sobota, 8 maja 2021

Dylematy małolaty : savoir-vivre , czekolada i powrót do szkoły.

 



-- Babciu, kiedy przyjedziecie do miasta, bo już nie mogę się doczekać?! --  zapytała Julka, nie siląc się na  na przywitanie.

-- Dzień dobry Juleczko! Myślę, że najpóźniej będziemy w mieście z końcem maja, bo teraz nie możemy ruszyć się z domu. Dziadek postanowił wybudować murek i schody, aby wygodniej było zejść  spod chaty do ogrodu. Kupił cement, piasek, posegregował kamienie i muruje. Ja posadziłam kwiatki i zioła, wykosiłam trawnik. Zresztą, po co ci będę dokładnie wyliczać. Po prostu mamy teraz huk roboty. Wykorzystujemy piękną pogodę na prace wokół chaty. -- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

--No oczywiście, że dzień dobry! Tak mi się tylko na chwilę zapomniało o savoir vivrze ! Ale wytłumacz mi dokładnie czy ten ,no "savoir -vivre", to tylko "dzień dobry", czy też coś więcej, bo nie skumałam, co mi ostatnio dziadek mówił. - pochwaliła się Julka znajomością  nowego słowa.

-- To znaczy Juleczko nie mniej, nie więcej, jak dobre maniery, bon-ton, znajomość reguł grzecznościowych. Rozumiesz? No, kumasz?

-- Acha! Więc to też, inne takie pierdoły, jak;  "przepraszam", "proszę","dziękuję"," dobranoc". A czy "cześć" to też jest ten savoir, a" hejka" ? -- zastanawiała się moja wnuczka.

-- Myślę, że wszystko zależy od tego, w jakim jesteś towarzystwie. To powinny być reguły grzecznościowe i zasady przyjęte w danej grupie wiekowej, czy społecznej. Kiedy idziesz do Emilki, na powitanie wystarczy powiedzieć " hejka!" bo tak młodzież się pozdrawia, ale jeśli drzwi otworzy jej mama, czy babcia , to raczej nie powiesz do nich " hejka", tolko zwykłe " dzień dobry" , a jeśli do tego dodasz uśmiech, to sukces murowany! -- powiedziałam i głośno roześmiałam się na myśl o Julce mówiącej do starszej pani Pelagii Nowak, która była matroną w wieku około osiemdziesięciu lat zamiast "dzień dobry" ," hejka". W wyobraźni zobaczyłam jej czarne, pomalowane zbyt mocną kredką brwi, z oburzenia podchodzące pod pofałdowane głębokimi zmarszczkami czoło, czerwone wypieki na wiotkich policzkach i trzęsącą się z oburzenia głowę. Pulchne ręce kobiety łapały się za szerokie biodra i już prawie słyszałam gderliwy, syczący głos wydobywający się z wąskich kresek warg.

-- Niewychowana gówniara! Kto cię tego uczy? Czy was w ogóle czegoś uczą w tej szkole? A matka to wie, jak ty się do starszych odnosisz? Muszę porozmawiać z Halinką, aby sprawdziła z kim ta Emilka się zadaje, bo ona też tylko "hej" i " hej". Do koni mówiło się na wsi " heta, wiśta , wio",kto to widział aby tak mówić do człowieka. Ja koniem, ani klaczą nie jestem.  A Halinka niech się solidnie weźmie za wychowanie Emilki, aby dziecko nie wyrosło na chuligana.

 -- Z czego się śmiejesz? Czy ja coś głupiego powiedziałam o tym savoi- vivrze?  -- niepewnie zapytała Julka, rozwiewając obraz groźnej Nowakowej. 

-- Nie z ciebie się śmieję, tylko ze swoich myśli, bo   zwizualizowała mi się babcia Emilki. 

-- To ci nie zazdroszczę! Ja się jej boję, ale Emilka mówi, że z nią można wytrzymać i nie jest taka zła. Podobno przemyca dla niej ciastka i czekolady, bo nie uznaje, jak to mówi " tych nowomodnych diet ".Twierdzi, że żadne dziecko jeszcze nie umarło od dobrej czekolady. Mama Emilki się na to złości i twierdzi, że to niezdrowe, aby tak rozpychać dziecko cukrem. Więc babcia daje jej słodkie po kryjomu. Mówi, że jest starsza, to wie lepiej. I teraz Emilka będzie musiała się odchudzać, bo tak mówił ponoć na ostatnim badaniu jej lekarz. I popatrz, starsi się kłócą, a dzieci cierpią! -- powiedziała filozoficznie Julka.

-- To przecież Emilka nie musi jeść tej czekolady. -- stwierdziłam.

-- No coś ty, musi! Nie chce robić babci przykrości, bo ją bardzo kocha, a poza tym czekolada jest przepyszniutka! Czy ty dałabyś radę nie jeść czekolady, jakby ci prawie wpychali taką deserową, bo wiem, że mlecznej nie lubisz? A ona lubi każdą, więc je i oszukuje mamę, że nie je, a potem cierpi. Mogłyby się te wychowujące  dogadać między sobą, bo może gdyby tak uzgodniły, że Emilka mogłaby co drugi dzień po kosteczce, to lekarz by też pozwolił i nie zmuszał ją do diety?

-- A jak tam twoje bieganie? -- zmieniłam temat, bo cóż miałam powiedzieć. Ciężko jest, gdy dorośli mają inne systemy wychowawcze i nie potrafią się dogadać co do wspólnego postępowania z dzieckiem.

-- Miałam biegać , ale mi przeszło i nie będę słynną biegaczką. Nie chce mi się. Wolę pływać, ale teraz baseny zamknięte i czekam na  otwarcie. Tata obiecał, że mnie zapisze na takie specjalne zajęcia z pływania. Stwierdził , że mam talent. Ale mój talent musi poczekać na basen. A w ogóle to wracamy do szkoły. Ale czy to nie głupie, bo wracamy na trzy dni. Potem inni będą wracać, a my znowu będziemy się uczyć z kompa! I takie to teraz nasze życie! Ale na moje urodziny dojedziesz? Sama upiekę tort i będę was obsługiwała. Poza tym będzie mnóstwo balonów! Zobaczysz, jak będzie świetnie! To pa! Muszę kończyć, aby przejrzeć zeszyty, bo mam za chwilę kartkówkę z historii!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz