poniedziałek, 4 grudnia 2017

Małe grudniowe tęsknoty.

        -- Halo! Babciu, a Tata zrobił mi zdjęcie z wielkim sssmmm. -- Babcia Bogusia usłyszała w słuchawce telefonu niewyraźny  głos młodszej wnuczki.
        -- Halo! Dzień dobry Majeczko! A co to ten sssmmm? -- zapytała.
        --  No, dzień dobry! -- powiedziała szybko Maja -- Jak to nie wiesz co to jest s-o-p-e-l? -- tym razem wyraz wymówiła powoli i starannie.
        -- Wiem , co to jest sopel, ale nie wiem, co to sssmmm!
        -- Oj babciu! Jesteś strasznie nieuważalska, czyli taka babcia, co nie uważa. -- podsumowała.
        -- No to opowiedz mi o swoim soplu, co w nim takiego nadzwyczajnego? I gdzie on wisi? Czy to sopel pod twoim noskiem? -- zaśmiała się babcia.
        -- Babciu, czy ty mnie robisz w balona? -- dopytywała się Maja, nie wiedząc, czy się obrazić, czy raczej roześmiać.
        -- Ja tylko się dopytuję. Zanim dostanę zdjęcie, chcę wiedzieć, czego mam się spodziewać. Wolę być przygotowana, bo mogę się wystraszyć.
        -- To już się nie bój, bo to tylko wielki zamrożony sopel wody. Odpadł z dachu.  W zasadzie tata go strącił, bo był niebezpieczny, gdy tak wisiał. Przecież mógł komuś spaść na głowę. Jakby przechodziło tamtędy małe dziecko, albo jakiś piesek, albo kot. A tak, to mam go w rękach i już nikomu nie da niebezpieczeństwa. To cześć, daję ci Julkę! -- skończyła szybko swoją tyradę Maja.
        -- Cześć babciu! Ta Majka, to jest dziwna. Staje się strasznie ważna. Ma taki śmieszny wielki sopel i zdaje się jej, że ma nie wiadomo co. Nawet mi go nie chciała dać potrzymać. Już poleciała z nim na dwór. A jak się mądrzy!  -- westchnęła Jula.
        -- Babciu, a co u kotków? -- dopytywała.
        -- To ja powinnam zapytać, czy jesteś przygotowana na ich przyjazd. Czy wiesz, co jest potrzebne takiemu małemu kotkowi? -- odbiła piłeczkę babcia.
        -- Nie wiem, ale się dowiem. A wiesz, że byłam z mamą na przedświątecznym kiermaszu i zbierałam pieniądze na swoją szkołę? Zachęcałam ludzi, aby kupowali ciasta i ciastka i kawę i herbatę. Miałam sama pięćdziesiąt złotych utargu. -- pochwaliła się Jula.
        --  To bardzo ładnie, a nie zmarzłaś? -- dopytywała babcia.
        -- No coś ty! Było mi całkiem ciepło, bo byłam dobrze ubrana. Mama mówi, że na cebulkę. Ona też była na cebulkę, ale bardziej zmarzła. Bo ona jest starsza i już nie ma takiego dobrego krążenia.
Babciu, a co to krążenie? Czy to znaczy, że ja dobrze krążyłam koło straganu, a mama to tylko stała i czekała i rozmawiała z innymi paniami. -- dopytywała Jula.
        -- Jak się tak dobrze zastanowić, to to krążenie, o którym mówisz jest związane z ruchem.
-- zamyśliła się babcia. -- To wprawdzie chodzi o szybki ruch krwi w żyłach, ale jeśli ktoś szybko się rusza, to i krew szybciej płynie w żyłach. Dzieci nie mają z tym problemu, a dorośli czasem tak. Chociaż nie zawsze jest tak, że ktoś, kto zażywa dużo ruchu ma świetne krążenie krwi i odwrotnie. Popatrz, twoja mama jest bardzo aktywna, czyli uprawia sport i nie zawsze ma dobre krążenie, bo często jest jej zimno,
        -- No właśnie! Majka mniej się rusza, niż ja, a ciągle jest jej ciepło. Ona musi mieć super extra  to krążenie. Babciu, a kiedy wracacie z kotami, bo już nie mogę się doczekać. Ja za nimi tęsknię. Za wami też. Nie muszę mieć innych prezentów, tylko kotka. Wszystko mu przygotuję i będę o niego dbała. A o taty kota też będę dbała. On musi u nas podrosnąć, zanim tata go weźmie do swojej pracy.
        -- No to za kim ty tęsknisz? Za nami, czy kotami?  -- śmiała się babcia.
        -- No za... wszystkimi! Już chciałbym aby były święta i choinka i dużo prezentów... -- rozmarzyła się Julia.
       -- Ja też chciałabym już spotkać się z Wami, bo bardzo za wami tęsknię. -- powiedziała babcia Bogusia i wytarła chusteczką wilgotne oczy.
Z tarasu dochodziły dziwne  stukoty. To hałasowały łaciate kotki. Ich czarna

mama siedziała obok i z pobłażaniem patrzyła na harce.

czwartek, 16 listopada 2017

Sobotni salon urody

         -- Halo ! Czy to babcia? -- babcia Bogusia usłyszała w  słuchawce głos swojej wnuczki. 
         -- Tak, czy to ty Juleńko?
        -- Oczywiście, że ja, bo niby kto? Przecież Majka jest jeszcze u babci Jadzi. No, chyba wiesz o tym, że Majka chodzi do pierwszej klasy i babcia odbiera ją ze szkoły. Ja chodzę sama. Przecież już jestem w czwartej klasie. Chyba o tym pamiętasz. Chyba jeszcze nie masz tej, no, skleriozy.
        -- Chyba nie mam, ale myślę, że chodziło ci o sklerozę. Myślę, że nie mam, ale kto to wie. Podobno ludzie, którzy mają sklerozę, nie pamiętają o tym, że ją mają, bo to taka choroba. Ale chyba przez telefon nie chciałaś ze mną rozmawiać o sklerozie. -- skwitowała babcia .Julia roześmiała się.
       -- Nie chciałam, ale jakoś tak wyszło. Ja chciałam zapytać, czy aktualne jest nasze spanie u ciebie i dziadka. No, wiesz, w tę sobotę. Mama ci chyba mówiła? -- upewniała się Jula.
        -- Oczywiście, że jest aktualne.
        -- I bawimy się w salon kosmetyczny? Bo jeśli nie chcesz, to możemy znowu bawić się w sklep, ale to już jest chyba nudne? -- dopytywała  się wnuczka.
        -- Ja myślę, że warto sobie zrobić odmianę. Już chyba przez dwa lata bawimy się w sklep. Każdy by się znudził, bez względu na to jaki to sklep. Już nie mam ochoty kupować i reklamować butów. To samo ze spożywką. Mam dość tego w realnym życiu. -- stwierdziła babcia.
        -- To git! Powiem Majce, że bawię się z tobą w sklep. -- szybko powiedziała Julia i już chciała się rozłączyć, gdy usłyszała.
         -- Ale bawię się  z tobą i z Mają. To jest warunek konieczny naszej umowy.
        -- Konieczny, czyli jaki?
         -- Czyli, że bez tego ani rusz. Po prostu nie ma zabawy. Jeśli zgadzasz się na wspólną, zgodną i sprawiedliwą zabawę, to z przyjemnością zaproszę was do zabawy w salon kosmetyczny.
        -- Ale będą maseczki, malowanie paznokci i te inne ?
        -- Oczywiście. Same zdrowe maseczki, które później można sobie zjeść. Nikomu nie zaszkodzą. Nawet takim małym pięknisiom jak wy.
        -- To do soboty! Pa!

 Późnego sobotniego popołudnia drzwi mieszkania babci Bogusi otwarły się z impetem i wbiegły obie wnuczki.
         -- Babciu! A Julka rzuciła swoją kurtkę i to na podłogę!
         -- Babciu! A Majka rozrzuciła buty.
        -- Cicho sroki! -- roześmiał się dziadek. -- Panienki wrócą do drzwi, przypomną sobie co się mówi, gdy się do kogoś przychodzi i zrobią porządek ze swoimi rzeczami. -- dodał.
        -- Takich nieporządnych klientów nie przyjmujemy do salonu kosmetycznego. To luksusowy zakład.  -- zapewniła babcia. -- Szatnia jest w szafie w salonie.
Po chwili dziewczynki równo ustawiły butki i powiesiły w szafie kurtki.
        --  Gotowe !  Dzień dobry! --  krzyknęły obydwie , wbiegając do pokoju.
       -- To gdzie ten salon? -- dopytywała Julka.
       -- To gdzie te maseczki ? -- naśladowała siostrę Maja.

 -- Personel teraz ma przerwę na kawę. Właśnie ją dopija i już służy szanownym paniom. W ofercie mamy zmywanie twarzy ciepłym mlekiem, czyli tak zwane oczyszczanie twarzy. Później może być położona maseczka nawilżająca i odżywcza ze świeżego ogórka albo maseczka oczyszczająco odżywcza z płatków owsianych, mleka i miodu, a może również maseczka oczyszczająco odżywcza z płatków owsianych i świeżych owoców jagodowych. Te nakładamy jedynie na policzki. Wybór należy do szanownych pań.

     
        -- No to ja wybieram sobie tę z ogórka. -- zachichotała Maja.
        -- A ja chcę wszystkie maseczki. -- poinformowała Julia i dodała -- Ale ja będę pierwsza.
        -- To ja też chcę wszystkie i na samym początku. Julka zawsze wszystko chce pierwsza. -- oburzyła się Maja. Zanosiło się na niezłą awanturę. Babcia pomyślała, że jeśli szybko czegoś nie wymyśli, to z dobrej zabawy nic nie wyjdzie i cały wieczór zostanie zmarnowany
        -- Myślę, że pierwszy będzie dziadek, a wy zobaczycie, jak się robi maseczki, oczyszcza skórę i nakłada odżywki.  Trzeba to robić starannie i ostrożnie, aby nikomu nie zrobić krzywdy, np. wydłubać oka, czy wybić zębów. To ma być zabieg upiększający.
        -- No właśnie Julka, mamy ludziów upiększać. -- podsumowała Maja.
        -- A ty się nie mądruj ! Nie mówi się "ludziów", tylko "ludzi". -- odcięła się Julka.
        -- Cicho sroki! -- dziadek Jędrek znowu uratował sytuację. -- Ja się kładę, a wy mi robicie pełen zakres zabiegów.
        -- Babciu, to od czego zaczynamy? -- zapytała Julia. 
        -- Tu macie płatki kosmetyczne, to jest zaparzony ciepły rumianek, a tu ciepłe mleko. Zapytajcie, czym sobie klient życzy zmywać twarz. Po oczyszczeniu wstępnym zużyte płatki tutaj wyrzucamy. -- Babcia wskazała nylonowy woreczek zawieszony na grzejniku. -- Ja idę do kuchni zrobić maseczki.


        -- Babciu, a czy dziadek ma swoje zęby? -- zapytała Maja.
        -- Z całą pewnością ma jeszcze swoje. Dlaczego pytasz?
        -- No bo jedna pani mówiła babci , że nie ma swoich i na noc te sztuczne daje do szklanki. Może ona była u takiej kosmetyczki, która nie znała tych zasad , o których wcześniej mówiłaś. I może wybiła jej zęby.
       -- Dobrze, że nie wybiła jej oka! Oj, ty Majka, jaka ty jesteś jeszcze dziecinna.-- powiedziała Julia mieszając w miseczce płatki owsiane z mlekiem i miodem.
        -- No, przecież babcia sama nam o tym mówiła, że trzeba uważać, a ta pani naprawdę ma sztuczne zęby. I nie wymądrzaj się, bo sama słyszałaś o sztucznych zębach.
         -- Czy w tym salonie doczekam się profesjonalnej obsługi. -- usłyszały głos dziadka.
         -- Już biegnę proszę pana. Maże reflektuje pan na maseczkę ze świeżutkiego ogórka. Pyszniutka!  --   powiedziała Maja przegryzając plasterek ogórka.    
A później zabawa była jeszcze lepsza . Maja i Julia zostały klientkami gabinetu. Pod koniec zabawy wszyscy raczyli się resztkami pysznych maseczek.
        -- A jutro na śniadanie życzę sobie tę z miodem w dużej miseczce. -- powiedziała Maja, a Julia jej przytaknęła.
        -- Jestem zmęczona i pewnie będę spała  jak dziecko ! -- westchnęła Majka idąc do kąpieli.
       -- A może tak; będziesz spała jak niemowlę , bo przecież jesteś dzieckiem, chociaż też niezłą kosmetyczką. I ty Julu również . -- powiedział dziadek.
       -- Dzięki wam dziadek wygląda olśniewająco! -- roześmiała się babcia, patrząc na błyszczącą łysinę swojego męża.


czwartek, 19 października 2017

Ślady dziecięcych paluszków




        -- Co rysujesz? -- zapytała Maja, pachnąca babcinym płynem pod prysznic. Miał zapach czekolady, a dziewczynka bardzo ją lubiła i była zachwycona, gdy babcia Bogusia zaproponowała jej kąpiel oraz pachnące smakołykiem mydło.  -- O, widzę, że to mała Julka. I Kłapouchy, jak żywy. Tobie to dobrze. Mieszkasz sobie z małymi kotkami i nie musisz chodzić do szkoły. A ja muszę. To niesprawiedliwe! -- skrzywiła usta i wywróciła gałki oczne, ukazując białka.
        -- Maja, bo tak ci zostanie! -- napomniała młodszą siostrę Julia, która też przybliżyła się do kanapy, na której siedziała babcia z ołówkiem i blokiem rysunkowym w rękach. -- Ale Maja ma trochę racji. Masz tutaj za dobrze. Jesteś cały czas na wakacjach! A my musimy jechać wiele godzin, aby być u ciebie i dziadziusia. I kotki też możemy oglądać tylko na zdjęciu! To chyba nie jest do końca sprawiedliwe?
        --  Ale po co rysujesz mnie, jak byłam mała? To całkiem bez sensu. Przecież mam fotografie. A masz więcej tych rysunków?  A w ogóle, to chyba nie jestem na nich specjalnie podobna. Mogłabyś się bardziej postarać!
        -- Oj Julka, babcia się stara, ale nie chce jej dobrze wychodzić. Nie każdy ma wielki talent do rysowania. A może ty lepiej byś narysowała, co? Mi babci rysunki się podobają. Babciu pokaż nam co tam jeszcze narysowałaś. Widzę, że na rysunku jest Julka z Tysonem! -- skomentowała Maja.
        -- Majka, to nie Tyson, a Set. Jak byłam mała, to jeszcze Tysona nie było na świecie.
        -- No to co! Za to teraz jest. I będziemy miały małego kotka. Babciu, a jak się te kotki nazywają? One są prawie takie same. Czy ty wiesz, który jest który? A Kizia-Mizia je rozróżnia? -- dopytywała Maja.
        -- Ona musi rozróżniać swoje dzieci, bo jest ich mamą. -- odpowiedziała babcia.Wie, że córeczka to Masza, a synek Misza.
        -- Ale po czym je rozpoznaje? -- dopytywała Maja.
        -- Oj Majka, jakie z ciebie dziecko! Matki takie rzeczy wiedzą. Nasza mama też nas rozróżnia. No, może to nienajlepszy przykład,  ale mamy mają taki wewnętrzny radar. One wszystko o nas wiedzą. Nawet jak coś złego zrobimy.
        -- No tak, szczególnie, jak mamę okłamiesz. Za każdym razem mówi, że ci nos rośnie.
        -- Coś ci się pomyliło. To nie mama, a dziadek tak mówi. Mama nie mówi, ona po prostu to wie.
Babciu powiedz, jak je rozróżnić.
        -- Co chcecie do picia? Może wam zrobię kakao? Tylko nie takie rozpuszczalne, a prawdziwe.-- zapytała babcia.
        -- A rozpuszczalne nie jest prawdziwe? -- zdziwiła się Maja.
        -- Co się głupio pytasz! -- skwitowała zniesmaczona Julia. -- Jesteśmy na wsi, a na wsi  wszystko jest prawdziwe. I mleko i kakao i inne rzeczy. To jest ekologiczne jedzenie. W mieście takie jedzenie jest drogie. A tu masz je za bezcen. Ale powiedz nam babciu, jak rozróżniasz kotki.
        -- Chodźcie do drzwi i spójrzcie przez szybę. Teraz maluchy wyszły z domku na kolację. Widzicie , jakie mają uszka? Niby takie same, a jednak nie. Dziewczynka, czyli Masza ma końcówki uszu białe i jest troszeczkę jaśniejsza i drobniejsza. Chłopczyk Misza ma czarne uszka i większy łepek. Jest też troszkę grubszy, bo ma większy apetyt.
        -- Babciu, ale Masza mniej się nas boi i jest bardziej ciekawska. -- powiedziała Julia.
        -- A za to Misza ma więcej siły! -- pochwaliła drugiego kociaka Maja. -- Wiesz co? Chłopczyki są grubsze i silniejse. Zupełnie jak nasz tata.
        -- Bo mamy dbają o wizerunek. Nasza mama chodzi na fitness i mówi, że ją to relaksuje! -- powiedziała Julia. -- Jak będę duża, to też będę dbała i będę ćwiczyła, a nie wylegiwała się na kanapie.  
        -- Ja też będę dbała! -- powiedziała Maja i dodała.-- Julka, no co się tak głupio patrzysz?
        -- Ty? -- zapytała złośliwie Julia.
       -- Kobieto! Ty nic z tego nie rozumiesz! -- stwierdziła Maja, podsumowując wywody siostry.
       -- Czego ja niby nie rozumiem? -- zapytała Julia.
       -- No choćby tej ekologii i fitnessu. Przecież babcia mieszka na wsi, a kupuje wszystko w sklepie w mieście i nie ma krowy z mlekiem. A dziadek nie jest kobietą i dba o fitness, bo jeździ na rowerze.
-- powiedziała Maja, pijąc ciepłe kakao i przytulając mokre usta do szyby. Niżej widniały już liczne  ślady małych paluszków.  Na dolnej części szyby, nad drewnianą listwą widniały równie brudne ślady kocich łapek i mokrych kocich nosków.



czwartek, 5 października 2017

Takie jest życie młoda!

         -- Juleczko, może już zostawiłabyś  swój telefon i poszła na słoneczko? -- zapytała babcia Bogusia, przyglądając się wnuczce, zajętej śledzeniem ekranu telefonu.
        -- Babciu, jeszcze tylko piętnaście minut. -- Jula niechętnie oderwała wzrok od ekranu i błagalnym gestem złożyła dłonie.
        -- Plis! A Kajtek to może grać. -- powiedziała z pretensją w głosie.
        -- A ile dzisiaj siedziałaś ze wzrokiem wlepionym w ekran? Widziałam, że przed śniadanie  prawie pół godziny i teraz już prawie od godziny ślipisz nad ekranem. -- Babcia była niewzruszona.
        -- A na ile umawiałyśmy się w ciągu dnia? -- zapytała -- Pamiętasz?
        -- Oj babciu, ale ty jesteś! -- marudziła Jula nie odrywając wzroku od gry. -- No dobrze, na godzinę! Już wyczerpałam limit.
         -- Jestem , jestem, a gdzie miałabym być. A wracając do Kajtka, to on też ma limit na telefon i komputer, ale tego pilnuje ciocia, a ja pilnuję ciebie, bo do mnie przyjechałaś na wakacje i twoi rodzice powierzyli mi ciebie. Nie chcę oddawać im mojej kochanej wnuczki w stanie gorszym, niż w czasie przyjazdu, a mam nadzieje, że twój stan w czasie powrotu do domu będzie o niebo lepszy.
        -- A może tak trochę odmieniłabyś sobie miejsce pobytu i pojechała z nami do miasta na zakupy? -- zapytała babcia Bogusia.
        --  A Kajtek też jedzie? -- dopytywała Jula.
        -- Kajtek jedzie z ciocią . Dobrze wam zrobi izolacja, przynajmniej na czas pobytu w mieście. Widzę, że ostatnio działacie sobie na nerwy. Pewnie na zasadzie" kto się czubi, ten się lubi".
        --  Ale do " Słodkiego domku" pojedziemy na lody? Dla mnie trzy gałki! -- zaznaczyła Jula.
        -- Pewnie, że pojedziemy. Ja sobie wezmę koktajl jagodowy, a dziadek kremówkę. I będziesz mogła hustać się i  pozjeżdżać ze ślizgawek. Muszę dbać o twoje dobre samopoczucie.
W końcu chciałabym, abyś chętnie przyjeżdżała do nas na wakacje.
        -- Babciu, a mogę dać Kizi-Mizi trochę mleczka? Czy ona już jadła śniadanko? -- zapytała Julia.
        -- A zobacz, która  jest godzina. -- do rozmowy włączyła się ciocia Stella. -- Jakby Kizia - Mizia miała czekać, aż ty albo Kajtek zdecydujecie się na nakarmienie kotki, to zmarłaby z głodu.
Wczesnym rankiem razem z Kornelkiem nakarmiliśmy biedaczkę. I ładnie nam podziękowała, bo dała się Kornelkowi pogłaskać. Jak ktoś ma zwierzątko, to powinien dbać o nie.
        -- A ja dbam o Tysona. Czasem daję mu wodę, a czasem sypię mu do miski jedzenie. A Maja to nie zawsze dba. Jak mama jej powiedziała, żeby nasypała mu karmy, to ona tego nie zrobiła. Jak mama zapytała dlaczego i, że to nieładnie , to stanęła w drzwiach i powiedziała do mamy; " takie jest życie młoda"! Wiesz, ona to ma takie głupie teksty. I nie wiem, skąd je bierze. Pewnie z podsłuchiwania dorosłych.

         -- Babciu, a jak Kizia-Mizia będzie miała małe dzieci, to dasz mi jednego? -- Zapytała Jula i dodała.  -- Wiesz, może być pod choinkę. Możesz mi dać w takim dużym pudełku z dziurkami i kokardą. Przypniesz karteczkę" Jula". Ja otworzę, a z pudełka wyskoczy kotek. Ale będzie fajnie.
        -- Kochanie, bardzo chętnie bym ci zrobiła taki prezent, ale rodzice mogą być z tego bardzo niezadowoleni. I co wtedy? Przecież nie można takiego nietrafionego prezentu wyrzucić. Nad decyzją opieki nad każdym zwierzątkiem trzeba się bardzo dobrze zastanowić, bo staje się ono  członkiem rodziny. Trzeba wiedzieć, że to duży obowiązek i nie można z niego zrezygnować, jak nam się znudzi, albo stanie się niewygodny. I nie można mu później powiedzieć" takie jest życie młoda".

         -- No to kiedy jedziemy na lody? -- zapytała Jula.
        -- Myślę, że jak dziadek skosi trawnik. Musi to zrobić zanim będzie bardzo gorąco. Teraz możesz z pójść do Kornelka. Jest z ciocią za domem.
Jula tylko na to czekała, bo bardzo lubiła bawić się z najmłodszym kuzynem. Za chwilę położyła się na kocu obok chłopczyka i coś mu tłumaczyła.
        -- Wiesz, dziadku -- powiedziała Jula do dziadka Jędrka w czasie jazdy na zakupy -- pochwaliłam Kornelka, że dobry z niego opiekun kotki. Bardzo ładnie dba o Kizię- Mizię. Daje jesj śniadanko i delikatnie ją głaszcze. Wytłumaczyłam mu, że kotka nie można straszyć, bo będzie się jąkał. Bo u nas w klasie jest jeden kolega, co się jąka i powiedział nam, że kiedyś ktoś go bardzo wystraszył i od tego czasu się jąka. A w jaki sposób kotek może się jąkać? Czy on się jaka, kiedy mruczy? Czy jąka się jak miałczy? Podsłuchiwałam Kizię- Mizię, ale nie słyszałam, aby się jakała. Może nikt jej nie wystraszył. -- Julia zamyśliła się.
        -- Mam nadzieję, że tak już zostanie i nie będziesz sprawdzała, czy kot zacznie się jąkać, jak zostanie wystraszony. -- uśmiechnął się dziadek nad kierownicą.
        -- Julia wie, co to znaczy dobrze opiekować się zwierzątkiem. -- zapewniła dziadka Jędrka babcia Bogusia i puściła do niego oko.
 A dzień minął Julii bardzo szybko. Była na zakupach, na lodach i na plaży. A wieczorem dowiedziała się, kto wypija mleczko Kizi -Mizi. A później zadzwoniła do niej Maja i opowiedziała o zakupie tornistra, bo Maja po wakacjach też będzie chodziła do szkoły.



środa, 7 czerwca 2017

Taniec połamaniec.





        -- Babusiu, czy przyjdziesz do nas w poniedziałek? Mama idzie na zajęcia fitness. Tata będzie długo pracował. -- powiedziała Julia do babci Bogusi, która właśnie przygotowywała walizki do wyjazdu. Było sobotnie popołudnie. Maja z mamą Karoliną siedziały na schodach tarasu i obserwowały ogród.
        -- Czy wiesz, że babcia we wtorek wyjeżdża? -- zapytał tata Lucjan, który właśnie wszedł do mieszkania. -- Przecież ja będę po południu. Nie ma potrzeby angażowania babci.
        -- Ale ja chciałabym spędzić z babcią trochę czasu, zanim wyjedzie. -- Nie dawała za wygraną Jula.
        -- Babciu, czy możesz przyjść ? Plis! -- złożyła ręce Jula i spojrzała na babcię błagalnym wzrokiem.
Babcia Bogusia popatrzyła uważnie na wnuczkę. Przeliczyła w myślach ilość czasu potrzebną jej do ogarnięcia większości zajęć przed wyjazdem.
        -- Myślę, że dam radę. W poniedziałek wieczorem powinnam mieć już wszystko gotowe. Jak tak pięknie prosisz, to oczywiście przyjdę do Was.
        -- Tatusiu, to możesz z pracy przyjść nawet o dwudziestej drugiej. -- ucieszyła się Julia.
        --  Fajnie, że mi czas organizujesz! -- roześmiał się tata.
W poniedziałek wczesnym popołudniem babcia Bogusia siedziała przy komputerze, gdy zadzwonił telefon.
        -- Słucham ! --odebrała telefon babcia.
        -- Czy możesz przyjść wcześniej do dziewczynek? Wiem, że umówiłaś się z Julią. -- nieśmiało zapytała mama Karolina.
        -- Poczekaj, niech pomyślę, ile mi pracy pozostało i czy zdążę. -- zastanawiała się babcia.
        --  Większość mam przygotowaną. Resztę zrobię wieczorem. A o której mam przyjść? -- spytała.
        -- Mam dodatkowe zebranie, więc muszę  o 16.30 wyjść z domu. -- odpowiedziała Karolina.
I tak jak umawiały się, babcia Bogusia piętnaście minut po szesnastej przyszła do dziewczynek. Julia kończyła odrabiać lekcje. Maja spała.
       -- Babciu, Maja jest chora! Cały czas śpi. Mama dała jej lekarstwo. Chyba przegrzała się na wycieczce. Przedtem trochę próbowała się bawić. Po obiedzie poszła spać. -- poinformowała.



        -- A ja nie jestem chora, ale nie miałam czasu, aby przygotować zabawę. Może sobie trochę potańczymy. -- zaproponowała Julia.
        -- To może pokaż mi swój układ, który ćwiczycie na kółku tanecznym. -- powiedziała babcia.
        -- Zaraz pokażę ci jak tańczę, tylko ubiorę odpowiednią sukienkę. -- Julia podeszła do radia i nastawiła muzykę.


        -- A teraz ci pokażę, jaki mamy fajny taniec. A w ogóle to  ćwiczymy parę układów. -- chwaliła się Julia.
        -- A nauczysz mnie? Czy dam radę zatańczyć? Jak będą za duże wygibasy, to może nie dam rady? -- zapytała babcia Bogusia.
       -- Oczywiście, najpierw pokażę ci układ, a później nauczę kroków i figur. Dasz radę! To proste! -- zapewniła Julia.
        -- A powiedz mi, dlaczego w niedzielę nie zadzwoniliście do nas z informacją, że Maja występowała w parku. Chętnie  z dziadkiem przyszlibyśmy na występy.--  dociekała babcia, przyglądając się przebierającej się wnuczce.
       -- A skąd wiesz, że Maja występowała? -- zapytała Julia. -- Ale ona też śpiewała, a nie tylko tańczyła.
       -- Wiem, bo wasz tata wpadł do nas
na chwilę i pokazał mi film, który nagrał w parku. Maja pięknie się ruszała i na filmie głównie jej głos słyszałam.
       -- No tak. Ona świetnie śpiewa, ale ja też znam tę piosenkę. -- pochwaliła się.



        -- No właśnie, to może mi też zaśpiewasz. Czekam na występ. Może czegoś się nauczę. -- babcia Bogusia przygotowana do występu rozsiadła się na fotelu.
        --  To ja jeszcze się uczeszę i już występuję. -- zapewniła Julia.
Babcię zaniepokoiła cisza za drzwiami dużego pokoju, gdzie spała Maja. Uchyliła drzwi. Maja otulona kocem spała na narożniku. Babcia dotknęła jej czoła. