niedziela, 23 stycznia 2022

" Czyś ty z konia spadła?", czyli opowieść o nastolatce, która....


Wstęp. 


         Hura!! Julia weszła w świat moli książkowych. Zaczęła  czytać! I to sporo. Od paru lat wzrasta jej zainteresowanie literaturą piękną, które od zawsze próbowałam w niej rozbudzić, podtykając co lepsze książki. Przynajmniej tak myślałam, ale Jula należy do całkiem innego pokolenia. Ja dorastałam w okresie szału na muzykę Beatlesów, Rolling stones -ów, Niemena i jego utworu " Dziwny jest ten świat", którego za skarby nie chciało słuchać pokolenie moich rodziców. Wraz z " Anią z Zielonego Wzgórza " podkochiwałam się w Gilbercie, przeżywałam jej gafy i cieszyłam się z sukcesów. Do koleżenk dzwoniłam tylko z telefonu stacjonarnego, bo innego nie było. Byłam szczęściarą, bo mieliśmy w domu telefon, a  ten często był z przydziału. Chęć jego posiadania rejestrowało się w Telekomunikacji Polskiej, składając odpowiednie podanie wraz z uzasadnieniem powodów, a później czekało, czekało, czasem nawet po parę lat. Poza tym mieliśmy w domu telewizor, radio, a także adapter do puszczania na nim płyt analogowych. Rodzice słuchali piosenek zespołu Mazowsze, tzw. słowika Warszawy Bogny Sokorskiej, czy koncerty fortepianowe z utworami Fryderyka Szopena, ale ja wraz z siostrami wolałyśmy piosenki Urszuli Sipińskiej, Karin Stanek, Niebiesko Czarnych, Czerwono Czarnych,  Heleny Majdaniec, Kasi Sobczyk, Stana Borysa i innych młodych wykonawców. To było całkiem inne brzmienie, inna muzyka , niż dotychczas. Pewien rodzaj buntu przeciwko "starym". Coś, co nas młodych odróżniało od rodziców, dziadków. Jednak , czy rzeczywiście tak bardzo różniliśmy się od dzisiejszej młodzieży ? Gdy dziś zapytałam, jakie książki lubi Julia i jaka tematyka ją interesuje, odpowiedziała, że lubi czytać o zakochanych nastolatkach. To zupełnie jak ja w jej wieku. I wtedy wpadłam na pomysł, aby napisać jej książkę o nastolatce żyjącej w trochę innym czasie, w latach, gdy ja dojrzewałam, bo realia tych czasów znam najlepiej. Może wtedy bardziej regularnie będę prowadziła ten blog i znajdę odpowiedź na pytanie, czy rzeczywiście tak bardzo różnią się nasze pokolenia. Chciałabym, aby moja książka ciągnęła się w kolejnych postach i w końcu pokazała Julii, że choć świat lat sześćdziesiątych był zdecydowanie  inny, pozbawiony komputerów, telefonów komórkowych itp. elektronicznych gadżetów, to nastolatki były bardzo podobne do współczesnych. Tak samo zachwycały się książkami o pierwszych miłościach, miały bardzo ciekawe zainteresowania, marzyły, planowały, zazdrościły koleżankom, przyjaźniły się, eksperymentowały, buntowały, wagarowały... Sama jestem bardzo ciekawa, co mi z tej opowieści wyjdzie. A więc zaczynamy podróż wehikułem czasu.

                                                               

 Rozdział 1 , w którym poznajemy Dominikę Dorotę , jej rodzinę i dwie przyjaciółki o takim samym wdzięcznym imieniu Maja,  czyli  Maję Jedynkę i Maję Dwójkę, które Domi, bo tak jest przez wszystkich nazywana, ponumerowała. Poza tym poznajemy codzienny świat Dominiki i jeden feralny dzień z jej życia.


Dominika Dorota Nowak nigdy nie lubiła swojego imienia. Miała wielki żal do Starych , bo tak w duchu nazywała mamę Kasię i tatę Michała, ale nigdy nie odważyła się im tego powiedzieć w twarz. Przecież znała zasady panujące w ich domu. Żyła już całe trzynaście lat. I dobrze wiedziała, że zbyt częste ich przekroczenie zupełnie się nie opłaca. Zazwyczaj kończy się szlabanem. Do rodziców czasem, ale naprawdę bardzo rzadko, tylko gdy byli w świetnym humorze, można było powiedzieć Kasiu i Michasiu , ale tylko jednorazowo i  wtedy, gdy wspólnie z nimi się wygłupiali. Z nimi, czyli Domi i Natką. Natka w rzeczywistości nazywała się Natalia i była młodszą siostrą, z którą od zawsze Dominika darła koty. Natka była po prostu gówniarą, obżerająca się słodyczami, frytkami  i makaronem. Udawała, że jest bardzo mądra i czasem rzucała w jej stronę " takie jest życie, młoda", które podłapała podsłuchując rozmowę dorosłych i co najgorsze, mieszkała z nią w jednym pokoju. Dominika cierpiała więc na kompletny brak intymności, bo Natalia wsadzała przeważnie swój piegowaty, blady nos w jej prawie dorosłe sprawy, sprowadzała do wspólnego pokoju swoją głupkowatą koleżankę Magdę i grzebała w jej kosmetykach. A Dominika teraz była na etapie kompletowania kosmetyków do przyszłego salonu kosmetycznego. Wszystkie bony podarunkowe do sklepu Rossmann, które dostawała w prezentach przeznaczała na liczne maseczki, zmywacze, utwardzacze, lakiery , żele itp. W zasadzie tych specyfików nie używała, bo nie potrzebowała poprawiać swojej urody. Znajoma kosmetyczka, do której mówiła ciociu, bo mieszkała po sąsiedzku , a Domi od zawsze kumplowała się z jej starszym synem, powiedziała jakie kosmetyki może używać, aby pomóc skórze, bo są do cery bardzo młodej. I tego się trzymała. A jakby zapomniała, to i tak  przypominał o tym tata, który był  wielkim przeciwnikiem używania przez nią kolorowych lakierów do paznokci, czy podkładu do twarzy. Jednak mimo wszystko mania gromadzenia kosmetyków i innych upiększaczy nie zniknęła, a wręcz wzrosła szczególnie po tym, jak na swoje czternaste urodziny Dominika dostała od cioci lampę do utwardzania lakieru na paznokciach, plastykowe próbniki do nauki malowania paznokci, a poza tym ciocia wygospodarowała godzinkę i w ich domu przeprowadziła pokaz prawidłowego manikiuru. Zrobiła to w ich salonie, a gdy poszła do swojego domu, właśnie z pracy wrócił tata i był bardzo niezadowolony z panującego bałaganu. Szybko pozbierała wszystkie kosmetyki do licznych plastykowych organizerów i zaniosła do swojej części pokoju, po drodze przyrzekając tacie, że ostatni raz rozkłada się ze swoimi rzeczami poza swoim pokojem. A było ich sporo. Tak samo dużo miała książek na półkach nad swoim łóżkiem i biurkiem. W drugiej połowie pokoju, w tej w której rezydowała Natalia, stała wielka klatka z królikiem. Dominika bardzo bała się Otella, który początkowo nosił delikatne imię Cytrynka i miał być miłym przytulakiem, o którym marzyła siostra. Był prezentem dla Natki, która uwielbiała wszystkie zwierzęta i zamierzała w przyszłości zostać weterynarzem. Niestety rzeczywistość i prawdziwy lekarz weterynarii pokazali, że jest inaczej, bo to nie łagodna  samiczka, a ruchliwy i złośliwy samiec, który szybko rósł, doroślał i zrobił się agresywny. Gryzł klatkę, budząc Dominikę i Natalię w środku nocy. Poza tym parokrotnie ugryzł  Natalię w palce,  zaatakował stopy Dominiki i nastolatka zaczęła się go panicznie bać. Natalia wykorzystała sytuację twierdząc, że to jej broń biologiczna przeciw siostrze i zagroziła, że jak jej Dominika zajdzie za skórę, to nie omieszka użyć tej broni. Czasem, gdy Otello uciekał z klatki, znaczył pokój serią czarnych bobków i moczem. W ten sposób zaczął znaczyć teren. Gdy dwukrotnie Domi zapomniała ubrać bambosze i goła stopą weszła w ślady po Otellu, ostro zaprotestowała i zażądała usunięcia królika ze wspólnego pokoju.

-- Mamo,Chcę mieć własny pokój!  Ja już z tym zwierzyńcem Natalii nie mogę wytrzymać. Ta gówniara specjalnie wypuszcza swojego potwora, aby mi zrobić na złość. Wie, że on mnie żre po nogach. Poza tym jest obrzydliwy, bo to maszynka do robienia bobków. Strzela nimi jak z karabinu maszynowego. Fuj! Poza tym sika, gdzie popadnie. Od tego smrodu można zwariować, a jej to wcale nie przeszkadza. Zabierz ode mnie Natkę i jej pupilka. -- poskarżyła się mamie.

-- I gdzie ją wezmę? Dominiko Doroto, lekko przesadzasz! Czy wy zawsze musicie drzeć koty? Jesteś starsza, powinnaś być mądrzejsza. To ja przychodzę zmęczona do domu, a tu zamiast przygotować jarzyny do obiadu, wy prowadzicie wojnę. Natalio Nadio, chodź tu do nas! -- krzyknęła w stronę pokoju córek.Mama Kasia w chwilach, gdy miała do córek jakieś pretensje, zwracała się do nich bardzo oficjalnie, a więc  Dominiko Doroto i Natalio Nadio. 

-- I co, ten  konfident poleciał do ciebie  z donosem? -- usłyszały od drzwi kuchni i do pomieszczenia weszła naburmuszona Natalia. W jej objęciach siedział Otello i udawał najmilszego królika pod słońcem.

-- Nie konfident, tylko twoja siostra. I wytłumacz mi jakim cudem Otello był poza klatką. Przecież miałaś zakaz wypuszczania go w innych miejscach. Swobodnie może biegać tylko na  trawniku w naszym ogrodzie.

-- Obrażacie mnie, ja nie otworzyłam klatki, on jest sprytny i sam się uwalnia! Chyba się jakoś przeciska pod spodem. To bardzo mądry królik. Nie lubi być za kratami. Czytałam w internecie, że króliki, ale tylko samce sikają na odległość nawet w klatce. Tak śmiesznie podskakują i strzelają moczem w powietrze, a on spada na wszystkie strony. Robią to wtedy, gdy nie są wykastrowane. Widać mój Otelluś to robi, bo dojrzał. Trzeba z nim pójść do weterynarza. Poprzednim razem nam o tym mówił. No o tej kastracji, czyli operacji. Powinnaś pamiętać! -- powiedziała nadąsana Natalia.

-- Masz rację, po mojej wypłacie pójdziemy z nim na zabieg. A teraz pilnuj, aby z klatki nie uciekał i dobrze wszystko wysprzątaj. Trzeba umyć podłogę i ją wydezynfekować. Dominiko, jak nie chcesz siedzieć w smrodzie, to pomóż siostrze. Będzie szybciej. 

--No i znowu gówniara wygrała! Wykręciła się sianem, a ja muszę po niej sprzątać! -- odpyskowała Dominika i wychodząc trzasnęła drzwiami. W przedpokoju " gówniara" zrobiła zeza do siostry i wywaliła język na brodę . 

-- Dobrze ci tak, konfidencie! -- zasyczała Natka i uciekła z królikiem do łazienki, przezornie, szybko zamykając za sobą drzwi na klucz. 

-- Jeszcze cię jeszcze dopadnę ! -- zasyczała bezradnie Dominika i poszła do kuchni po mopa.

Gdy kończyła zmywanie podłogi, usłyszała dźwięk dzwonka, dochodzący z przedpokoju. Wyszła , aby otworzyć zamek u drzwi. Za drzwiami stały jej przyjaciółki. Maja Jedynka, czyli Pałka i Maja Dwójka, czyli Zapałka. Zgodnie z dziecięcą wyliczanką, której nauczyła się w dzieciństwie " pałka, zapałka , dwa kije, kto się nie schowa, ten kryje", ksywy pasowały do nich jak ulał. Obydwie były długie i tyczkowate. Istne kije , jak stwierdził sąsiad Maciek, trochę zazdrosny o tę babską przyjaźń. 

-- A ty w proszku. Dziś trening MMA. Zapomniałaś? -- stwierdziła Pałka , przekładając do drugiej ręki  sportową torbę. 

-- Ma jeszcze pół godziny czasu.-- uspokoiła koleżankę Zapałka i weszła do przedpokoju.

-- Poczekajcie w pokoju dziewczynek! Tylko zdejmijcie buty. Domi dopiero wycierała podłogę!

Dominiko, obiad czeka. Zanim wyjdziesz musisz przynajmniej zjeść zupę.Koleżanki poczekają. 

Gdy po obiedzie Dominika weszła do pokoju, Natalia w najlepsze rozmawiała z dziewczynkami. Wiedziała, że przy nich zemsta Dominiki zostanie przesunięta w czasie. A później, po treningu siostra nie będzie miała siły, by się mścić.

                                                                      ***


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz