czwartek, 19 października 2017

Ślady dziecięcych paluszków




        -- Co rysujesz? -- zapytała Maja, pachnąca babcinym płynem pod prysznic. Miał zapach czekolady, a dziewczynka bardzo ją lubiła i była zachwycona, gdy babcia Bogusia zaproponowała jej kąpiel oraz pachnące smakołykiem mydło.  -- O, widzę, że to mała Julka. I Kłapouchy, jak żywy. Tobie to dobrze. Mieszkasz sobie z małymi kotkami i nie musisz chodzić do szkoły. A ja muszę. To niesprawiedliwe! -- skrzywiła usta i wywróciła gałki oczne, ukazując białka.
        -- Maja, bo tak ci zostanie! -- napomniała młodszą siostrę Julia, która też przybliżyła się do kanapy, na której siedziała babcia z ołówkiem i blokiem rysunkowym w rękach. -- Ale Maja ma trochę racji. Masz tutaj za dobrze. Jesteś cały czas na wakacjach! A my musimy jechać wiele godzin, aby być u ciebie i dziadziusia. I kotki też możemy oglądać tylko na zdjęciu! To chyba nie jest do końca sprawiedliwe?
        --  Ale po co rysujesz mnie, jak byłam mała? To całkiem bez sensu. Przecież mam fotografie. A masz więcej tych rysunków?  A w ogóle, to chyba nie jestem na nich specjalnie podobna. Mogłabyś się bardziej postarać!
        -- Oj Julka, babcia się stara, ale nie chce jej dobrze wychodzić. Nie każdy ma wielki talent do rysowania. A może ty lepiej byś narysowała, co? Mi babci rysunki się podobają. Babciu pokaż nam co tam jeszcze narysowałaś. Widzę, że na rysunku jest Julka z Tysonem! -- skomentowała Maja.
        -- Majka, to nie Tyson, a Set. Jak byłam mała, to jeszcze Tysona nie było na świecie.
        -- No to co! Za to teraz jest. I będziemy miały małego kotka. Babciu, a jak się te kotki nazywają? One są prawie takie same. Czy ty wiesz, który jest który? A Kizia-Mizia je rozróżnia? -- dopytywała Maja.
        -- Ona musi rozróżniać swoje dzieci, bo jest ich mamą. -- odpowiedziała babcia.Wie, że córeczka to Masza, a synek Misza.
        -- Ale po czym je rozpoznaje? -- dopytywała Maja.
        -- Oj Majka, jakie z ciebie dziecko! Matki takie rzeczy wiedzą. Nasza mama też nas rozróżnia. No, może to nienajlepszy przykład,  ale mamy mają taki wewnętrzny radar. One wszystko o nas wiedzą. Nawet jak coś złego zrobimy.
        -- No tak, szczególnie, jak mamę okłamiesz. Za każdym razem mówi, że ci nos rośnie.
        -- Coś ci się pomyliło. To nie mama, a dziadek tak mówi. Mama nie mówi, ona po prostu to wie.
Babciu powiedz, jak je rozróżnić.
        -- Co chcecie do picia? Może wam zrobię kakao? Tylko nie takie rozpuszczalne, a prawdziwe.-- zapytała babcia.
        -- A rozpuszczalne nie jest prawdziwe? -- zdziwiła się Maja.
        -- Co się głupio pytasz! -- skwitowała zniesmaczona Julia. -- Jesteśmy na wsi, a na wsi  wszystko jest prawdziwe. I mleko i kakao i inne rzeczy. To jest ekologiczne jedzenie. W mieście takie jedzenie jest drogie. A tu masz je za bezcen. Ale powiedz nam babciu, jak rozróżniasz kotki.
        -- Chodźcie do drzwi i spójrzcie przez szybę. Teraz maluchy wyszły z domku na kolację. Widzicie , jakie mają uszka? Niby takie same, a jednak nie. Dziewczynka, czyli Masza ma końcówki uszu białe i jest troszeczkę jaśniejsza i drobniejsza. Chłopczyk Misza ma czarne uszka i większy łepek. Jest też troszkę grubszy, bo ma większy apetyt.
        -- Babciu, ale Masza mniej się nas boi i jest bardziej ciekawska. -- powiedziała Julia.
        -- A za to Misza ma więcej siły! -- pochwaliła drugiego kociaka Maja. -- Wiesz co? Chłopczyki są grubsze i silniejse. Zupełnie jak nasz tata.
        -- Bo mamy dbają o wizerunek. Nasza mama chodzi na fitness i mówi, że ją to relaksuje! -- powiedziała Julia. -- Jak będę duża, to też będę dbała i będę ćwiczyła, a nie wylegiwała się na kanapie.  
        -- Ja też będę dbała! -- powiedziała Maja i dodała.-- Julka, no co się tak głupio patrzysz?
        -- Ty? -- zapytała złośliwie Julia.
       -- Kobieto! Ty nic z tego nie rozumiesz! -- stwierdziła Maja, podsumowując wywody siostry.
       -- Czego ja niby nie rozumiem? -- zapytała Julia.
       -- No choćby tej ekologii i fitnessu. Przecież babcia mieszka na wsi, a kupuje wszystko w sklepie w mieście i nie ma krowy z mlekiem. A dziadek nie jest kobietą i dba o fitness, bo jeździ na rowerze.
-- powiedziała Maja, pijąc ciepłe kakao i przytulając mokre usta do szyby. Niżej widniały już liczne  ślady małych paluszków.  Na dolnej części szyby, nad drewnianą listwą widniały równie brudne ślady kocich łapek i mokrych kocich nosków.



czwartek, 5 października 2017

Takie jest życie młoda!

         -- Juleczko, może już zostawiłabyś  swój telefon i poszła na słoneczko? -- zapytała babcia Bogusia, przyglądając się wnuczce, zajętej śledzeniem ekranu telefonu.
        -- Babciu, jeszcze tylko piętnaście minut. -- Jula niechętnie oderwała wzrok od ekranu i błagalnym gestem złożyła dłonie.
        -- Plis! A Kajtek to może grać. -- powiedziała z pretensją w głosie.
        -- A ile dzisiaj siedziałaś ze wzrokiem wlepionym w ekran? Widziałam, że przed śniadanie  prawie pół godziny i teraz już prawie od godziny ślipisz nad ekranem. -- Babcia była niewzruszona.
        -- A na ile umawiałyśmy się w ciągu dnia? -- zapytała -- Pamiętasz?
        -- Oj babciu, ale ty jesteś! -- marudziła Jula nie odrywając wzroku od gry. -- No dobrze, na godzinę! Już wyczerpałam limit.
         -- Jestem , jestem, a gdzie miałabym być. A wracając do Kajtka, to on też ma limit na telefon i komputer, ale tego pilnuje ciocia, a ja pilnuję ciebie, bo do mnie przyjechałaś na wakacje i twoi rodzice powierzyli mi ciebie. Nie chcę oddawać im mojej kochanej wnuczki w stanie gorszym, niż w czasie przyjazdu, a mam nadzieje, że twój stan w czasie powrotu do domu będzie o niebo lepszy.
        -- A może tak trochę odmieniłabyś sobie miejsce pobytu i pojechała z nami do miasta na zakupy? -- zapytała babcia Bogusia.
        --  A Kajtek też jedzie? -- dopytywała Jula.
        -- Kajtek jedzie z ciocią . Dobrze wam zrobi izolacja, przynajmniej na czas pobytu w mieście. Widzę, że ostatnio działacie sobie na nerwy. Pewnie na zasadzie" kto się czubi, ten się lubi".
        --  Ale do " Słodkiego domku" pojedziemy na lody? Dla mnie trzy gałki! -- zaznaczyła Jula.
        -- Pewnie, że pojedziemy. Ja sobie wezmę koktajl jagodowy, a dziadek kremówkę. I będziesz mogła hustać się i  pozjeżdżać ze ślizgawek. Muszę dbać o twoje dobre samopoczucie.
W końcu chciałabym, abyś chętnie przyjeżdżała do nas na wakacje.
        -- Babciu, a mogę dać Kizi-Mizi trochę mleczka? Czy ona już jadła śniadanko? -- zapytała Julia.
        -- A zobacz, która  jest godzina. -- do rozmowy włączyła się ciocia Stella. -- Jakby Kizia - Mizia miała czekać, aż ty albo Kajtek zdecydujecie się na nakarmienie kotki, to zmarłaby z głodu.
Wczesnym rankiem razem z Kornelkiem nakarmiliśmy biedaczkę. I ładnie nam podziękowała, bo dała się Kornelkowi pogłaskać. Jak ktoś ma zwierzątko, to powinien dbać o nie.
        -- A ja dbam o Tysona. Czasem daję mu wodę, a czasem sypię mu do miski jedzenie. A Maja to nie zawsze dba. Jak mama jej powiedziała, żeby nasypała mu karmy, to ona tego nie zrobiła. Jak mama zapytała dlaczego i, że to nieładnie , to stanęła w drzwiach i powiedziała do mamy; " takie jest życie młoda"! Wiesz, ona to ma takie głupie teksty. I nie wiem, skąd je bierze. Pewnie z podsłuchiwania dorosłych.

         -- Babciu, a jak Kizia-Mizia będzie miała małe dzieci, to dasz mi jednego? -- Zapytała Jula i dodała.  -- Wiesz, może być pod choinkę. Możesz mi dać w takim dużym pudełku z dziurkami i kokardą. Przypniesz karteczkę" Jula". Ja otworzę, a z pudełka wyskoczy kotek. Ale będzie fajnie.
        -- Kochanie, bardzo chętnie bym ci zrobiła taki prezent, ale rodzice mogą być z tego bardzo niezadowoleni. I co wtedy? Przecież nie można takiego nietrafionego prezentu wyrzucić. Nad decyzją opieki nad każdym zwierzątkiem trzeba się bardzo dobrze zastanowić, bo staje się ono  członkiem rodziny. Trzeba wiedzieć, że to duży obowiązek i nie można z niego zrezygnować, jak nam się znudzi, albo stanie się niewygodny. I nie można mu później powiedzieć" takie jest życie młoda".

         -- No to kiedy jedziemy na lody? -- zapytała Jula.
        -- Myślę, że jak dziadek skosi trawnik. Musi to zrobić zanim będzie bardzo gorąco. Teraz możesz z pójść do Kornelka. Jest z ciocią za domem.
Jula tylko na to czekała, bo bardzo lubiła bawić się z najmłodszym kuzynem. Za chwilę położyła się na kocu obok chłopczyka i coś mu tłumaczyła.
        -- Wiesz, dziadku -- powiedziała Jula do dziadka Jędrka w czasie jazdy na zakupy -- pochwaliłam Kornelka, że dobry z niego opiekun kotki. Bardzo ładnie dba o Kizię- Mizię. Daje jesj śniadanko i delikatnie ją głaszcze. Wytłumaczyłam mu, że kotka nie można straszyć, bo będzie się jąkał. Bo u nas w klasie jest jeden kolega, co się jąka i powiedział nam, że kiedyś ktoś go bardzo wystraszył i od tego czasu się jąka. A w jaki sposób kotek może się jąkać? Czy on się jaka, kiedy mruczy? Czy jąka się jak miałczy? Podsłuchiwałam Kizię- Mizię, ale nie słyszałam, aby się jakała. Może nikt jej nie wystraszył. -- Julia zamyśliła się.
        -- Mam nadzieję, że tak już zostanie i nie będziesz sprawdzała, czy kot zacznie się jąkać, jak zostanie wystraszony. -- uśmiechnął się dziadek nad kierownicą.
        -- Julia wie, co to znaczy dobrze opiekować się zwierzątkiem. -- zapewniła dziadka Jędrka babcia Bogusia i puściła do niego oko.
 A dzień minął Julii bardzo szybko. Była na zakupach, na lodach i na plaży. A wieczorem dowiedziała się, kto wypija mleczko Kizi -Mizi. A później zadzwoniła do niej Maja i opowiedziała o zakupie tornistra, bo Maja po wakacjach też będzie chodziła do szkoły.