-- Tak, czy to ty Juleńko?
-- Oczywiście, że ja, bo niby kto? Przecież Majka jest jeszcze u babci Jadzi. No, chyba wiesz o tym, że Majka chodzi do pierwszej klasy i babcia odbiera ją ze szkoły. Ja chodzę sama. Przecież już jestem w czwartej klasie. Chyba o tym pamiętasz. Chyba jeszcze nie masz tej, no, skleriozy.
-- Chyba nie mam, ale myślę, że chodziło ci o sklerozę. Myślę, że nie mam, ale kto to wie. Podobno ludzie, którzy mają sklerozę, nie pamiętają o tym, że ją mają, bo to taka choroba. Ale chyba przez telefon nie chciałaś ze mną rozmawiać o sklerozie. -- skwitowała babcia .Julia roześmiała się.
-- Nie chciałam, ale jakoś tak wyszło. Ja chciałam zapytać, czy aktualne jest nasze spanie u ciebie i dziadka. No, wiesz, w tę sobotę. Mama ci chyba mówiła? -- upewniała się Jula.
-- Oczywiście, że jest aktualne.
-- I bawimy się w salon kosmetyczny? Bo jeśli nie chcesz, to możemy znowu bawić się w sklep, ale to już jest chyba nudne? -- dopytywała się wnuczka.
-- Ja myślę, że warto sobie zrobić odmianę. Już chyba przez dwa lata bawimy się w sklep. Każdy by się znudził, bez względu na to jaki to sklep. Już nie mam ochoty kupować i reklamować butów. To samo ze spożywką. Mam dość tego w realnym życiu. -- stwierdziła babcia.
-- To git! Powiem Majce, że bawię się z tobą w sklep. -- szybko powiedziała Julia i już chciała się rozłączyć, gdy usłyszała.
-- Ale bawię się z tobą i z Mają. To jest warunek konieczny naszej umowy.
-- Konieczny, czyli jaki?
-- Czyli, że bez tego ani rusz. Po prostu nie ma zabawy. Jeśli zgadzasz się na wspólną, zgodną i sprawiedliwą zabawę, to z przyjemnością zaproszę was do zabawy w salon kosmetyczny.
-- Ale będą maseczki, malowanie paznokci i te inne ?
-- Oczywiście. Same zdrowe maseczki, które później można sobie zjeść. Nikomu nie zaszkodzą. Nawet takim małym pięknisiom jak wy.
-- To do soboty! Pa!
Późnego sobotniego popołudnia drzwi mieszkania babci Bogusi otwarły się z impetem i wbiegły obie wnuczki.
-- Babciu! A Julka rzuciła swoją kurtkę i to na podłogę!
-- Babciu! A Majka rozrzuciła buty.
-- Cicho sroki! -- roześmiał się dziadek. -- Panienki wrócą do drzwi, przypomną sobie co się mówi, gdy się do kogoś przychodzi i zrobią porządek ze swoimi rzeczami. -- dodał.
-- Takich nieporządnych klientów nie przyjmujemy do salonu kosmetycznego. To luksusowy zakład. -- zapewniła babcia. -- Szatnia jest w szafie w salonie.
Po chwili dziewczynki równo ustawiły butki i powiesiły w szafie kurtki.
-- Gotowe ! Dzień dobry! -- krzyknęły obydwie , wbiegając do pokoju.
-- To gdzie ten salon? -- dopytywała Julka.
-- To gdzie te maseczki ? -- naśladowała siostrę Maja.
-- Personel teraz ma przerwę na kawę. Właśnie ją dopija i już służy szanownym paniom. W ofercie mamy zmywanie twarzy ciepłym mlekiem, czyli tak zwane oczyszczanie twarzy. Później może być położona maseczka nawilżająca i odżywcza ze świeżego ogórka albo maseczka oczyszczająco odżywcza z płatków owsianych, mleka i miodu, a może również maseczka oczyszczająco odżywcza z płatków owsianych i świeżych owoców jagodowych. Te nakładamy jedynie na policzki. Wybór należy do szanownych pań.
-- No to ja wybieram sobie tę z ogórka. -- zachichotała Maja.
-- A ja chcę wszystkie maseczki. -- poinformowała Julia i dodała -- Ale ja będę pierwsza.
-- To ja też chcę wszystkie i na samym początku. Julka zawsze wszystko chce pierwsza. -- oburzyła się Maja. Zanosiło się na niezłą awanturę. Babcia pomyślała, że jeśli szybko czegoś nie wymyśli, to z dobrej zabawy nic nie wyjdzie i cały wieczór zostanie zmarnowany
-- No właśnie Julka, mamy ludziów upiększać. -- podsumowała Maja.
-- A ty się nie mądruj ! Nie mówi się "ludziów", tylko "ludzi". -- odcięła się Julka.
-- Cicho sroki! -- dziadek Jędrek znowu uratował sytuację. -- Ja się kładę, a wy mi robicie pełen zakres zabiegów.
-- Tu macie płatki kosmetyczne, to jest zaparzony ciepły rumianek, a tu ciepłe mleko. Zapytajcie, czym sobie klient życzy zmywać twarz. Po oczyszczeniu wstępnym zużyte płatki tutaj wyrzucamy. -- Babcia wskazała nylonowy woreczek zawieszony na grzejniku. -- Ja idę do kuchni zrobić maseczki.
-- Babciu, a czy dziadek ma swoje zęby? -- zapytała Maja.
-- Z całą pewnością ma jeszcze swoje. Dlaczego pytasz?
-- No bo jedna pani mówiła babci , że nie ma swoich i na noc te sztuczne daje do szklanki. Może ona była u takiej kosmetyczki, która nie znała tych zasad , o których wcześniej mówiłaś. I może wybiła jej zęby.
-- Dobrze, że nie wybiła jej oka! Oj, ty Majka, jaka ty jesteś jeszcze dziecinna.-- powiedziała Julia mieszając w miseczce płatki owsiane z mlekiem i miodem.
-- No, przecież babcia sama nam o tym mówiła, że trzeba uważać, a ta pani naprawdę ma sztuczne zęby. I nie wymądrzaj się, bo sama słyszałaś o sztucznych zębach.
-- Czy w tym salonie doczekam się profesjonalnej obsługi. -- usłyszały głos dziadka.
-- Już biegnę proszę pana. Maże reflektuje pan na maseczkę ze świeżutkiego ogórka. Pyszniutka! -- powiedziała Maja przegryzając plasterek ogórka.
A później zabawa była jeszcze lepsza . Maja i Julia zostały klientkami gabinetu. Pod koniec zabawy wszyscy raczyli się resztkami pysznych maseczek.
-- A jutro na śniadanie życzę sobie tę z miodem w dużej miseczce. -- powiedziała Maja, a Julia jej przytaknęła.
-- Jestem zmęczona i pewnie będę spała jak dziecko ! -- westchnęła Majka idąc do kąpieli.
-- A może tak; będziesz spała jak niemowlę , bo przecież jesteś dzieckiem, chociaż też niezłą kosmetyczką. I ty Julu również . -- powiedział dziadek.
-- Dzięki wam dziadek wygląda olśniewająco! -- roześmiała się babcia, patrząc na błyszczącą łysinę swojego męża.