-- Babciu, dziadku, jesteśmy! -- Z drewnianego tarasu dochodził odgłos tupania i wesołe głosy wnuczek. Za moment drzwi otwarły się i do wnętrza wraz z powiewem zimnego powietrza wpadła Julia. Na plecach miała kolorowy plecaczek, a spod pachy zwisał jej Kłapouchy, bez którego nie potrafiła zasnąć. Za Julią człapała zaspana Maja. W ręce niosła kolorową poduszeczkę i trzy maskotki. Obie dziewczynki rzuciły się babci na szyję. A za chwilę przeniosły się do dziadka i obściskiwały go z całych sił.
-- Gdzie rodzice? -- zapytał dziadek Jędrek, oswobodziwszy się z niedźwiedziego uścisku Mai. Ta machnęła ręką.
-- Idą! -- powiedziała.
-- Chciałam powiedzieć, że gramolą się. Mają strasznie dużo bagaży do zniesienia. Ciemno jest, to trudno się schodzi. Na stoku jest ślisko. Można zęby powybijać. -- wyjaśniła.
-- Jakbyś sobie wybiła, to odpadłaby ci wizyta u dentysty. -- powiedziała Julia.
-- Ale wybijanie zębów boli, więc to mi nic nie da. Nie opłaca mi się. -- stwierdziła Maja.
-- No trudno, coś za coś! Albo dentysta, albo wybite zęby. Mama i tak ci nie odpuści. -- stwierdziła Julia, zdejmując plecak.
-- Babciu, a ona nie może jeść słodyczy, dopóki nie da sobie załatać zębów. -- poinformowała. Maja od razu nadęła policzki.
-- Nieprawda! Mogę jeść, tylko za każdym razem muszę po nich myć zęby. -- wyjaśniła obrażona na siostrę.
-- Ale mi się chce pić! Chyba umrę z odwodnienia. -- stwierdziła.
-- Nie przesadzaj! Przecież całą drogę piłaś wodę. Tak szybko się nie umiera. Tak można tylko na pustyni, gdy bez przerwy świeci słońce i jest gorąco. A tu jest zimno ! -- wyjaśniła Julia.
-- Babciu! A może tak zrobiłabyś trochę kakałka? -- zapytała Julia i dodała. -- Twoje kakałko jest pyszniutkie. Całkiem mi się komponuje ze snem.
-- Tak, tak! Najlepiej zrób dużo, bo mi się też komponuje. -- przytaknęła Maja.
-- A może tak od razu pójdziecie na górę do swojego pokoju. Wszystko wam przygotowałam. Możecie się rozbierać. Wypijecie kakao, coś zjecie, a później kąpiel i do łóżka. Jutro czeka was przygoda.
-- A jaka? -- zapytała Maja --, bo jeszcze się nie zdecydowałam, czy zostaję z wami i Julką, czy wracam z rodzicami.
-- Musisz do jutra wiedzieć, czy tydzień wytrzymasz z daleka od rodziców. Nie ma szans, aby zaraz po was przyjechali. Za dużo kilometrów. Wrócicie dopiero z nami. -- powiedział stanowczo dziadek.
-- Jestem w rozterce! -- stwierdziła Maja. W tym momencie w drzwiach chaty pojawił się tata, obładowany bagażami. Za nim szła mama, która też miała obie ręce zajęte pakunkami.
-- Co to za rozterki, Majciu? -- mamę Karolinę zaciekawiła wypowiedź młodszej córki.
-- No, wiesz, to o czym rozmawiałyśmy w drodze do chaty! -- niechętnie wyjaśniła dziewczynka.
-- Dasz radę ! -- powiedział tata.
-- Pewnie, że da radę! -- potwierdził dziadek.
-- Nie byłabym taka pewna. -- Julia przypomniała sobie swój pierwszy wyjazd bez rodziców.
-- Nie strasz Mai. Ona jest inna, niż ty. -- powiedziała mama.
-- Jutro rodzice wyjadą, a my pojedziemy na basen, na lodowisko. A czy przywiozłyście swoje figurówki? I stroje kąpielowe? -- dopytywał dziadek.
-- Ja przywiozłam wszystko! A czy Majka coś wzięła , to nie wiem. -- powiedziała Jula.
-- Julka! Denerwujesz mnie. Czy ty myślisz, że ja mam pamięć, jak nasz stary dziadek?
-- O kogo ci chodzi? Czy może mówisz o mnie? Ja nie jestem stary i pamięć mam jak starzy górale. Dobrą, tylko krótką. -- roześmiał się dziadek Jędrek.
-- Coś ty, mój kochany dziadziusiu! Ty nie masz krótkiej pamięci. Chodzi mi raczej o dziadka Kazia.-- Maja przymilnie popatrzyła w oczy dziadzia i przytuliła buzię do jego szorstkiej brody.
-- Kłujesz! -- zapiszczała, odskakując od fotela.
-- To chyba na waszą cześć będę musiał się ogolić, moje królewny!
Gdy tylko rodzice wyjechali, a dziadek skrócił brodę, zabrał dziewczynki na lodowisko. Jednak nie była to udana wyprawa, bo Maja szybko zmarzła w palce u nóg i musieli wracać, chociaż Jula ostro protestowała. Przecież chciała wypróbować swoje nowe figurówki, które znalazła pod choinką.
