środa, 4 kwietnia 2018

Otrate i ZanitE

      
Babcia Bogusia i dziadek Jędrek byli już od paru dni w domu. Wrócili ze swojej chaty zasypanej śniegiem i mocno przymrożonej. Mimo, że nastał wiosenny czas, wiosna jakoś nie chciała przybywać w okolice chaty. Zatrzymała się w mieście. Widać tutaj było jej bardzo dobrze. Słoneczko w mieście grzało jak szalone i zrobiło się bardzo wiosennie i wesoło. Promienie słońca coraz częściej zaczęły zaglądać do okien. Zajrzały też przez okno w babcinym domu i z ciekawością zaczęły myszkować po wszystkich pokojach. Drobinki kurzu zwabione złotymi refleksami słońca,  ruszyły w tany, ciesząc się z możliwości zabawy. Babcia Bogusia nie była zadowolona z tych harców. Załamała ręce, pokręciła głową i postanowiła zabrać się za wiosenne porządki. Niedługo miały nastać Wielkanocne Święta. Babcia starała się wysprzątać dom, zanim na dobre ziemię opanuje wiosna. Ta pora roku kojarzyła się jej z lśniącymi oknami, błyszczącymi meblami, wytrzepanymi dywanami i ogólnym porządkiem. Tak było co roku, więc dlaczego tej wiosny miało być inaczej?
Wczesnym rankiem babcia Bogusia  ruszyła do walki z nadmiarem kurzu, brudnymi oknami i pająkami przyczajonymi w różnych ciemnych miejscach mieszkania. Oczywiście najpierw wypowiedziała wojnę wszystkim oznakom brudu i zaniedbania. I jak prawdziwie dobry dowódca walczący z wrogiem, czyli dobry strateg, najpierw postanowiła sporządzić plan taktyczny całej operacji pod nazwą " Bryza". Babcia przeglądnęła całe mieszkanie, zarejestrowała każdą drobinkę kurzu, każdą brudną plamkę. Wszystko zapisała w grubym notatniku i plan sprzątania rozdzieliła na parę najbliższych dni. Oczywiście, aby plan był poprawny,  przy każdym z zajęć wskazała osobę, która powinna zrealizować przydzielone zajęcie. Prace ciężkie przydzieliła dziadkowi Jędrkowi, a także prace na wysokości, z uwagi na jego wysoki wzrost i muskulaturę. Dziadkowi przypadła również walka z pająkami. Przecież wiadomo, że dziadkowie są dzielni i nie boją się nawet najbardziej włochatych pająków. Babcia też nie bała się, ale nie chciała mieć z nimi nic do czynienia, bo napawały ją obrzydzeniem. Dziadek się ich nie brzydził. Łapał delikwenta, przytrzymywał zmiotkiem  i wynosił na łopatce na ogród, gdzie mogły sobie do woli pleść swoje sieci. 
Po paru dniach , gdy babcia  posprzątała już prawie całe mieszkanie, a dziadek powyganiał wszystkie pająki, wczesnym rankiem zadzwonił telefon.
        -- Halo, Babcia? ! Tu Jula. Mam pytanie. Czy mogłabyś dziś zostać z nami? Ja idę na rekolekcje i dziadek mógłby mnie później odebrać z kościoła, a Majka dopiero była chora. Już wyzdrowiała, ale jeszcze nie chodzi do szkoły. Mogłabyś ją trochę popilnować. Później weźmiesz ją do was. I ja tam  przyjadę! To co ? Zgadzasz się? Mama może spokojnie jechać do pracy? -- zapytała Jula.
        -- Z prawdziwą przyjemnością pobędę z wami. Pająki wygonione, warunki prawie sterylne. Jest cudnie i ciepło. Chętnie wystawię nos z domu. -- babcia uśmiechnęła się do słuchawki, chociaż wiedziała, że wnuczka jej nie widzi.
Około południa dziadek zgodnie z obietnicą pojechał po Julę, a babcia Bogusia wraz z Mają poszły na plac zabaw. Słoneczko świeciło jak szalone. Zrobiło się ciepło. Maja postanowiła cała drogę pokonać na nowym rowerku.
        -- Wiesz Babciu, nie musisz się o mnie martwić. Ja znam zasady poruszania się po ulicy. Będzie tak;-- tłumaczyła-- ja jadę i jadę chodnikiem, aż do innej uliczki, która przecina chodnik. Potem staję i patrzę w prawo i w lewo. Jak nic nie jedzie, to przejeżdżam na kolejny chodnik i tak do Orlika. To co, zgadzasz się na taki układ?
        -- Zgadzam się, ale pod warunkiem małego dodatku do umowy. Otóż ty sama nie przejeżdżasz na drugi chodnik. Czekasz na mnie, albo wracasz do mnie i razem przechodzimy na drugą stronę. -- zgodziła się babcia.
        -- To umowa stoi. Wiesz, że jestem rozsądna i znam się na zasadach poruszania po ulicy. Potem pójdziemy na Orlik i poćwiczymy kostki. Jak człowiek chce być zdrowy, to musi ćwiczyć kości. -- dodała.
        -- Chyba będziemy ćwiczyły mięśnie, które podtrzymują kości. -- sprzeciwiła się babcia.
        -- Oj babciu! A jak ćwiczysz te swoje mięśnie, to i ćwiczysz kostki. Bez tego się nie da. -- stwierdziła Maja i wsiadła na rower.
       -- Oj chyba się nie da! -- westchnęła babcia i pomyślała o swoim bolącym kolanie.
I babcia ćwiczyła mięśnie i chyba też kości, bo staw kolanowy czuła podwójnie, a wiadomo, że w stawie tym jest i kość, która nazywa się rzepka i główki dwóch innych kości.  A później przyjechał dziadek i Julia, która zaraz pobiegła pojeździć na rolkach. A potem szybko zrobiła się pora obiadu i babcia musiała wracać do domu. Gotowała  w kuchni obiad, a Maja zrobiła sobie  w dziecięcym pokoju sklep. I napisała na kratce, którą powiesiła na drzwiach "Otrate". Na drugiej stronie kartki napisała "zanitE". I babcia od razu wiedziała, że teraz sklep jest otwarty. Wprawdzie, gdy przyszła Julia od razu zauważyła, że napis powinien zostać zmieniony na "otwarte" oraz " zamknięte". Ale Jula już chodzi do czwartej klasy, a Maja ma siedem lat i jeszcze nie wszystko potrafi poprawnie napisać. Babci i dziadkowi bardzo spodobał się nowy napis widniejący na drzwiach dziecięcego pokoju. I nie mieli nic przeciw temu, że Maja powiesiła go i wisiał nawet w czasie świąt. A święta to magiczny czas pełen kolorowych pisanek i zajączków przynoszących słodycze, ale to już inna opowieść.