-- Juleczko, może już zostawiłabyś swój telefon i poszła na słoneczko? -- zapytała babcia Bogusia, przyglądając się wnuczce, zajętej śledzeniem ekranu telefonu.
-- Babciu, jeszcze tylko piętnaście minut. -- Jula niechętnie oderwała wzrok od ekranu i błagalnym gestem złożyła dłonie.
-- Plis! A Kajtek to może grać. -- powiedziała z pretensją w głosie.
-- A ile dzisiaj siedziałaś ze wzrokiem wlepionym w ekran? Widziałam, że przed śniadanie prawie pół godziny i teraz już prawie od godziny ślipisz nad ekranem. -- Babcia była niewzruszona.
-- A na ile umawiałyśmy się w ciągu dnia? -- zapytała -- Pamiętasz?
-- Oj babciu, ale ty jesteś! -- marudziła Jula nie odrywając wzroku od gry. -- No dobrze, na godzinę! Już wyczerpałam limit.
-- Jestem , jestem, a gdzie miałabym być. A wracając do Kajtka, to on też ma limit na telefon i komputer, ale tego pilnuje ciocia, a ja pilnuję ciebie, bo do mnie przyjechałaś na wakacje i twoi rodzice powierzyli mi ciebie. Nie chcę oddawać im mojej kochanej wnuczki w stanie gorszym, niż w czasie przyjazdu, a mam nadzieje, że twój stan w czasie powrotu do domu będzie o niebo lepszy.
-- A może tak trochę odmieniłabyś sobie miejsce pobytu i pojechała z nami do miasta na zakupy? -- zapytała babcia Bogusia.
-- A Kajtek też jedzie? -- dopytywała Jula.
-- Kajtek jedzie z ciocią . Dobrze wam zrobi izolacja, przynajmniej na czas pobytu w mieście. Widzę, że ostatnio działacie sobie na nerwy. Pewnie na zasadzie" kto się czubi, ten się lubi".
-- Ale do " Słodkiego domku" pojedziemy na lody? Dla mnie trzy gałki! -- zaznaczyła Jula.
-- Pewnie, że pojedziemy. Ja sobie wezmę koktajl jagodowy, a dziadek kremówkę. I będziesz mogła hustać się i pozjeżdżać ze ślizgawek. Muszę dbać o twoje dobre samopoczucie.
W końcu chciałabym, abyś chętnie przyjeżdżała do nas na wakacje.
-- Babciu, a mogę dać Kizi-Mizi trochę mleczka? Czy ona już jadła śniadanko? -- zapytała Julia.
-- A zobacz, która jest godzina. -- do rozmowy włączyła się ciocia Stella. -- Jakby Kizia - Mizia miała czekać, aż ty albo Kajtek zdecydujecie się na nakarmienie kotki, to zmarłaby z głodu.
Wczesnym rankiem razem z Kornelkiem nakarmiliśmy biedaczkę. I ładnie nam podziękowała, bo dała się Kornelkowi pogłaskać. Jak ktoś ma zwierzątko, to powinien dbać o nie.
-- A ja dbam o Tysona. Czasem daję mu wodę, a czasem sypię mu do miski jedzenie. A Maja to nie zawsze dba. Jak mama jej powiedziała, żeby nasypała mu karmy, to ona tego nie zrobiła. Jak mama zapytała dlaczego i, że to nieładnie , to stanęła w drzwiach i powiedziała do mamy; " takie jest życie młoda"! Wiesz, ona to ma takie głupie teksty. I nie wiem, skąd je bierze. Pewnie z podsłuchiwania dorosłych.
-- Babciu, a jak Kizia-Mizia będzie miała małe dzieci, to dasz mi jednego? -- Zapytała Jula i dodała. -- Wiesz, może być pod choinkę. Możesz mi dać w takim dużym pudełku z dziurkami i kokardą. Przypniesz karteczkę" Jula". Ja otworzę, a z pudełka wyskoczy kotek. Ale będzie fajnie.
-- Kochanie, bardzo chętnie bym ci zrobiła taki prezent, ale rodzice mogą być z tego bardzo niezadowoleni. I co wtedy? Przecież nie można takiego nietrafionego prezentu wyrzucić. Nad decyzją opieki nad każdym zwierzątkiem trzeba się bardzo dobrze zastanowić, bo staje się ono członkiem rodziny. Trzeba wiedzieć, że to duży obowiązek i nie można z niego zrezygnować, jak nam się znudzi, albo stanie się niewygodny. I nie można mu później powiedzieć" takie jest życie młoda".
-- No to kiedy jedziemy na lody? -- zapytała Jula.
-- Myślę, że jak dziadek skosi trawnik. Musi to zrobić zanim będzie bardzo gorąco. Teraz możesz z pójść do Kornelka. Jest z ciocią za domem.
Jula tylko na to czekała, bo bardzo lubiła bawić się z najmłodszym kuzynem. Za chwilę położyła się na kocu obok chłopczyka i coś mu tłumaczyła.
-- Wiesz, dziadku -- powiedziała Jula do dziadka Jędrka w czasie jazdy na zakupy -- pochwaliłam Kornelka, że dobry z niego opiekun kotki. Bardzo ładnie dba o Kizię- Mizię. Daje jesj śniadanko i delikatnie ją głaszcze. Wytłumaczyłam mu, że kotka nie można straszyć, bo będzie się jąkał. Bo u nas w klasie jest jeden kolega, co się jąka i powiedział nam, że kiedyś ktoś go bardzo wystraszył i od tego czasu się jąka. A w jaki sposób kotek może się jąkać? Czy on się jaka, kiedy mruczy? Czy jąka się jak miałczy? Podsłuchiwałam Kizię- Mizię, ale nie słyszałam, aby się jakała. Może nikt jej nie wystraszył. -- Julia zamyśliła się.
-- Mam nadzieję, że tak już zostanie i nie będziesz sprawdzała, czy kot zacznie się jąkać, jak zostanie wystraszony. -- uśmiechnął się dziadek nad kierownicą.
-- Julia wie, co to znaczy dobrze opiekować się zwierzątkiem. -- zapewniła dziadka Jędrka babcia Bogusia i puściła do niego oko.
A dzień minął Julii bardzo szybko. Była na zakupach, na lodach i na plaży. A wieczorem dowiedziała się, kto wypija mleczko Kizi -Mizi. A później zadzwoniła do niej Maja i opowiedziała o zakupie tornistra, bo Maja po wakacjach też będzie chodziła do szkoły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz