niedziela, 21 lutego 2016

Sanki , Pan Bałwan i Jula

  
 

          Kiedy Maja była jeszcze malutka, a Jula trochę starsza Babcia Bogusia i Dziadek Jędrek pojechali do swojego drugiego domu, który stoi na stoku góry. Stok, to taka pochyła łąka, po której bardzo szybko można zbiegać w czasie wiosny, lata, jesieni i zjeżdżać na sankach w zimie. Po białym śniegu saneczki same mkną na dół. Ale później ciężko jest je wciągnąć do góry, bo  nie chcą
współpracować. Jula robi krok w górę, a sanki ściągają ją na dół, jakby chciały tylko zjeżdżać i zjeżdżać, a przecież aby zjechać w dół trzeba najpierw wdrapać się wyżej. Sanki nie są tak mądre  jak Julka i tego nie wiedzą. Sanki nie mają rozumu, tylko same deseczki, szczebelki i płozy. Za to Julia ma dużo rozumu. Jest sprytna i wie, że musi mocno trzymać w dłoni kolorowy sznurek, do którego Tata Lucek przywiązał saneczki. Trzyma więc z całej siły i nie pozwala im uciekać, bo mogłyby zjechać do wody, którą w zimie widać pomiędzy pniami drzew. A wtedy byłby nie  lada kłopot. Woda w zalewie nie jest bezpiecznym miejscem. Ani dla sanek, ani dla Julii. Dziewczynka doskonale o tym wie. A więc Julia mocno trzyma sznurek i wchodzi do góry, a wtedy  sanki posłusznie suną za nią. Niedługo są w miejscu, skąd zaczynała się jazda i znowu mogą gnać w dół tak szybko, że aż Julii podskakuje kolorowy pompon na czapce, a końce szalika fruwają, jak wielkie barwne ptaki. Jula troszkę się boi takiej szybkiej jazdy, ale wie, że rodzice stoją obok i nie pozwolą, aby stało się jej coś złego. Raz nawet nieposłuszne sanki wywróciły się i dziewczynka wpadła w miękki, biały śnieg, jak w ogromną puchową poduchę. Ale za moment obok Juli pojawili się mama i tata. Byli tak szybko, że nie miała czasu, aby się wystraszyć.
W górach u babci i dziadka jest bardzo ciekawie. Można robić wiele różnych rzeczy, ale najważniejsze jest spotkanie z Kacprem i Kajtkiem. Z nimi można ciekawie spędzić czas. Dziadek Jędrek wychodzi z wszystkimi przed dom, a w zasadzie chatę, bo dom zrobiony jest z drewnianych belek i wspólnie lepią białe, śnieżne kule. Potem robią ogromnego bałwana.
Obok chaty Julia dowiedziała się, jak powstaje Pan Bałwan. Tata Lucek zrobił najpierw małą śnieżną kulkę. Później wraz z Julką zaczął tę kulkę toczyć po śniegu, który przyczepiał się i przyczepiał. Kulka z małej robiła się coraz większa i większa, aż była tak ogromna, że Jula musiała ją toczyć z tatą, i Kajtkiem, bo sama nie dawała rady. I tak powstały nogi bałwana, później w ten sam sposób zrobili brzuszek, który tata podniósł i umieścił na pierwszej kuli, a potem zostało im tylko utoczenie głowy. Kulka na nią była mniejsza, zgrabniejsza, a Kacper szybko pobiegł do babci, aby dała dużą marchewkę. I już bałwan miał nos. Dziadek znalazł stare, plastykowe wiaderko i włożył na głowę bałwana. Tata w brzuch wetknął dwie gałązki, które świetnie nadawały się na ręce, a później jeszcze Kajtek przyniósł dwa kamyki na oczy. I dołożył parę małych kamyczków i zrobił bałwanowi usta. A wtedy zobaczyli, że oto stoi nie bałwan, ale prawdziwy Pan Bałwan. Ale już z chmur zaczęły spadać wielkie płaty śniegu, a Babcia Bożenka wyszła przed drzwi i zawołała wszystkich na ciepłą zupę.
Rankiem był duży mróz i Julia mogła oglądać Pana Bałwana  tylko przez okno łazienki, bo rodzice nie pozwolili dzieciom wychodzić przed chatę. Julia trochę bała się, że Pan Bałwan zmarznie i przeziębi się. Jednak Mama Karola wytłumaczyła jej, że bałwanom szkodzi ciepło i słońce, bo wtedy mogą zachorować na chorobę znikających bałwanów. Polega ona na tym, że pod wpływem ciepła bałwany chudną. Stają się smutne i coraz chudsze, aż  całkowicie znikają i zostaje po nich ogromna kałuża wody. Ale tym razem Panu Bałwanowi to nie groziło. Aż do chwili wyjazdu Juli z chaty temperatura za oknem cały czas była bardzo niska.




    

poniedziałek, 8 lutego 2016

Julka - Cebulka



Julka – Cebulka





Prezentacja

Muszę wam przedstawić pewną wyjątkową dziewczynkę. Oto Julka –Cebulka. Tak nazwał ją dziadek Jędrek, gdy zobaczył zdjęcie, które po kąpieli zrobił Julce Tata.
Jasne włosy dziewczynki sterczały na czubku jej mokrej główki, jak listki kiełkującego szczypiorku. Pyzate policzki do złudzenia przypominały pękatą cebulkę.

-Nasza kochana Julka- Cebulka! – powiedział dziadek. I tak zostało.

Gdy Julii jeszcze nie było na świecie, to jej tata, który jeszcze wtedy nie był tatą i mama, która też oczywiście jeszcze nie była mamą, zamieszkali w dużym mieście. Tam urodziła się Julka. Było to bardzo ważne wydarzenie w życiu całej rodziny. Julka była pierwsza dziewczynką, która przybyła do rodziny.

Julka mieszka w dużym mieście, ale często jeździ w odwiedziny do babci i dziadka. Powinnam napisać; do dwóch babć i dwóch dziadków. Mieszkają oni wszyscy w niewielkiej miejscowości, z której pochodzą rodzice Julii. Oczywiście nie wszyscy razem mieszkają. Jedni; babcia Bogusia i dziadek Jędrek mają mieszkanie na parterze małego domku z ogródkiem, a drudzy; babcia Jadzia i dziadek Tadzik mieszkają w bloku, na trzecim piętrze.
Julia lubi odwiedzać obie rodziny. Częściej jednak jest u babci, która mieszka w bloku. Tam właśnie mieszkają rodzice mamy Julii. Tak jakoś przeważnie dziwnie się dzieje, że wnuki częściej przebywają u dziadków- rodziców mamy, niż u dziadków- rodziców taty.
Nikt nie potrafi wyjaśnić , dlaczego. Myślę, że mama jest zawsze troszeczkę ważniejsza, niż tata i dlatego rodzice mamy są ociupinkę ważniejsi, niż rodzice taty. Czasem jest jednak inaczej. Fajnie jest, gdy wszyscy są wyjątkowo ważni. I nikt nie robi różnic, czy to rodzice mamy, czy taty. Przecież wszystkie babcie i wszyscy dziadkowie bardzo kochają swoje wnuki.


Set


Myślę, że Julia częściej przyjeżdża do babci Jadzi i dziadka Tadzia, bo bardzo lubią psa Julii- Seta. Set tu wychował się i też lubi przyjeżdżać do swojego rodzinnego domu.
Druga babcia i drugi dziadek Julii też lubią Seta, ale nie lubią, gdy zwierzęta mieszkają w ich mieszkaniu. Uważają, że zwierzęta nie powinny mieszkać z ludźmi w zbyt małych mieszkaniach. Jest to męczące dla ludzi, a także dla zwierząt. W lecie Set odwiedza dziadka Jędrka w ogrodzie. Tam jest dużo miejsca i nikt wtedy się nie męczy.

Set jest dużym psem. Jest bokserem. To jest taka rasa psów. Ma rudą sierść i śmieszną, ciemną mordkę, która jest trochę spłaszczona. Set jest bardzo spokojnym i cichym psem. Dziadek Jędrek uważa, że to największa zaleta Seta, bo psy nie powinny bez powodu szczekać. Ciągłe szczekanie świadczy o złym wychowaniu psa, albo o krzywdzie, jaka się mu dzieje. Jak widać Set jest szczęśliwym i dobrze wychowanym psem.
Urodził się dużo wcześniej niż Julka. I to nim najpierw opiekowali się rodzice dziewczynki.
Jednak, gdy na świecie pojawiła się Julia, Set przyjął to z prawdziwą godnością. Odstąpił Julii swoje pierwsze miejsce w rodzinie. Ma dla Julii dużo miłości i cierpliwości. Zdarza się, że Julka-Cebulka czasem nadepnie mu na łapę, oczywiście przez nieuwagę. Tata wytłumaczył jej, że tak nie można, bo pieski tak samo cierpią, jak ludzie. A co wtedy robi Set? Odsuwa się i cicho popiskuje. Czasem, gdy Julia bardzo się nudzi, to siada mu na grzbiecie, albo ciągnie go za uszy. Tego Set bardzo nie lubi, ale znosi cierpliwie. On jest starym psem i wie, że Julka nie chce zrobić mu krzywdy, tylko się z nim bawi. Dlatego Julia bardzo kocha Seta i pilnuje, aby nikt o Secie nie zapominał. W lecie pilnuje, aby w misce pieska zawsze była świeża woda.
Już znacie Seta i mogłabym o nim dużo więcej napisać, ale nie jest to książeczka o piesku. Głównym bohaterem tej książki jest oczywiście Julka - Cebulka.





Wiercipięta i czyścioszek


Jaka jest Julia? Julka - Cebulka to wiercipięta. Tak się mówi o kimś, kto nie lubi siedzieć na jednym miejscu dłużej, jak parę minut. Za to bardzo lubi biegać.
Niedawno Julia pobiła swój rekord. Bez przerwy biegała przez dwie godziny i wcale się nie zmęczyła. Wieczorem częściej bardziej zmęczona jest Mama, niż Julia. To Mama wieczorem wcześniej zasypia, chociaż mówi, że usypia Julię. Tata twierdzi, że to Julia usypia Mamę.
Julia lubi myć ręce. Nie zawsze jednak pamięta, że ręce myje się w umywalce, więc próbuje myć ręce w misce klozetowej albo w wiadrze z wodą, którą rodzice umyli podłogę. Julia także bardzo lubi sprzątać w toalecie. Czasem zapomina, że szczoteczka do zębów służy jedynie do czyszczenia zębów, a nie do szorowania podłogi. Dlatego Julia ma zakaz wchodzenia do toalety bez mamy, czy taty.
Łazienka to ulubione miejsce Julki, bo Julia lubi wodę. Dziewczynka bardzo lubi kąpać się.
Nawet, gdy była bardzo malutka, bo miała wtedy zaledwie 57 cm długości, uwielbiała kąpiele. Napisałam o długości, bo malutkie dzieci mają mierzoną długość, a nie wysokość. Myślę, że to z powodu braku tej wysokości. Przecież dzieci cały czas przebywają w pozycji leżącej, bo jeszcze nie potrafią stać.
Kiedy Julia jeszcze nie miała wysokości, ale już potrafiła siedzieć, w łazience pojawiło się małe stadko żółciutkich, gumowych kaczuszek. To tata Julii zauważył kaczą rodzinkę na sklepowej półce i stwierdził, że dobrze jej będzie u Julii. Miał rację , bo rzeczywiście wtedy zaczęła się prawdziwa przyjemność kąpieli. Głównie dla Julki-Cebulki, ale myślę, że też dla kaczek. Przecież kaczki z natury lubią wodę.
Julia codziennie kąpie się w wannie. Oczywiście nie sama. Zaprasza do kąpieli trzy żółte, gumowe kaczuszki, dwie łódki, parę plastykowych zwierzątek, ulubione talerzyki i garnuszki dla lalek, a także słodkiego, gumowego dzidziusia. Tata twierdzi, że niedługo w wannie braknie miejsca dla Julii.
Julia z całą menażerią ma wiele wspaniałej zabawy, pisku, pryskania wodą. Tata Julii zawsze wychodzi z łazienki mokry. Na jego ubraniu jest woda, którą Julka z kaczuszkami wychlapują z wanny. Wszyscy ochoczo chlapią i to na wszystkie strony, a nie tylko na tatusia. To bardzo wesoła zabawa! Tylko, dlaczego mama Julii nie jest z tego zadowolona?

W lecie dziewczynka często kąpie się w dmuchanym basenie, który stoi w ogrodzie dziadka Jędrka i babci Bogusi. Na dworze wtedy jest gorąco, ale woda jest chłodna. Och, jak jest przyjemnie. Obok basenu stoi wielki parasol, aby słońce zbyt mocno nie poparzyło skóry Julki. Za to w wodzie jest tak dużo miejsca, że można tu zmieścić wszystkie foremki do piasku, parę wiaderek, taczkę, kolorowe piłki i dmuchane zwierzątka. I nikt nie jest niezadowolony z tego, że woda rozchlapuje się wokół basenu. Wszyscy zazdroszczą Julce- Cebulce kąpieli. Najprzyjemniej jest, gdy do basenu wchodzą mama Karola i tata Lucek. Ale wtedy jest świetna zabawa! Wszyscy polewają się wodą. I nikt nie złości się, że woda czasem chlapnie do oczu. Julia lubi jak do zabawy dołącza się też dziadek Jędrek. Ależ z Julką szaleje! Babcia Bogusia nie chce dać namówić się na kąpiel i tylko moczy nogi w basenie. Babcia nie potrafi pływać i z pewnością dlatego boi się kąpieli. Julia w basenie ma zawsze założone dmuchane koło do pływania i dmuchane rękawki. Więc jest bezpieczna. Może więc babcia powinna też sobie kupić takie rękawki?
Czasem tata Lucek wrzuca do basenu mamę Karolę, która o to wcale się nie gniewa. Julia nawet przypuszcza, że sprawia jej to wielką przyjemność. Tata też wskakuje do basenu i udaje fokę. Nurkuje pod wodą i chwyta Julię za palce stóp. I Julia wcale się tego nie boi.





Kolekcjonerka

Kiedy Julka miała około 11 miesięcy, bardzo szybko zaczęła mieć wysokość, a wtedy mieszkanie dziadka Jędrka i babci Bogusi zaczęło dziwnie wyglądać. Na rogach mebli pojawiły się przytwierdzone przylepcami gąbki, aby Julia nie nabiła sobie guza. Śmiesznie wyglądały meble z tymi kolorowymi opatrunkami. Jednak Julia i tak nabijała sobie guzy, ale przynajmniej uniknęła części guzów, które mogłaby zdobyć w mieszkaniu babci. Przynajmniej tak myśli babcia Bogusia.
Babcia bardzo dobrze zna się na guzach. Przecież kiedyś także była małą dziewczynką.
Za każdym razem guz pojawiał się u niej wtedy, gdy nie chciała posłuchać mamy, albo taty.
Z Julią było tak samo.
Babcia z doświadczenia wie, że guzy dzielą się na poziome i pionowe. Poziome zazwyczaj pojawiają się przypadkowo i zdarzają się przez nieuwagę. Pionowe są wynikiem wspinaczek. Babcia wykluczyła możliwość powstania części guzów poziomych. Nie znalazła jednak sposobu na likwidację guzów pionowych, bo wtedy musiałaby ponakrywać wszystkie meble i podłogi grubymi kołdrami. A nie ma w domu tylu kołder.
Julia stała się kolekcjonerką guzów. Zaliczyła guzy poziome w czasie biegu z kuchni do pokoju i z powrotem. Były to biegi z licznymi przeszkodami, ale i bez przeszkód. Guzy pionowe zdobyła wchodząc na krzesło, stół, a nawet komodę i kredens.
Wiele lat temu największym kolekcjonerem guzów w rodzinie był tata Julii – Lucek. Teraz jego córeczka z pewnością odebrałaby mu palmę pierwszeństwa, gdyby nie liczne zabezpieczenia.




Mam dwa latka, dwa i pół


Gdy Julka- Cebulka miała już tyle wysokości, że zaczęła widzieć, co stoi na stole i nie musiała ściągać serwety, aby się o tym przekonać, nauczyła się pewnego wierszyka;

Mam dwa latka, dwa i pół.
Brodą sięgam ponad stół.
Mam fartuszek z muchomorkiem.
Do przedszkola chodzę z workiem.
Umiem wierszyk o koteczku,
o niegrzecznym koziołeczku,
o koniku co był w polu.
Nauczyłam się w przedszkolu.

U Julii zgodny z wierszykiem był wiek i wzrost, ale reszta nie zgadzała się. Julia nie miała fartuszka z muchomorkiem. Jednak chodziła do żłobka, właśnie do grupy muchomorków. O kotku znała piosenkę. Kotek z piosenki „wlazł na płotek”. Konika widziała nie na polu, a na wyścigach konnych, na które zabrał Julię tata Lucek.
Pomimo tych nieścisłości Julia bardzo lubiła ten wierszyk. Opowiadał on o tym, że staje się coraz wyższa i mądrzejsza. I to było najważniejsze!


Rower , huśtawka i osa
Jak przystało na córkę taty Lucka, i mamy Karolci , Julka jest dziewczynką, która jeździ na rowerku jak szalona. Co z tego, że jeden jej rowerek ma trzy koła, a drugi nie ma wcale pedałów i trzeba się na nim odpychać nogami? Julka- Cebulka nauczyła się jeździć bardzo szybko. Gdy w prezencie urodzinowym dostała hulajnogę, po prostu chwyciła kierownicę, stanęła na specjalnym stopniu, odepchnęła się i… pojechała. Teraz najczęściej jeździ w kuchni wokoło stołu. Myślę, że gdy dostanie prawdziwy rower z dwoma kołami, od razu popędzi w siną dal. Taka właśnie jest Julka- Cebulka.
Na huśtawce odbija się aż „ do poprzeczki”. Gdyby huśtawka w ogrodzie dziadka Jędrka miała taką poprzeczkę, to tak by się huśtała, ale nie ma i babcia Bogusia boi się, że pewnego dnia Julka po prostu zrobi pełen obrót. Na dodatek Julia czasami huśta się na stojąco. I potrafi huśtać się, stojąc na jednej nodze, a wtedy wszyscy dorośli krzyczą;
- Julka! W tej chwili stawaj na obie nogi, a potem usiądź. A przede wszystkim trzymaj się z całej siły, abyś nie spadła!-
Pewnego razu Julia tak wysoko huśtała się, że w powietrzu zderzyła się z osą. Osa, która leciała pozałatwiać bardzo ważne osie sprawy, zgłupiała. Wystraszyła się, że ktoś ją napadł i chce ją zamordować. Wyciągnęła żądło, które zawsze przy sobie na wszelki wypadek nosi i ucięła napastnika. A to były plecy Juli. Ale bolało!
Za to w nocy czasami Julia ma straszne sny. Śnią jej się wielkie, kręcące się koła, które wirują jak wielkie bąki. I wtedy Julia bardzo krzyczy i płacze. Rodzice zawsze przybiegają do jej małego łóżeczka i zabierają ją do swojego, wielkiego łóżka. Julia wtedy śpi pomiędzy rodzicami i ma same wesołe sny.


Wiosna, lato, jesień, zima

Każde dziecko, a Julia nie jest wyjątkiem, tęskni za słoneczkiem i możliwością swobodnego biegania po ogrodzie. Julia z utęsknieniem spogląda przez okno i obserwuje gałęzie pobliskiego grabu. Wiosną zjawiają się na nich zielone guzki, które pod wpływem słońca pęcznieją, rosną, aż w końcu pękają i nieśmiało pojawiają się zwinięte w rulonik zielone listki. Gdy się rozprostowują, to dla Julki znak, że mama znowu zacznie z nią codziennie wychodzić na plac zabaw. A tam dziewczynka spotka inne dzieci. Julia lubi bawić się z dziećmi.


Lato jest ulubioną porą roku Julki. Wtedy mama Karolcia przyjeżdża do babci i dziadka dużo częściej, niż w jesieni i zimie. W lecie Julia całe dnie spędza na ogrodzie. Gdyby mogła, to chętnie również spałaby na świeżym powietrzu. Gdyby jeszcze z nią spała mama i tata, to nawet nie bałaby się ciemności. Julia bardzo żałuje, że wieczorem w ogrodzie pojawiają się komary. Bardzo ich nie lubi. Brzęczą i nie dają spać, a po swojej wizycie pozostawiają czerwone cętki, które strasznie swędzą i puchną. Mama ich też nie lubi i smaruje Julkę jakimś kremem, którego z kolei nie lubią komary. Ale komary są sprytniejsze. Zawsze znajdą jakieś miejsce, o którym mama zapomniała.
Lato to również wyjazd na wakacje. Julia już była dwa razy nad morzem. Raz nad bardzo ciepłym, kiedy mogła cały czas siedzieć z rodzicami w ciepłej wodzie. Szkoda, że tego nie pamięta, bo wtedy jeszcze była bardzo mała. Drugim razem rodzice wyjechali nad Bałtyk.
Tak nazywa się najbliższe, polskie morze. Julia zapamiętała, że tam było bardzo dużo wody i dużo piasku. Woda była zimna. Napadała na bose nóżki Julki, gdy spacerowała brzegiem morza. Za to wielka piaskownica, którą tata nazywał plażą, była miejscem wspaniałej zabawy. Tata położył się na piasku, a Julka z mamą starały się zakopać go. Jednak tata jest bardzo duży i zanim został zakopany, Julia bardzo zmęczyła się. To ciężka praca, takie zakopywanie tatusia.

Jesienią Julia lubi spacery w parku. Pod butami szeleszczą kolorowe liście, a Set stara się złapać te, które dopiero spadają z drzew. W parku można znaleźć ciemnobrązowe kulki kasztanów i trochę jaśniejsze, bardziej podłużne, żołędzie.
Potem w domu można z kasztanów i żołędzi zrobić ludziki, zwierzątka, korale. To świetna zabawa. Na półce w żłobku, obok okna stoi krasnoludek, którego zrobiła Julia. Pani Krysia tylko trochę jej pomogła. Zrobiła w kasztanach i żołędziach dziurki, w które Julia włożyła wykałaczki i połączyła z innymi. I tak powstał krasnal .


Kiedy na dworze robi się bardzo zimno, z ciemnych chmur zaczynają spadać na ziemię białe płatki śniegu. Gdy Julia odchyla głowę i wystawia język, czuje dotknięcia zimy.
Julia bardzo lubi zimę. Powodów jest wiele. Po pierwsze może jeździć na sankach. Po drugie w zimie przychodzi Mikołaj i przynosi Julii prezenty. Mikołaj, to taki bardzo mądry, stary człowiek w czerwonym płaszczu, który nosi buty taty. Mikołaj musi być bardzo mądry, bo doskonale wie, o jakich zabawkach marzy Julia i właśnie takie przynosi jej w prezencie.
Czasem Julia boi się, że Mikołaj przyniesie jej tylko węgiel i buraki, bo nie zawsze jest grzeczna. Na razie jednak Mikołaj nie pamięta o jej przewinieniach. Może dlatego, że jest bardzo stary. Starzy ludzie nie zawsze mają dobrą pamięć.
Gdy już w parku i na ogrodzie dziadka Jędrka jest dużo śniegu i bardzo zimno, zjawiają się święta i choinka. Julia przepada z ubieraniem choinki. W zasadzie choinkę ubiera tatuś, a Julia tylko podaje mu bombki i kolorowe figurki, które później tata wiesza na choince.
Na choince oprócz ozdób wiszą kolorowe lampki. Mieszkanie nabiera od razu tajemniczego blasku. Atmosfera staje się tajemnicza. Nic dziwnego, że później pod choinką pojawiają się w tajemniczy sposób jakieś paczuszki. Wszyscy dostają prezenty nawet, jeśli nie bardzo na nie zasłużyli.
W czasie świąt Julka z rodzicami odwiedza babcie i dziadków. Wszyscy składają sobie życzenia, łamią się opłatkiem, siadają do odświętnie ubranego stołu i jedzą pyszne potrawy. Są ciasteczka i pierniczki. I można iść na spacer z dziadkiem. A jak śnieg jest miękki i lepiący, można zrobić na trawniku bałwana. Tata z dziadkiem lepią śnieżne kulki i obrzucają się śnieżkami. Julka też rzuca śnieżkami, tylko nie potrafi jeszcze trafić do celu.


Siostrzyczki
W ubiegłym roku wiosna pojawiła się późno, ale za to razem z pierwszymi kwiatkami pojawiła się w domu Maja, siostra Julki-Cebulki. Julia wiedziała już wcześniej, że mama nosi w brzuszku dzidziusia. Julia głaskała okrągłe brzuszek mamy Karolci, przytulała do niego ucho i słyszała jakieś bulgotanie. Czuła jak coś w środku faluje, puka. Mama powiedziała jej, że to będzie siostrzyczka, która z Julą będzie bawiła się. Julia nawet do brzuszka mamy mówiła, bo mama powiedziała jej, że dziecko wszystko słyszy. Opowiadała Julii, jak będą się razem z siostrą bawiły i czasem głaskała falujący brzuszek, a wtedy przestawał falować. Bardzo długo jednak trwało, zanim Julia poznała Maję. Już nie mogła doczekać się. Już myślała, że nigdy się nie doczeka, aż tu nagle niespodzianka! Gdy po paru dniach pobytu u babci wróciła z dziadkiem do domu, przywitała ją mama z małym pakunkiem na ręku. Pakunek wyglądał jak kolorowy naleśnik. W kocyku zawinięty był mały niemowlak. Był łysy i spał. Julię bardzo rozczarował widok siostry. Miała przecież z nią bawić się, a nie chciała. Chciała tylko pić mleko i spać. Czasem tylko popłakiwała żałośnie. W zasadzie nie płakała, tylko „bzykała”, zupełnie jak pszczoła.
Mama z tatą nazwali siostrzyczkę Maja, bo wyglądała jak malutka, okrąglutka pszczółka, no i z powodu tego bzykającego płaczu. Mama nie pozwalała Julii zbyt mocno nachylać się nad dzieckiem i wchodzić do łóżeczka siostry.


Maja szybciutko zaczęła jednak dostrzegać siostrę. Uśmiechała się do niej bezzębnymi usteczkami i widać było, że jest bardzo zadowolona, gdy Julia przytulała się do niej, czy nachylała nad wózeczkiem. I wtedy Julia pokochała Maję bardzo, bardzo mocno. Postanowiła, że zawsze będzie się nią opiekowała, bo jest starszą siostrą. Zaczęła siostrzyczce pokazywać świat. Pokazuje, jak można bawić się. Opowiada jej o Secie i innych pieskach. Maja też trochę zmieniła Julkę. Pokazała starszej siostrze, że można spać w swoim łóżku. Do tej pory Julka spała z rodzicami, jednak postanowiła, że jednak będzie spała w swoim łóżeczku. Jeśli malutka Maja nie boi się spać sama, to i ona może spać bez rodziców. Od tego czasu Julia śpi w swoim łóżeczku, Maja w swoim, a rodzice śpią osobno.
Gdy Maja zaczęła siedzieć, Julka uczyła ją różnych zabaw. Pokazywała Mai, jak się kręci głową, jak macha się rękami, jak robi się „ pa, pa” i „ kosi , kosi”, a także „ moja , moja” . Dziewczynki bawiły się świetnie i śmiały do rozpuku. I nie miał znaczenia fakt, że Maja jeszcze nie chodziła i nie miała wzrostu. Niedługo zresztą zaczęła mieć wzrost, gdy nauczyła się chodzić, a wtedy Julia zaczęła pokazywać jej świat i uczyła wszystkiego, czego sama nauczyła się, bo bardzo kocha swoją siostrzyczkę.
Julka cieszyła się, gdy u Mai zaczęły pokazywać się zęby. Jeden po drugim. To było bardzo dziwne. Był jeden ząb, a pozostałe trzy tylko czekały, aby niepostrzeżenie przebić się przez spuchnięte dziąsła. Jula z tego zdziwienia i radości, że siostrzyczka też będzie miała zęby ściskała ją tak bardzo, że mama krzyczała, aby robiła to mniej intensywnie, bo udusi siostrzyczkę. Mai to jednak zupełnie nie przeszkadzało.
Z chodzeniem Mai było bardzo dziwnie. Na początku Maja zaczęła za Julią przesuwać się. Nie, nie pomyliłam się. Maja jeszcze nie chodziła, ale potrafiła pokonać niemałą przestrzeń, posuwając się na pupie i jednej nodze. Druga noga służyła jej do odpychania się. Julia nie mogła nadziwić się, jaka sprytna jest jej siostrzyczka. Nie chodziła, a wszędzie docierała. To dopiero sztuka!



Przedszkole

Julka-Cebulka lubi bawić się z innymi dziećmi. Na placu zabaw poznała latem małą Natalię, która była zapisana do przedszkola i od września miała zacząć tam chodzić.
Julia też bardzo chciała pójść do przedszkola, bo mama powiedziała jej, że przedszkole, to taki żłobek dla trochę starszych dzieci, czyli miejsce gdzie jest dużo dzieci, dużo zabawek i panie, które pilnują dzieci, aby nie zrobiły sobie krzywdy. W przedszkolu rodzice zostawiają dzieci na czas, kiedy nie mogą się nimi opiekować, bo muszą pracować.
Mamusia wyjaśniła Julii, że głównym powodem pracy jest konieczność zarobienia pieniędzy na jedzenie, ubrania, opłaty i przyjemności, a także książki i zabawki. Nie wszystkie mamy mogą zostać z dziećmi w domu. Niektóre muszą zarabiać pieniądze.
Julia pomyślała sobie, że przedszkole musi być wspaniałym miejscem i zazdrościła Natalii.
Poprosiła rodziców, aby zapisali ją do przedszkola. Niestety wszystkie miejsca były już zajęte. Julia pomyślała sobie, że była bardzo niegrzeczna, skoro nie chcą jej przyjąć i było jej bardzo smutno, wtedy tata dowiedział się, że w przedszkolu katolickim, prowadzonym przez siostry zakonne, jest wolne miejsce. Zapisał tam dziewczynkę. Siostry zakonne, to takie panie, które bardzo często modlą się, wszystkie mieszkają w dużym domu, z daleka od domu rodzinnego i chodzą w habitach, czyli specjalnych ubraniach. Mają zasłonięte włosy, długie sukienki i nie mogą wyjść za mąż.

Julia bardzo ucieszyła się, że może chodzić do przedszkola. Bardzo dziwiła się innym dziewczynkom i chłopcom, że boją się przedszkola i czasem nie chcą w nim zostawać. Jula uczy się tam wielu piosenek, wierszyków i bawi się z innymi dziećmi.
W styczniu zaprosiła do przedszkola babcie i dziadków na ich święto. Pokaże im, jak wspaniale jest w przedszkolu i ile mądrych rzeczy się tam nauczyła.

Poczytaj mi mamo


Odkąd Julia pamięta, wieczorem, gdy już leży w łóżku, jest bardzo przyjemny moment. W drzwiach sypialni staje mama z kolorową książką. To sygnał, że już nie ma hasania po łóżku, chowania się pod kołdrę i poduszkę.
Mama poprawia pościel, układa obok Julki oraz Mai ich przytulanki i mówi, że już czas na wyciszenie.
Julia z ciekawością spogląda na okładkę książki. Bardzo lubi książeczki o Basi. Z nich dowiaduje się, w jaki sposób z różnymi sprawami radzi sobie inna dziewczynka właśnie o imieniu Basia. Teraz z Julią czytanych opowieści wysłuchuje Maja.
Maja też lubi te wieczorne spotkania przy książce. Julia myśli, że wszystkie pluszowe zabawki i lale też są bardzo zadowolone. Spokojny głos mamy Karolci uspokaja. W pokoju robi się senna atmosfera. Powieki same opadają na oczy. Julka jeszcze stara się panować nad snem. Co chwilę otwiera oczy, ale czuje, że powieki są coraz cięższe. Po chwili już nie wie, czy to senne marzenia, czy dalszy ciąg czytanej książki. Usypia.
Czasem w nocy słyszy płacz Mai i myśli, że przyśniło się jej coś smutnego, albo znowu bolą ją dziąsła i najczęściej bardzo żal jej siostry. Budzi się i długo nie potrafi zasnąć, mimo tego, że mama śpiewa cichutko śliczną kołysankę o malutkiej Dorotce. Mama bardzo ładnie śpiewa. Julia też nauczyła się paru piosenek i czasem śpiewa z mamą, ale w nocy nigdy tego nie robi. Julia wie, że noc jest do spania






Dzień babci i dziadka

Co roku pod koniec stycznia jest święto wszystkich babć i dziadków. W tym roku babcia Bogusia z dziadkiem Jędrkiem postanowili wyjechać w góry i gdy wszystkie babcie jadły wraz z wnukami dobre ciastka, oni wracali samochodem do domu. Mieli długą drogę do przebycia. Julia postanowiła złożyć im życzenia przez telefon. Poprosiła tatusia, aby wykręcił numer komórkowy babci Bogusi i powiedziała.
- Kochana babciu, życzę ci, abyś była zdrowa , zdrowa i abyś miała bardzo dużo naklejek. –
Tata śmiał się i powiedział, że to była sprzedaż wiązana, bo Julia bardzo lubi naklejki i najczęściej dostaje właśnie od babci Bogusi książeczki z naklejkami. Jednak babcia doceniła życzenia Julki. Dziewczynka po prostu życzyła jej dużo tego, co sama chciałaby mieć.
I to były naprawdę piękne życzenia. W domu na babcię i dziadka czeka niespodzianka.
W zeszłym roku na urodziny babci Julia zrobiła laurkę i zamiast podpisu odbiła kolorowy odcisk swojej rączki. Później obok niego odbiła taki sam odcisk rączki Mai. I babcia miała wielką niespodziankę. Teraz laurka wisi na ścianie w pokoju i już od drzwi widać, że jest piękna.




Góralka

Julia bardzo lubi swoją ciocię Stellę, siostrę taty. Odkąd tylko pamięta, zawsze lubiła ciocię. Ciocia potrafi doskonale bawić się z Julią i zrobiła jej na rękę prawdziwą bransoletkę. Ciocia potrafi robić korale, bransoletki i to najczęściej dla dorosłych. A tu taka niespodzianka! Julia poczuła się, jak bardzo dorosła osoba, a w zasadzie tak poczuła się jej ręka. Spogląda na bransoletkę bardzo często, aby upewnić się, że jeszcze tam jest. I czuje się bardzo dumna. Julia lubi bransoletki, gumki do włosów i kolorowe spineczki z motylkami i kwiatkami. Od mamy dostała też błyszczyk do ust. Ma on chronić jej usta przed zimnem, ale wygląda, jak prawdziwa szminka i Julia też z tego powodu jest bardzo dumna.
Gdy ciocia Stella ma bardzo dobry humor, nazywa Julię Góralka. To z powodu mocnego głosu dziewczynki. Julia bardzo lubi śpiewać i robi to bardzo głośno, ale równie głośno pokrzykuje do Mai i tresuje Seta. Ciocia Stella twierdzi, że Julia tak krzyczy, jakby stała gdzieś w górach na hali i naganiała owce. Julia musi kiedyś zobaczyć, jak pokrzykuje się na owce, aby weszły do zagrody. Bardzo jest ciekawa, czy rzeczywiście ma głos , jak góralka.





Farby, kredki i trampolina


Babcia Julii , gdy chce się zrelaksować , to maluje obrazy. Julia też lubi malować. Dostaje od rodziców książeczki z obrazkami do kolorowania. Nie zawsze kolory trafiają, gdzie trzeba. Czasem są nieposłuszne i wystają poza linie. Julia nie wie, jak to się dzieje, bo bardzo się stara, aby nie wychodzić z kolorami poza linie. Jednak nikomu to nie przeszkadza i wszyscy namawiają Julię, aby nadal starała się jak najwięcej kolorować. Babcia mówi, że ćwiczenie czyni mistrza. Julia nie do końca wie, co to znaczy, ale nie zraża się i nadal koloruje. Najbardziej Julia lubi malować rękami. Mama kupiła jej specjalne farby do malowania rękami. Niedawno babcia dostała mms- a ze zdjęciem Julii. Dziewczynka miała na nim ręce zielone, aż po łokcie, a mama Karolcia podpisała zdjęcie „ Pani Szrekowa”. Gdyby miała niebieskie, mogłaby podpisać „ Smerfetka”.
Mama Karolcia czasami pozwala Julii na brudzenie się. Może po deszczu biegać w gumowcach po kałużach i robić babki z błota. Oczywiście później mama wsadza Julię do wanny i używając mydła oraz ciepłej wody, dokładnie zmywa z niej błoto.
Set też lubi biegać po kałużach, mimo iż jest już starym psem, ale bardzo nie lubi mycia łap w wannie.
Do niedawna ulubionym zajęciem Julii było układanie puzzli. Julia jest bardzo spostrzegawcza i szybko potrafi ułożyć nawet bardzo trudny obrazek. Na dzień dziecka tata kupił Julii ogromne pudełko z puzzlami. Teraz może układać puzzle do woli. Czasem zaprasza do zabawy swojego ulubionego kuzyna – Kajtusia. Kajtuś też lubi układać puzzle i wcale mu nie przeszkadza, że większość obrazków przedstawia różne księżniczki.
Kajtuś jest drugim kuzynem Julii, bo pierwszy to Kacperek. Jest on nastolatkiem i mówi, że już nie lubi bawić się z małymi dziewczynkami. Woli czytać grube książki. Julia podejrzewa jednak, że chętnie razem z nimi poskładałby puzzle, gdyby nie wstydził się innych osób.
Ciocia Stella nazywa Kajtusia i Julię „szatańską dwójką”. Julia myśli, że to dlatego, że razem z Kajtusiem lubią szybko biegać, wysoko hustać się i głośno krzyczeć.
Od kiedy w ogródku dziadka Jędrka i babci Bogusi pojawił się batut, oboje są mistrzami podskakiwania. Mogą bardzo długo skakać w kółko, jak kangury i w ogóle ich to nie męczy. Kacper woli kłaść się wieczorem na trampolinę i przez lornetkę oglądać gwiazdy.

cdn...