poniedziałek, 24 kwietnia 2017

o mały włos , a chytry dwa razy by stracił




-- Czy moglibyście w piątek odebrać Maję z przedszkola? -- zapytała babcię Bogusię mama Karolina.
-- Oczywiście, że możemy. Może ją odbierze Jędrek, a może ja, ale z całą pewnością Maja nie zostanie w przedszkolu. -- odpowiedziała babcia dziewczynek i dodała --  A co z Juleczką? Też jest do zagospodarowania?
-- Julia kończy wcześniej, ale pewnie będzie chciała zostać w świetlicy. Jak będziecie wracać z Mają, to możecie wstąpić po Julcię. Później je od was odbiorę. 
-- A co się dzieje? Nie ma ciebie po południu?-- zainteresowała się babcia.
-- Jestem, ale rano jadę na szkolenie. Ono jest gdzieś dalej. Wracamy wszyscy jednym samochodem , więc nie wiem, o której będę w domu. Może zdążę, a może nie. Nie chcę ryzykować. -- wyjaśniła mama Karolina .
-- A teraz spieszę się do mojej mamy. Coś dzisiaj słabo się czuje. Muszę sprawdzić, czy jej czegoś potrzeba. Skoczę jeszcze do sklepu. Muszę też przygotować obiad. To pa! Do jutra! Dziewczynki pożegnajcie się z babcią.
-- A z dziadkiem? -- zapytała rezolutnie Maja.
-- Czy widzisz tu dziadka? -- zapytała Julia.
-- Babciu, gdzie jest dziadek? Dzisiaj nie było puk-puk !-- przypomniała Maja.
-- Po świętach starczy wam słodyczy i nie ma żadnego puk-puk. Później nie chcecie jeść niczego innego. Nadmiar cukru jest niezdrowy. Ubierajcie kurtki. Szybko, bo się śpieszę.-- Mama była nieugięta. Nie reagowała na słodkie i przymilne minki Mai.
-- No dobrze! -- zrezygnowana Maja od niechcenia zakładała kurtkę. Nie śpieszyła się.
--Może tak nabrałabyś tempa, bo ja naprawdę się śpieszę. Ty zjadłaś w przedszkolu obiad. Julia zjadła obiad w świetlicy, a ja jestem głodna. Muszę zrobić zakupy. I jeszcze trzeba zajrzeć do babci Jadzi. Minie co najmniej godzina, jak będziemy w domu.  Padnę z głodu i co? Kto wtedy o was zadba. Tata pracuje do późna. -- tłumaczyła mama Karolina.
-- To wtedy będzie dbała o mnie Julka! Przecież ona potrafi zrobić jedzenie. Ma nową książkę kucharską . -- stwierdziła beztrosko Maja.
-- Majka, ale bzdury gadasz. Pewnie, że potrafię zrobić coś do jedzenia, ale nie będę ciebie obsługiwała. Zachowujesz się jak księżniczka. Ja nie jestem twoją służącą. Chodź już! Może u babci Jadzi jest dzisiaj Zosia. -- powiedziała Julia.
Ten argument był przekonujący. Dziewczynki uwielbiały swoją małą kuzynkę. Obydwie chętnie przebywały z małą dziewczynką, która wpatrywała się w nie  jak w obraz i była równie szczęśliwa, gdy mogły się razem bawić.

 -- Jutro mamy bojowe zadanie. Musimy odebrać nasze małe sroki. Majkę z przedszkola, a Julkę ze świetlicy. -- poinformowała babcia dziadka Jędrka, gdy wieczorem wrócił do domu.
-- To dobrze się składa. Weźmiemy je do sklepu. Julia będzie mogła wybrać sobie kształt kolczyków. W poniedziałek jedzie przecież na zieloną szkołę. Więc to ostatni dzwonek. -- stwierdził dziadek .

        Następnego dnia dziadek Jędrek wrócił z zakupów smutny i trochę zły. Babcia uważnie popatrzyła na niego i zapytała.
-- Co się stało? --
-- A nic! - odpowiedział dziadek i sapiąc poszedł do ogrodu. Za kwadrans przyszedł z powrotem.
Humor miał lepszy, ale w jego oczach czaiła się odrobinka smutku.
-- No powiedz, co się stało? -- babcia nie dawała za wygraną.
-- Julka do mnie dzwoniła. Powiedziała, żebym jej nie odbierał, bo idzie do babci Jadzi. --  stwierdził z żalem.
-- A Karolina wie o tym ? -- dopytywała babcia Bogusia.
-- Nie wiem, czy wie. -- odpowiedział dziadek.
-- To zadzwoń do niej. Musi wiedzieć gdzie i z kim ma być jej dziecko. Przecież ma do nas przyjść po obie dziewczynki. Będzie się musiała wracać.
-- Masz rację. Zaraz zadzwonię. Teraz idę do ogrodu. Mam dużo roboty. Szkoda, że z Julką nie pojedziemy do sklepu. Będziemy musieli zrobić zakupy sami. A Jula będzie musiała nosić to, co jej wybierzemy. -- powiedział ze smutkiem.
-- W takim razie ja pojadę po Maję. Nie ma potrzeby, abyś odrywał się od pracy w ogrodzie. A teraz idę do kuchni robić obiad. -- powiedziała babcia i poszła obierać jarzyny.
W kuchni, przy prostych pracach domowych najlepiej się jej myślało. Zatopiła się więc w myślach. Zastanawiała się, dlaczego i jej zrobiło się smutno. Odkryła, że to z powodu zachowania Julii. Już parokrotnie dziewczynka umawiała się z nimi i w ostatniej chwili zmieniała plany. Z boku można było nawet pomyśleć, że Jula świadomie wybierała towarzystwo innych osób, nie patrząc na rozczarowanie babci i dziadka, którzy lubili przebywać z wnuczkami.
-- Muszę o tym z nią porozmawiać. -- postanowiła babcia.  -- Najlepiej problemy rozwiązywać, a niejasności wyjaśniać .
Ubrała się i pojechała po Maję. W szatni przedszkola było parę osób, pomagających swoim dzieciom w ubieraniu się. Babcia poinformowała, że przyszła po swoją wnuczkę Maję. Maja w tym momencie świetnie bawiła się. Tańczyła z koleżanką. Ale dostrzegła babcię , z radością pożegnała się i podbiegła do babci.


-- A gdzie dziadek ? -- zapytała Maja.
-- Zajęty jest pracami ogródkowymi. -- odpowiedziała babcia.
-- Pojedziesz ze mną do Rossmana, bo muszę kupić parę kosmetyków. -- dodała .
-- Pewnie, a jedziemy po Julkę?
-- Nie. Julę dzisiaj odbiera ktoś inny. Nie wiem kto. -- dodała babcia Bogusia.
-- No to ona pewnie znowu coś namieszała. -- stwierdziła autorytatywnie Maja.
Podjechały do sklepu i okazało się, że trafiły na promocję. Błyszczyk, który opakowany był w uroczą  fioletową sówkę był tani i bardzo podobał się Mai, więc babcia stwierdziła, że wnuczka zasługuje na mini prezencik.
-- Mamusiu! Zobacz co dostałam od babci. W nagrodę, bo nie marudziłam. -- Maja pokazywała prezent Mamie Karolinie, która właśnie z Julą podeszły pod dom.
-- To miłe. Widzisz, bardzo się opłaca być grzecznym. -- uśmiechnęła się mama.
-- A ty Julka gdzie byłaś? -- dopytywała Maja.
Julia machnęła ręką, jakby chciała od siebie odgonić naprzykrzającą się muchę. Spojrzała na babcię.
Babcia starała się nie zauważać niepewnego spojrzenia dziewczynki.
-- Wiesz, Karolinko -- zagadnęła -- szkoda, że nie odbieraliśmy Julii, bo wtedy z Mają i Julą moglibyśmy podjechać po kolczyki. A tak , nie będzie kiedy. W poniedziałek wyjeżdża!
-- Masz rację. Już z nią rozmawiałam o zrywaniu umów. Ale myślę, że dzisiaj jeszcze macie trochę czasu. Możecie teraz podjechać do sklepu. Ja wezmę Maję do domu.
-- Wiesz babciu, sfrajerowałam się. -- powiedziała Julia, gdy wracali ze sklepu. Małe delfinki , które spodobały się dziewczynce spoczywały w torebce babci i czekały na ten dzień, w którym ozdobią uszka Julci.
-- Chciałam was przeprosić. -- dodała. -- Za to, że zrobiłam was w konia i odbierała mnie babcia Jadzia. To ja zadzwoniłam do babci, bo myślałam, że dzisiaj Zosia będzie u babci. Nie poszłam więc do świetlicy, tylko do Babci Jadzi, ale okazało się, że Zosi już tam nie było, a ja  musiałam kiblować sama, aż do powrotu mamy. Miałam za swoje!
-- A my myśleliśmy, że nie lubisz do nas przychodzić. -- stwierdziła babcia. -- I było nam z tego powodu bardzo przykro.
-- Babciu, to nie o to chodzi. Ja was bardzo lubię, tylko lubię też bawić się z Zosią. Myślałam, że wszystkich przechytrzę. Miałam taki chytry plan.
-- I o mały włos dwa razy byś straciła. -- zaśmiał się dziadek. -- No tak! Bo po pierwsze, jak powiedziałaś, sama musiałaś parę godzin kiblować u babci. Po drugie to jakbyśmy sami wybrali ci kolczyki, to z pewnością nie chciałabyś ich nosić. Ja wybrałbym ci najbrzydsze, jakie były. Skoro nie byłaś zainteresowana....





