piątek, 21 kwietnia 2017

Kic, kic z zajączkiem

 
- Czy jest ktoś w domu? Gdzie jesteś babciu? Chcę się schować, bo uciekłam tym maruderom moim rodzicom. Oni się czołgają, a nie idą. -- babcia Bogdusia usłyszała zasapany głos Julii, dochodzący z korytarza. Zanim odpowiedziała, dziewczynka wpadła do pokoju i schowała się pod suto zastawionym wielkanocnym stołem.
-- Dobrze, że wczoraj odkurzyłam i wytarłam podłogę, bo wyfroterujesz mi rajstopami wszystkie płytki. Nawet gdyby jakiś kurz się przyczaił, z tobą nie ma szans. Wszystko zgarniesz. Jednak uważam, że rodzice i tak ciebie znajdą pod tym stołem. Obrus jest krótki. -- stwierdziła babcia i poszła do kuchni nastawiać wodę na herbatę.
-- Ja to mam strasznego pecha. Jak mam szansę schować się przed mamą i Majką, to na stole leży krótki obrus, ale może jest chociaż odrobinka szansy na to, że zajmą się jedzeniem i nie zauważą, co jest pod stołem. -- zastanawiała się dziewczynka.
-- Myślę, że jak na stole postawię talerz z babeczkami, to może od razu zajmą się łasuchowaniem i zostaniesz niezauważona. -- roześmiała się babcia.
-- O, co to, to nie! Babeczki w większości są moje. Powiedziałam wczoraj, że będę je żarła i żarła . Nikomu nic nie zostawię. --  krzyknęła spod stołu Julka.
Babcia Bogusia usłyszała, że woda w czajniku zagotowała się, więc poszła zalać  esencję w imbryczku. Właśnie wnosiła do pokoju dzbanek ze świeżo zaparzoną herbatą, gdy w korytarzy zjawili się rodzice Julii i Maja.
-- Babciu, a czy był już u ciebie zając? -- zapytała Maja. -- A gdzie Julka? Pewnie się schowała, jak to ona. Ale zaraz ją znajdę. Julka wychodź, bo nic nie dostaniesz od zająca. On tak jak Mikołaj przynosi słodycze tylko grzecznym dzieciom, a ty nie jesteś specjalnie grzeczna, jak się chowasz pod stołem.  To głupie.
-- No to po co się do mnie gramolisz, jak to takie głupie. Wyłaź spod stołu. No to co, babciu, z tym zającem? -- zapytała Julia wychodząc spod stołu. Zobaczyła, że Maja rozsiadła się pod stołem i puściła do babci konspiracyjne oczko. -- Widziałaś zająca, co ?
-- Oj, chyba mi coś szarego mignęło w ogródku, gdy zrywałam tulipany. Jednak przypuszczam, że to był zając pośpieszny, z prezentami dla innych dzieci. Wasz zając będzie osobowy i przykica jak zwykle około trzynastej, a może nawet będzie spóźniony. -- rozmyślała na głos babcia.
-- A kiedy przyjadą Kacper, Kajtek i Kornel? No i oczywiście ciocia z wujkiem? -- dopytywała Jula.
-- Myślę , że tak jak i osobowy zając. -- odpowiedziała babcia, stawiając na stole talerzyki.
-- Proszę sztućce, poukładaj koło talerzy. -- wręczyła Julii cały pęk widelców  i noży. -- Małe łyżeczki i widelczyki do ciasta są w szufladzie. Policz ile trzeba i daj Mai, aby dołożyła resztę.
Za kwadrans usiedli do spóźnionego drugiego śniadania. Babcia zdążyła rozlać do filiżanek herbatę, gdy rozległ się dzwonek i po chwili do mieszkania  weszli pozostali goście.
- Kajtek i Kornelek! Oj, jak fajnie, że już jesteście. -- Julka już była przy chłopcach i pomagała najmłodszemu rozbierać kurtkę.
-- A ze mną się nie przywitasz? -- dopominała się uwagi ciocia. -- I z wujkiem oraz Kacprem. Dzień dobry Juleczko!  -- uśmiechała się do Julii ciocia.
-- Dzień dobry ciociu, wujku, i chłopaki. -- do przedpokoju weszła Maja. -- Czy widziałaś może po drodze zająca?
-- Witaj moje słonko! Daj buziaka! Widzieliśmy parę zajączków. Więc chyba niedługo i u was będą. Na dworze słoneczko, to łatwiej im będzie pochować w ogródku prezenty. Ale najpierw zjemy z wami drugie śniadanie i złożymy sobie świąteczne życzenia.-- powiedziała ciocia.
Po godzinie , gdy wszyscy już zjedli śniadanie i deser, babcia z ciocią wymknęły się do pokoju, aby przygotować prezenty dla dzieciaków. Wujek z dziadkiem  pochowali pakunki w różnych zakamarkach ogródka. Po prostu jak co roku pobawili się w pomocników zająca.
-- W ogrodzie grasują zające !! -- Padło od drzwi hasło, na które  dzieciaki zerwały się z dywanu, poubierały kurtki i pobiegły do ogrodu szukać kolorowych paczuszek.
Za parę minut , gdy ciocia  Stella z babcią Bogusią opowiadały sobie, co nowego zdarzyło się u każdej z nich, do mieszkania wpadł zdyszany Kajetan.
-- Tak słabo schowaliście mi paczkę. Julka od razu ją znalazła. Życzę sobie powtórki!  -- powiedział oddając paczkę i wyszedł z powrotem do ogrodu.
-- No Kacper, rusz się z kanapy i schowaj bratu paczkę tak, aby trudniej było mu znaleźć! -- ciocia Stella wręczyła Kacprowi pakunek.
-- Ale ja jestem za stary na zabawę w zająca. Niech dzieciaki się bawią. -- Kacper skrzywił się i nie kwapił, aby wykonać polecenie swojej mamy.


-- Jako szesnastolatek możesz spokojnie zastąpić tatę w schowaniu prezentu ! -- roześmiała się ciocia.
-- To odpowiedzialne zajęcie. Zrób to dla brata. Niech ma zabawę.
-- No dobra! Niech ci będzie. Ale robię to tylko dla ciebie. -- skapitulował Kacper i poszedł z paczką do ogrodu.
Minęło kilkanaście minut. Nagle do mieszkania wpadł Kajetan z Julią i Mają. Dziewczynki niosły kolorowe pakunki . Kajetan patrzył z wyrzutem.
-- No i gdzie moja paczka? - w głosie chłopca  słychać było rozczarowanie.
-- A skąd możemy wiedzieć? Szukaj! -- odpowiedziały chórem babcia i ciocia.
Dzieci wybiegły z mieszkania. Za moment do przedpokoju wbiegł Kacper. Pod połami kurtki chował paczkę brata. W oczach miał  niepewność.
-- Nie mogę znaleźć miejsca na prezent. Chyba nic nie wymyślę. -- stwierdził nerwowo.
-- Ukryj  z przodu ogrodu. Włóż w krzaki, czy pod samochód. No, rusz głową! -- ponagliła go babcia.
Kacper wyszedł. Babcia podeszła do okna. Widziała Kajetana, Julię i Maję, przetrząsających krzaki rosnące wokół trawnika. Dzieci nic nie znalazły i pobiegły do sadu. Z zza węgła domu wyłonił się Kacper. Podbiegł do żywopłotu i schował prezent dokładnie w tym miejscu, w którym przed momentem szukały dzieci. Spokojnie poszedł do domu. Opowiedział mamie i babci , że cały czas skradał się za Kajetanem i nie mógł się zdecydować, które miejsce będzie najlepsze.
-- No tym razem się postaraliście! -- krzyczał od drzwi Kajetan. W głosie miał zadowolenie i radość.
Kornelek biegał za wszystkimi dziećmi  i bawił się świetnie , zaśmiewając do rozpuku. Później zajadał się z wszystkimi czekoladowo- orzechowymi babeczkami. Babcia zrobiła ich tyle, że każdy mógł jeść i jeść, a jeszcze ich sporo zostało.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz