mnie, ja nie otworzyłam klatki, on jest sprytny i sam się uwalnia! Chyba się jakoś przeciska pod spodem. To bardzo mądry królik. Nie lubi być za kratami. Czytałam w internecie, że króliki, ale tylko samce sikają na odległość nawet w klatce. Tak śmiesznie podskakują i strzelają moczem w powietrze, a on spada na wszystkie strony. Robią to wtedy, gdy nie są wykastrowane. Widać mój Otelluś to robi, bo dojrzał. Trzeba z nim pójść do weterynarza. Poprzednim razem nam o tym mówił. No o tej kastracji, czyli operacji. Powinnaś pamiętać! -- powiedziała nadąsana Natalia.

-- Masz rację, po mojej wypłacie pójdziemy z nim na zabieg. A teraz pilnuj, aby z klatki nie uciekał i dobrze wszystko wysprzątaj. Trzeba umyć podłogę i ją wydezynfekować. Dominiko, jak nie chcesz siedzieć w smrodzie, to pomóż siostrze. Będzie szybciej. 

--No i znowu gówniara wygrała! Wykręciła się sianem, a ja muszę po niej sprzątać! -- odpyskowała Dominika i wychodząc trzasnęła drzwiami. W przedpokoju " gówniara" zrobiła zeza do siostry i wywaliła język na brodę . 

-- Dobrze ci tak, konfidencie! -- zasyczała Natka i uciekła z królikiem do łazienki, przezornie, szybko zamykając za sobą drzwi na klucz. 

-- Jeszcze cię jeszcze dopadnę ! -- zasyczała bezradnie Dominika i poszła do kuchni po mopa.

Gdy kończyła zmywanie podłogi, usłyszała dźwięk dzwonka, dochodzący z przedpokoju. Wyszła , aby otworzyć zamek u drzwi. Za drzwiami stały jej przyjaciółki. Maja Jedynka, czyli Pałka i Maja Dwójka, czyli Zapałka. Zgodnie z dziecięcą wyliczanką, której nauczyła się w dzieciństwie " pałka, zapałka , dwa kije, kto się nie schowa, ten kryje", ksywy pasowały do nich jak ulał. Obydwie były długie i tyczkowate. Istne kije , jak stwierdził sąsiad Maciek, trochę zazdrosny o tę babską przyjaźń. 

-- A ty w proszku. Dziś trening MMA. Zapomniałaś? -- stwierdziła Pałka , przekładając do drugiej ręki  sportową torbę. 

-- Ma jeszcze pół godziny czasu.-- uspokoiła koleżankę Zapałka i weszła do przedpokoju.

-- Poczekajcie w pokoju dziewczynek! Tylko zdejmijcie buty. Domi dopiero wycierała podłogę!

Dominiko, obiad czeka. Zanim wyjdziesz musisz przynajmniej zjeść zupę.Koleżanki poczekają. 

Gdy po obiedzie Dominika weszła do pokoju, Natalia w najlepsze rozmawiała z dziewczynkami. Wiedziała, że przy nich zemsta Dominiki zostanie przesunięta w czasie. A później, po treningu siostra nie będzie miała siły, by się mścić.

                                                                      ***