Jednak dziadek był nieugięty. Dziewczynki wróciły do domu bardzo zmęczone. Za to w nocy babcię zbudził niespokojny sen młodszej wnuczki. Maja jęczała i sapała. Gdy babcia ją delikatnie zbudziła , usłyszała.
-- Babciu, brzuch mnie boli. Chyba zjadłam za dużo słodyczy. Mama pozwoliła mi zjeść lody i ciastko, a potem jeszcze jadłam cukierki. A ty na kolację zrobiłaś mi kakao. I przejadłam się słodyczami. -- poskarżyła się Maja.
-- Wiesz Majeczko, nie warto się martwić, bo będzie dobrze. Zaparzę ci specjalnej herbatki, którą zwykle parzyłam swoim dzieciom, gdy objadły się. To miotełka, która wymiecie z twojego brzuszka wszystko, co szkodzi. Do jutra będzie dobrze. Wyzdrowiejesz. -- pocieszyła babcia.
I tak się stało. Wypity przez Maję rumianek spowodował torsje, a później dziewczynka lepiej się poczuła. Obok spała Jula, ale nic nie wiedziała o chorobie siostry. Taki miała twardy sen. Babcia czuwała przy łóżku Mai do chwili, aż dziewczynka spokojnie usnęła. Kolejny dzień był wspaniały, bo zaświeciło słoneczko, a śnieg na górce aż prosił się, aby zjeżdżać po nim na sankach. Ubrane cieplutko obydwie dziewczynki zjeżdżały z góry, aż pod samą bramę . A później huśtały się na plastykowej huśtawce, zwisającej z drzewa. Dziadek musiał Julię przywiązać do huśtawki specjalnymi szelkami, takie figury robiła. Dziadek bał się, aby nie spadła i nie zrobiła sobie krzywdy.
Następnego dnia cała czwórka postanowiła udać się do Leska na basen. Woda w basenie była cieplutka. Dziadek od razu poszedł do pana ratownika i pod jego okiem doskonalił sztukę pływania, a babcia Bogusia wraz z wnuczkami rozgościły się w najmniejszym basenie. W zasadzie babcia siedziała na skraju basenu i przyglądała się wnuczkom szalejącym na zjeżdżalni. Były jedynymi użytkownikami baseniku. Maja, która na ramionach miała przypięte dmuchane rękawki, co chwilę wchodziła na szczyt zjeżdżalni, przybierała różne pozy, a babcia udawała, że pstryka jej zdjęcia. Po czym dziewczynka krzyczała.
-- Uwaga ! Oto słynna pływaczka Maja. Proszę obserwować jej niepowtarzalny zjazd do wody. Co za perfekcja drodzy państwo. -- wdzięczyła się dziewczynka.
Julia na poczatku próbowała zjeżdżąć razem z młodszą siostrą, ale po chwili zniudziła się. Patrzyła z politowaniem na Maję i w końcu skomentowała.
-- Popatrz, jaka z niej aktorka! Ale się wygina i popisuje. Nie mogę na nią patrzeć! -- wydęła usta i wyszła z basenu.
-- Babciu, idę na większą ślizgawkę. Jej wylot jest za twoimi plecami. Tam jest bardzo płytko. Zobaczysz mnie, jak odwrócisz głowę. A kiedy ten dziadek skończy lekcje i będziemy mogli wszyscy normalnie pływać? -- zapytała.
W tym momencie wrócił dziadek i cała czwórka weszła do średniego basenu.
Julia szalała w wodzie. Pływała, nurkowała i bawiła się świetnie. Maja, wyposażona w rękawki i dziadka, też pławiła się jak mała foczka, a babcia mogła skorzystać z bąbelków i biczy wodnych.
Zadowoleni, odprężeni wesoło wracali do chaty. Jeszcze zatrzymali się pod sklepem, aby dokupić bułek na kolację. I gdy dziadek poszedł na zakupy, Maja nagle zrobiła się zielona na twarzy.
-- Babciu, ja uważam, że ona zaraz będzie rzygać. -- Powiedziała Julia, wytrącając babcię z zamyślenia.
-- Nie mówi się rzygać, tylko wymiotować ! -- słabo zaprotestowała Maja. Babcia Bogusia szybko odpięła pasy i chwyciła za pusty plastykowy worek, który przystawiła do twarzy wnuczki. W tym momencie w wnętrza Mai wydostała się istna fontanna.
-- Coś ty, cały basen wody wypiłaś ? -- zdziwiła się Julia.
-- Więcej nas nie wpuszczą, jak zobaczą co się stało. -- dodała z humorem. Ale Mai nie było do śmiechu. Gdy Dziadek wrócił, sytuacja była opanowana, ale Maja do końca dnia miała zielonkawy odcień buzi. Kolejne dnie dziewczynki poświęciły na malowanie obrazków na szkle. Przygotowały prezenty dla osób, które najbardziej lubią. Chciały im przywieźć pamiątki ze swoich zimowych ferii.
Julia nawet próbowała malować na płótnie. A gdy wszystkie prace wyschły i zostały zapakowane, a dziewczynki spakowały swoje torby, Julia powiedziała.
-- Wiesz babciu, to były piękne i szalone ferie, chociaż trochę zarzygane. A na drogę, to lepiej kup dla nas "Lokomotiw", bo nie ręczę, czy zdołamy dojechać do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz