O przygotowaniach do wyjazdu z rodzicami i o tym co można znaleźć w starych szpargałach.
Dominika tego dnia wstała lewą nogą, a może i nie lewą, bo nie pamiętała. Natomiast dalsza część poranka i tak była na tyle pechowa, że pomyślała, iż jednak być może pierwszą nogą, którą dotknęła podłogi, była lewa. Po pierwsze zaspała. Za oknem padał deszcz. Kołderka była cieplutka, dobrze się jej spało, bo usnęła tuż po północy. Usnęła nad książką, a w zasadzie na książce, bo nadrabiała zaległości. Próbowała poprawić ocenę. Od zawsze miała awersję do geografii. I co tu dużo mówić, Dominika nie lubiła walczyć ze swoimi awersjami. Dopiero zbliżający się koniec pierwszego półrocza i wizja jedynki wystawionej w dzienniku, na razie tylko ołówkiem, wybuchł w jej świadomości jak raca, i przypomniał o konsekwencjach. Tata był zawsze bardzo konsekwentny i dotrzymywał słowa. A już w chwili, gdy przeglądał jej oceny w dzienniku elektronicznym, zagroził, że jeśli nie weźmie się za naukę, to na zimowisku może pożegnać się z jazdą na nartach, lodowiskiem, wizytami w czekoladziarni, cukierni i innymi przyjemnościami. A gdy Dominika stwierdziła, że w takim razie woli zostać z babcią i dziadkiem, po czym dodała, że smoli takie ferie zimowe, tata stanowczo oświadczył, że na ferie wyjedzie, bo w mieście jest fatalne powietrze i dobrze parę razy w roku pooddychać czystym powietrzem. Na wycieczki z nimi też będzie jeździć, aby przez szybę w aucie dobrze widziała co traci, a z czego przy odrobinie dobrej woli mogłaby skorzystać. Przy czym tata odwrócił się na pięcie i wyszedł z ich pokoju ale jeszcze w drzwiach odwrócił się i spojrzał w stronę Natalii.
-- Chciałem tylko dodać, że to co miałem do powiedzenia Dominisi dotyczy również ciebie, Natko. Nie myśl sobie, że nie wiem, iż i ty masz tyły z nauką i grożą ci jedynki. Abyście nie zapomniały przypadkiem, że macie zaległości, to dokonam konfliskaty telefonów, komputer, telewizor i większość przyjemności. Taka sytuacja będzie trwała do pierwszego dnia ferii, czyli do końca pierwszego półrocza. Codziennie mama będzie wam udostępniała telefony na pół godzinki, abyście mogły porozmawiać z koleżankami, dziadkami, babciami. Komputer będzie przysługiwał tylko na czas udziału w lekcjach. I to tylko w celu nauki. Jeśli na półrocze poprawicie oceny, wszystko wróci do normy. Jeśli nie, to już znacie dalsze konsekwencje.-- Tata spojrzał na córki spokojnie, bez zbytnich emocji oczekując na ich reakcję.Natalia się oburzyła.Właśnie miała zamiar poszukać sobie w internecie, być może na allegro nowej uprzęży dla królika Otella. Chciała zaimponować Zuzi, która miała śliczną, nową, czerwoną uprząż dla swojego pupilka. Jej Otello nie mógł być gorszy, a tu klapa. Natalia miała tyły z matematyki i również z geografii, którą nijak nie pojmowała. Dominika też nie była matematycznym orłem. Tak jak mówił dziadek, przy obydwu jego małych orlątkach spokojnie można było otwierać okna, bo miał pewność, że nie wylecą.
-- To niesprawiedliwe! My nie mamy predyspozycji do przedmiotów ścisłych! To nie fer! Rodzice nie powinni stać na drodze do szczęścia swoich dzieci, tylko im pomagać. Gdzieś czytałam, że rodzice są zobowiązani symulować rozwój dzieci. -- zbuntowała się Natalia i dodała.
-- Ja mam predyspozycje do zwierząt, szczególnie do koni, psów, królików i w ogóle mam zdolności do tańca i śpiewu. A wy z mamą w ogóle nie rozwijacie moich zainteresowań. Dominika może chodzić na salę i przygotowywać się do sparingów. Zapisana jest też na lekcje nurkowania. A ja? Mam nowe profesjonalne baletki i nie mogę brać lekcjach baletu, ani lekcjach śpiewu, bo nie ma kto mnie wozić. Mama stwierdziła, że same lekcje jazdy konnej na razie mi wystarczą. I tylko słyszę ciągle; ucz się, ucz się!
-- Stymulować, a nie symulować, przestań się kompromitować! I zamilknij kobieto, bo nam się nie będzie opłacało! -- wysyczała Dominika, patrząc na marsową minę taty.
-- Jakbym był na twoim miejscu, posłuchałbym siostry. W tym momencie ma rację. A u ciebie teraz jest według starego przysłowia " sama świnia ryje i sama kwiczy". Ja za ciebie nie będę się uczył. I nie będzie żadnych dodatkowych lekcji, dopóki nie weźmiesz się za naukę. Lenisz się, nie uczysz, to i jedynki się posypały. Jak nie weźmiesz się do pracy, to kiepsko widzę twoją sytuację na pierwsze półrocze. I już z wami nie dyskutuję. Jak chcecie z samochodu oglądać innych szalejących na śniegu, to dalej leżcie na bułach i zbijajcie bąki. -- zagroził tata i wyszedł z pokoju.
W tym momencie Dominika i Natalia zrozumiały, że to nie przelewki. Żadnej z nich nie opłacało się marnowanie tak fajnego wyjazdu w góry. W dodatku tym razem tata umawiał się na wyjazd ze swoimi znajomymi, z którymi od paru lat spędzali wakacje, a czasem wyjeżdżali na z nimi na krótsze wyjazdy. Dominika i Natalia bardzo lubiły córki pana Mieczysława i pani Zdzisi. Pomna tej przestrogi, Dominika postanowiła nie igrać z ogniem i wieczory spędzała na nadrobieniu zaległości. Natalia przekalkulowała wszystko i doszła do wniosku, że przy łucie szczęścia powinna jakoś zaliczyć geografię i matematykę. Nawet wystarczy, jakby dostała na półrocze ocenę mierną. To jej na razie wystarczy. Podgoni wszystko w drugim półroczu. A jeśli przeliczyła się, to trudno, spędzi ferie jako obserwator. Ryzyk fizyk, stęknęła i wróciła do zabawy z Otellem.
* * *
W przeddzień wyjazdu obydwie dziewczynki postanowiły odwiedzić babcię Bogusię i dziadka Olka. Podczas ostatniej wizyty Dominika zostawiła u nich swoją nowo zakupioną czapkę i rękawice narciarskie.
-- Chodź młoda , pożegnamy się z dziadkami. Obiecałam babci pomoc w wyciąganiu pudeł z najwyższej półki. W jej szafie w przedpokoju można pudła dosięgnąć tylko z drabiny, a ostatnio babcia ma zawroty głowy i sama nie może. Dziadek spędza całe dnie w piwnicy na majsterkowaniu i babcia nie może liczyć na jego pomoc. Mówiła mi, że dziadek jest teraz w szale malowania sztachet do nowej bramy. Obiecała też dać nam przed wyjazdem jakieś kieszonkowe, to będziemy miały na pamiątkowe duperele. Chciałam przywieść Ance z naszego wyjazdu w góry takie śmieszne magnesiki na lodówkę. Ona ma straszne parcie na magnesy. Już ma na lodówce chyba ze dwudziestkę, a może i więcej. Mówię ci, cała lodówka jest oklejona tymi magnesikami. Ja tego nie kapuję, jak można chcieć magnesy, a nie jakiś fajny kosmetyk, albo maskotkę. Trzeba mieć kuku na muniu, jak to mówi nasza mama. Ale poza tym Anka jest fajna kumpela.
-- No, przecież wiem , a ty życia nie znasz, to nie wiesz! Stara i durna! -- skwitowała Natalia. I wykrzywiła się do siostry.
-- Zamknij twarz, jak nie chcesz zarobić z liścia ! -- odgryzła się Dominika.
-- To powiem starym, że używasz przemocy i chwytów z maty. I skończą się twoje zajęcia. -- odparowała Natalia.
Tym razem Dominika spasowała . Uznała, że nie warto nakręcać emocji. Po chwili obydwie dziewczynki stukały do drzwi mieszkania babci. Babcia z dziadkiem mieszkali niedaleko i siostry były częstymi gośćmi w ich domu.
-- O dobrze, że was widzę. Dominisiu , wejdź na drabinę i powyciągaj te trzy pudła, które stoją najgłębiej. Już nie pamiętam, co do nich wkładałam, a i tak powinnam tam trochę odkurzyć oraz przejrzeć, które rzeczy można powyrzucać. Przypuszczam, że sporo tam niepotrzebnych gratów. Tylko zbierają kurz. Będę od ciebie odbierała pudełka. A potem przytrzymam odkurzacz i powinnaś dosięgnąć do ostatniej półki. Trzeba poodkurzać.
-- Już się robi! -- krzyknęła Dominika, zgrabnie wskakując na stopnie drabiny.
-- To wszystko mam ci podawać? -- zapytała.
-- A dużo tam jest tych gratów? To może i ja pomogę odbierać pudła. -- zaproponowała Natalka.
-- Dla bezpieczeństwa wystarczy, że ja będę odbierała pudła i podawała tobie. Załącz odkurzacz. Każdą paczkę trzeba dokładnie odkurzyć. -- poinstruowała babcia Bogusia.
Przez kwadrans pracowały zawzięcie, żartując, wypisując na warstwie kurzu napisy w stylu; ty brudasie lub mycie skraca życie... Natalia odkurzała i składała pudełka w kącie przedpokoju.
-- Myślę, że to już koniec. -- stwierdziła babcia Bogusia.
-- Babciu, ale tu w kącie jest jeszcze jeden mały pakunek, związany czerwoną wstążeczką. -- zaciekawiona Dominika wspięła się na palce i sięgnęła w głąb szafy. Po chwili wydobyła mała paczuszkę listów zapakowaną w szary, miejscami porozrywany papier i przewiązaną kolorową tasiemką.
-- Ale skarb odkryłaś! To moje stare listy, które zbierałam jako nastolatka. Gdy wyszłam za mąż za dziadka, szkoda mi było ich wyrzucać i schowałam do starej szafy. Widać po powodzi zostały umieszczone w tej ściennej szafie wraz z innymi pamiątkami. Wtedy pomagali nam różni znajomi ! A ja myślałam, że woda zabrała moje pamiątki. O, jest tu nawet moje zdjęcie!. Miałam na nim chyba tyle lat, co ty teraz, Dominiko. -- Babcia patrzyła na zawiniątko i cieszyła, jak mała dziewczynka.
Gdy Natalia i Dominika nakarmione oraz wyściskane po dwóch godzinach poszły do swojego domu, babcia Bogusia rozwiązała kokardkę, którą sama wie lat temu związała stosik korespondencji. I popijając aromatyczną herbatę poszła na spotkanie ze swoją dużo młodszą wersją.