piątek, 21 kwietnia 2017

Kic, kic z zajączkiem

 
- Czy jest ktoś w domu? Gdzie jesteś babciu? Chcę się schować, bo uciekłam tym maruderom moim rodzicom. Oni się czołgają, a nie idą. -- babcia Bogdusia usłyszała zasapany głos Julii, dochodzący z korytarza. Zanim odpowiedziała, dziewczynka wpadła do pokoju i schowała się pod suto zastawionym wielkanocnym stołem.
-- Dobrze, że wczoraj odkurzyłam i wytarłam podłogę, bo wyfroterujesz mi rajstopami wszystkie płytki. Nawet gdyby jakiś kurz się przyczaił, z tobą nie ma szans. Wszystko zgarniesz. Jednak uważam, że rodzice i tak ciebie znajdą pod tym stołem. Obrus jest krótki. -- stwierdziła babcia i poszła do kuchni nastawiać wodę na herbatę.
-- Ja to mam strasznego pecha. Jak mam szansę schować się przed mamą i Majką, to na stole leży krótki obrus, ale może jest chociaż odrobinka szansy na to, że zajmą się jedzeniem i nie zauważą, co jest pod stołem. -- zastanawiała się dziewczynka.
-- Myślę, że jak na stole postawię talerz z babeczkami, to może od razu zajmą się łasuchowaniem i zostaniesz niezauważona. -- roześmiała się babcia.
-- O, co to, to nie! Babeczki w większości są moje. Powiedziałam wczoraj, że będę je żarła i żarła . Nikomu nic nie zostawię. --  krzyknęła spod stołu Julka.
Babcia Bogusia usłyszała, że woda w czajniku zagotowała się, więc poszła zalać  esencję w imbryczku. Właśnie wnosiła do pokoju dzbanek ze świeżo zaparzoną herbatą, gdy w korytarzy zjawili się rodzice Julii i Maja.
-- Babciu, a czy był już u ciebie zając? -- zapytała Maja. -- A gdzie Julka? Pewnie się schowała, jak to ona. Ale zaraz ją znajdę. Julka wychodź, bo nic nie dostaniesz od zająca. On tak jak Mikołaj przynosi słodycze tylko grzecznym dzieciom, a ty nie jesteś specjalnie grzeczna, jak się chowasz pod stołem.  To głupie.
-- No to po co się do mnie gramolisz, jak to takie głupie. Wyłaź spod stołu. No to co, babciu, z tym zającem? -- zapytała Julia wychodząc spod stołu. Zobaczyła, że Maja rozsiadła się pod stołem i puściła do babci konspiracyjne oczko. -- Widziałaś zająca, co ?
-- Oj, chyba mi coś szarego mignęło w ogródku, gdy zrywałam tulipany. Jednak przypuszczam, że to był zając pośpieszny, z prezentami dla innych dzieci. Wasz zając będzie osobowy i przykica jak zwykle około trzynastej, a może nawet będzie spóźniony. -- rozmyślała na głos babcia.
-- A kiedy przyjadą Kacper, Kajtek i Kornel? No i oczywiście ciocia z wujkiem? -- dopytywała Jula.
-- Myślę , że tak jak i osobowy zając. -- odpowiedziała babcia, stawiając na stole talerzyki.
-- Proszę sztućce, poukładaj koło talerzy. -- wręczyła Julii cały pęk widelców  i noży. -- Małe łyżeczki i widelczyki do ciasta są w szufladzie. Policz ile trzeba i daj Mai, aby dołożyła resztę.
Za kwadrans usiedli do spóźnionego drugiego śniadania. Babcia zdążyła rozlać do filiżanek herbatę, gdy rozległ się dzwonek i po chwili do mieszkania  weszli pozostali goście.
- Kajtek i Kornelek! Oj, jak fajnie, że już jesteście. -- Julka już była przy chłopcach i pomagała najmłodszemu rozbierać kurtkę.
-- A ze mną się nie przywitasz? -- dopominała się uwagi ciocia. -- I z wujkiem oraz Kacprem. Dzień dobry Juleczko!  -- uśmiechała się do Julii ciocia.
-- Dzień dobry ciociu, wujku, i chłopaki. -- do przedpokoju weszła Maja. -- Czy widziałaś może po drodze zająca?
-- Witaj moje słonko! Daj buziaka! Widzieliśmy parę zajączków. Więc chyba niedługo i u was będą. Na dworze słoneczko, to łatwiej im będzie pochować w ogródku prezenty. Ale najpierw zjemy z wami drugie śniadanie i złożymy sobie świąteczne życzenia.-- powiedziała ciocia.
Po godzinie , gdy wszyscy już zjedli śniadanie i deser, babcia z ciocią wymknęły się do pokoju, aby przygotować prezenty dla dzieciaków. Wujek z dziadkiem  pochowali pakunki w różnych zakamarkach ogródka. Po prostu jak co roku pobawili się w pomocników zająca.
-- W ogrodzie grasują zające !! -- Padło od drzwi hasło, na które  dzieciaki zerwały się z dywanu, poubierały kurtki i pobiegły do ogrodu szukać kolorowych paczuszek.
Za parę minut , gdy ciocia  Stella z babcią Bogusią opowiadały sobie, co nowego zdarzyło się u każdej z nich, do mieszkania wpadł zdyszany Kajetan.
-- Tak słabo schowaliście mi paczkę. Julka od razu ją znalazła. Życzę sobie powtórki!  -- powiedział oddając paczkę i wyszedł z powrotem do ogrodu.
-- No Kacper, rusz się z kanapy i schowaj bratu paczkę tak, aby trudniej było mu znaleźć! -- ciocia Stella wręczyła Kacprowi pakunek.
-- Ale ja jestem za stary na zabawę w zająca. Niech dzieciaki się bawią. -- Kacper skrzywił się i nie kwapił, aby wykonać polecenie swojej mamy.


-- Jako szesnastolatek możesz spokojnie zastąpić tatę w schowaniu prezentu ! -- roześmiała się ciocia.
-- To odpowiedzialne zajęcie. Zrób to dla brata. Niech ma zabawę.
-- No dobra! Niech ci będzie. Ale robię to tylko dla ciebie. -- skapitulował Kacper i poszedł z paczką do ogrodu.
Minęło kilkanaście minut. Nagle do mieszkania wpadł Kajetan z Julią i Mają. Dziewczynki niosły kolorowe pakunki . Kajetan patrzył z wyrzutem.
-- No i gdzie moja paczka? - w głosie chłopca  słychać było rozczarowanie.
-- A skąd możemy wiedzieć? Szukaj! -- odpowiedziały chórem babcia i ciocia.
Dzieci wybiegły z mieszkania. Za moment do przedpokoju wbiegł Kacper. Pod połami kurtki chował paczkę brata. W oczach miał  niepewność.
-- Nie mogę znaleźć miejsca na prezent. Chyba nic nie wymyślę. -- stwierdził nerwowo.
-- Ukryj  z przodu ogrodu. Włóż w krzaki, czy pod samochód. No, rusz głową! -- ponagliła go babcia.
Kacper wyszedł. Babcia podeszła do okna. Widziała Kajetana, Julię i Maję, przetrząsających krzaki rosnące wokół trawnika. Dzieci nic nie znalazły i pobiegły do sadu. Z zza węgła domu wyłonił się Kacper. Podbiegł do żywopłotu i schował prezent dokładnie w tym miejscu, w którym przed momentem szukały dzieci. Spokojnie poszedł do domu. Opowiedział mamie i babci , że cały czas skradał się za Kajetanem i nie mógł się zdecydować, które miejsce będzie najlepsze.
-- No tym razem się postaraliście! -- krzyczał od drzwi Kajetan. W głosie miał zadowolenie i radość.
Kornelek biegał za wszystkimi dziećmi  i bawił się świetnie , zaśmiewając do rozpuku. Później zajadał się z wszystkimi czekoladowo- orzechowymi babeczkami. Babcia zrobiła ich tyle, że każdy mógł jeść i jeść, a jeszcze ich sporo zostało.


wtorek, 11 kwietnia 2017

Kto się popisuje przed urodzinami

 -- Halo, czy jeszcze w niedzielę będziecie w domu? Czy moglibyśmy wam podrzucić dziewczynki? Chcielibyśmy pojechać z przyjaciółmi do Katowic, a wiesz, że z dzieciakami to żaden wyjazd. -- babcia Bogusia w słuchawce  usłyszała  głos swojego syna. -- Oczywiście dziewczynki nie mogą się doczekać aby przyjść do was. To jak, mogę je w południe podrzucić ?
-- Oczywiście, że możesz. Wiesz, jak lubimy się wspólnie bawić w sklep. Julka ma talent do handlu. Mogłaby sprzedać mnie, Jędrka  razem z wami w promocji. -- roześmiała się babcia. Chciała jeszcze dodać, że lubi lekcje tańca, które fundują jej wnuczki, ale zorientowała się, że połączenie zostało przerwane.
-- I co, jutro mamy dziewczynki? -- zapytał dziadek Jędrek. -- To dobrze, bo od razu damy Mai prezent urodzinowy. Szkoda, że nie będzie nas na jej święcie.
-- Pewnie, że szkoda, ale za to Maja będzie dwa dni świętować. -- powiedziała babcia i poszła do kuchni miesić ciasto urodzinowe.
W niedzielne południe babcia usłyszała dzwonek u drzwi i do przedpokoju weszła Maja.
-- Julka jest na ogrodzie. Zobaczyła dziadka i pobiegła na huśtawkę. Musi się popisać, bo zna nową sztuczkę. Ona zawsze się popisuje. Chyba z nią dłużej nie wytrzymam. -- stwierdziła Maja.
-- A ty nie chciałaś zostać w ogródku? -- zapytała babcia.
-- Może później. Teraz chciałam trochę pobyć sama. Muszę od niej odpocząć.  Już mnie głowa boli od jej chwalenia się. Idę do naszego pokoju.-- poinformowała babcię Maja i za chwilę babcia Bogusia usłyszała otwierające się drzwi szafy z zabawkami.   Babcia pomyślała sobie, że ma chwilę czasu, aby spokojnie przygotować obiad.
Zajęta obieraniem ziemniaków nie usłyszała otwierających się drzwi wejściowych. Dopiero głośne
--Puf! -- uświadomiło jej obecność w domu drugiej wnuczki. Zamyślona podskoczyła, co ucieszyło dziewczynkę.
-- Ale się wystraszyłaś ! -- stwierdziła z zadowoleniem i na głos roześmiała. --  I dobrze , bo co za sens ma straszenie, gdy nikt się nie boi.
-- Co robisz? -- zajrzała pod pokrywkę.
 -- A ręce myłaś po grzebaniu w ziemi ?--  zapytała babcia.
-- Nie myłam, ale nie grzebałam w ziemi, tylko w trawie  i stałam na rękach . To moja nowa sztuczka. No wiesz, wchodzisz na huśtawkę, i łapiesz się nogami, a potem zwisasz w dół. I stajesz na rękach na trawie. Umiesz tak? -- zapytała.
-- Julka, no co ty mówisz. Babcia nie może umieć wisieć na huśtawce, bo huśtawka jest tylko dla dzieci. Pomyśl trochę i się nie popisuj. -- zza kuchennych  drzwi usłyszały głos Mai.
-- Ja się nie popisuję, tylko pytam. Może babcia potrafi stać na rękach, co? Poza tym nie wtrącaj się do rozmowy innych . Mama zawsze mówi, że nie można nikomu przerywać i wtrącać się, jak ktoś rozmawia. --  powiedziała Julka.
-- A ty to od kiedy jesteś taka mądra? Mama ciągle ci to mówi, a dalej się wtrącasz. Tylko teraz tak mówisz przy babci. To jest niesprawiedliwe, prawda babciu?
-- Dziewczynki, to co mówi wam mama jest ważne. Nie powinno się innym przerywać rozmowy i wtrącać się. Dotyczy to dzieci i dorosłych. Taka jest zasada dobrego zachowania. A teraz idź Juleczko do łazienki i umyj ręce, bo masz na nich całe stada bakterii. -- skwitowała babcia Bogusia, wracając do gotowania.




-- A gdzie jest prezent dla Mai? -- dopytywała Julia wchodząc z powrotem do kuchni.
-- Czy ktoś tu mówi o prezencie? -- zagrzmiał z przedpokoju wesoły męski głos dziadka Jędrka.
-- Jakiś prezent jest dla mnie może? -- dodał dziadek.
-- A czy to twoje urodziny? -- Maja znowu była w kuchni. -- No to co z tym prezentem? --dodała .
Klaskała w ręce i podskakiwała na palcach.
-- Chodźcie dzieciaki, gdzieś tam w pokoju coś dla Mai się znajdzie. Tylko odstawię ziemniaki. -- powiedziała babcia.  Za moment Maja dostała kolorową paczuszkę.
-- Pokaż co masz? -- zaglądała jej przez ramię Julia. -- A dasz się pobawić?
-- Julka, z tobą tak zawsze. Daj mi zobaczyć co dostałam. W końcu to mój prezent. -- oburzyła się Maja.
-- To sobie oglądaj. Jesteś egoistką. -- obrażona Julia  straciła zainteresowanie prezentem.
-- Chodź Juleczko . Pomożesz mi nakryć do stołu .  Jesteś świetną pomocnicą. Bardzo lubię , jak nakrywasz stół. Czas na obiad.  Niech Maja nacieszy się prezentem. Później z pewnością da ci się pobawić, a książeczkę przeczytam wam obu.-- powiedziała babcia.
--  No dobrze. Ona jest jeszcze mała. -- zgodziła się Julia i ochoczo zabrała się do noszenia talerzy,
-- Kto idzie ze mną do ogrodu? -- zapytał po obiedzie dziadek.
--Wszystkie pójdziemy! -- uśmiechnęła się babcia. -- Taka piękna pogoda. Zobaczymy, czy idzie wiosna.
-- Babciu, ale pójdziesz pod huśtawkę i zobaczysz, co potrafię. -- dopominała się o uwagę Julia.


-- Pewnie, że pooglądam twoje wygibasy. -- zaśmiała  się babcia ubierając kurtkę. Za moment obydwie dziewczynki buszowały po ogrodzie.



Ciasto z jabłkami wszyscy zjedli po powrocie mamy i taty dziewczynek. A później dokładkę. Babcia Bogusia przeczytała dziewczynkom całą książkę o przygodach Basi i jej koleżanki Anielki I zrobiło się bardzo późno.
-- No dziewczynki. Czas się ubierać . Idziemy do domu! -- powiedziała mama Karolina. Tata był najszybciej gotowy. Dziewczynki niechętnie wracały do domu. Miały jeszcze ochotę na zabawę w sklep.
-- To chodź jeszcze do ogrodu. Pokażę ci moją sztuczkę! -- powiedziała Jula ubierając buty.
-- Za ten czas Majka się ubierze.
-- Nie mamy czasu na ogród. -- zmęczona Mama chciała jak najszybciej znaleźć się w domu.
-- Będzie szybciej jak jej pomogę. -- dodała.
-- Tylko na chwilkę. Proszę. Pils! -- Jula nie chciała dać za wygraną.
-- No dobrze, ale tylko jeden raz pokazujesz sztuczkę. -- skapitulowała.