-- Halo, babciu ! Co się dzieje, że nie odbierasz rozmowy? Dzwonię do ciebie już dziesiąty raz! -- w głosie Julki usłyszałam cichą naganę. Nie zdążyłam się usprawiedliwić, bo Julka nie mogła doczekać się, aby przekazać mi swoje rewelacje.
-- Ja mam ci tyle do powiedzenia! Ale najpierw powiedz, co tam u was ? Jak pogoda, bo u nas świeci słoneczko i mam dziś jazdę kłusem. Ale Majka chyba zrezygnuje z jeżdżenia, bo pani zmieniła jej konia. Mi też zmieniła. Na początku trochę żałowałam, ale w sumie nie było czego, bo tamten był trochę złośliwy i chwytał mnie zębami. Tylko ogólnie był trochę bardziej powolny. Nadawał się do nauki jazdy. Pani instruktorka mówiła, że jest stary i czasem bolą go kości i stawy. Wtedy nie ma takiej cierpliwości i trochę się wyżywa. Ja rozumię, że taki koń też może cierpieć, bo w końcu to żywe stworzenie. -- filozoficznie zakończyła moja wnuczka.
-- I jest ssakiem. Człowiek też jest ssakiem. -- chciałam kontynuować rozważania Julki.
-- Ale jednak koń, to koń, a nie człowiek! -- sprzeciwiła się.
-- No tak , bo ludzie należą do gatunku homo sapiens, czyli takiego, w którym człowieka rozumiemy jako istotę zdolną do myślenia refleksyjnego, bo ludzie to gatunek ssaków z rodziny człowiekowatych. A koń to gatunek ssaka nieparzystokopytnego z rodziny koniowatych. Ale przerwijmy te naukowe rozważania, bo nie o tym chciałaś mi powiedzieć i pewnie nie o to zapytać. No to co tam z waszymi konnymi jazdami?
-- Jest świetnie! Jak ci mówiłam, już będę kłusować, bo pani powiedziała, że robię ogromne postępy. Będę sama kłusowała już w ten piątek. Jak mi dobrze pójdzie, to od przyszłej środy będę chodziła na zajęcia grupowe. Wiesz będziemy w grupie gdzieś jeździć i musimy dobrze słuchać pani. Jak powie "Julia wolta", to mam sama zrobić woltę, czyli obrót, ale inni nie mogą wtedy robić wolty. A jak powie "wszyscy wolta", to robię z wszystkimi, czyli robię obrót tylko wtedy, gdy usłyszę swoje imię i z wszystkimi, a jak pani powie inne imię, to robi ją ktoś inny, a nie ja. Czy zrozumiałaś?
-- Zrozumiałam, ale co z tą Majeczką? Przecież ma fioła na punkcie koni. Już jej przeszło? -- dopytałam, ciekawa, dlaczego Julka twierdzi, że Majka chce zrezygnować z jazdy.
-- No wiesz, w zasadzie Majka dalej ma fioła na punkcie koni. Lubi je głaskać, czesać i takie inne pierdoły. Dlatego powiedziałam ci , że najlepszy dla niej prezent, to książka o koniach. Ma całą serię o akademii jednorożców i tylko jednej jej brakuje, " Oliwia i Śnieżynka". Mogłabyś jej kupić i do tego podkładkę pod myszkę z końmi. Nie jest droga. -- wyjaśniła.
-- To dlaczego Majka chce zrezygnować z jazdy?
-- No dlatego, że zmienili jej konia i że ja będę jeździła sama, a ona nie może. I to w zupełnie inny dzień. Mama Asi mnie tam będzie zawoziła, bo Asia też jeździ na koniach i dotychczas była bardziej zaawansowana, ale chyba ją dogoniłam.
-- Czy Asia to koleżanka Majki?
-- No tak, one razem się bawią i Majka ją bardzo lubi. Chyba trochę mi zazdrości , że już będę sama jeździła. A ona boi się sama jeździć i w ogóle woli na kucyku, bo mały. Majka wszystkiego się boi! -- Julia podsumowała siostrę.
-- Wiesz Juleczko, każdy jest inny. Ona jest od ciebie młodsza, krócej jeździ na koniach. Poza tym Maja jest wrażliwa i ma bardzo bujną wyobraźnie. Dlatego czasem wyolbrzymia niebezpieczeństwa. Na zapas przewiduje, co mogłoby się jej stać, gdyby spadła z konia.-- starałam się załagodzić wypowiedź Julki.
-- No właśnie! Na zapas! Ja już trzy razy spadłam z konia i nic mi się nie stało. Dwa razy poleciałam przez łeb, a raz spotkałam się z końskim zadem. To nic przyjemnego, mówię ci! Ale bez przesady! Da się wytrzymać! Przeżyłam! -- roześmiała się dziewczynka i lekceważąco machnęła ręką.
-- A wiesz, że ja chyba byłam bardziej podobna do Majki, niż do ciebie, gdy byłam mniej więcej w waszym wieku?
-- Coś nie potrafię sobie tego wyobrazić, przecież nie jesteś moherową babcią. Znasz się na modzie, kosmetykach, umiesz prowadzić samochód i prawie o wszystkim mogę z tobą pogadać. W każdym razie nie trujesz. Majka ma teraz wyjechać na zieloną szkołę i już się boi, czy w nocy wytrzyma bez mamusi ! A ona jedzie nad morze i mamusia po nią od razu nie pojedzie. Ty pewnie w jej wieku tak nie mazałaś się. -- stwierdziła Julia.
-- A co strach ma do moheru? Rzeczywiście nie mam moherowego beretu, tylko czapkę, ale w zasadzie i tak wolę kaptur. Jest wygodniejszy. Nie przyklapuje włosów. Wiem, wiem, że nie o to ci chodzi. Opowiem ci pewną prawdziwą historię. Jako dziecko i to chyba będąc bardziej w wieku twoim, niż Majki pierwszy raz pojechałam na obóz harcerski , a po tygodniu napisałam błagalny list do domu, aby rodzice mnie zabrali z tego obozu. W zasadzie obóz był fajny, dobrze zorganizowany. Mogłam się tam wyżywać plastycznie i nawet naszej grupie wymyśliłam nazwę "Gordony" i jako totem zrobiłam z gliny buzię Gordony z włosami w kształcie węży, które zrobiłam z korzeni drzew. Pół dnia szukałyśmy kory i korzeni, by wykończyć totem. Wygrałyśmy nagrodę za najlepszy totem. Mimo tego tęsknota za domem odbierała mi radość wspólnych wakacji z koleżankami. Jeszcze wtedy nie dorosłam do tak długiego oderwania się od domu. Tęskniłam za rodzicami, siostrami, babcią. Majka też z czasem będzie się coraz bardziej usamodzielniała. Daj jej na to czas i staraj się zrozumieć, że jest zupełnie inna, niż ty. To byłoby nudne, gdyby w domu były dwie Julki. Przypuszczam, że dla rodziców byłoby to dosyć trudne.
-- Masz rację, chyba by zwariowali. Ja już i tak im dosyć kołków na głowie naciosałam. To niech Majka dalej czesze te swoje koniki i głaska. Może kiedyś zostanie weterynarzem? Ja wolę kłusować!
--To kłusuj i jeśli nadal jesteś ciekawa, czy u nas świeci słoneczko, to muszę ci powiedzieć, że od dwóch dni pogoda jest pod " zdechłym Azorkiem", czyli padata.-- powiedziałam z żalem owijając się ciepłym kocem.
-- A mówiłam abyś dłużej została w mieście? Nie chciałaś mnie posłuchać, więc musisz się dostosować, bo u nas słoneczko i biegamy w krótkich rękawkach. Sama mi mówisz, że za swoje decyzje człowiek powinien ponosić odpowiedzialność. No to pa, zadzwonię, gdy będę już po jeździe.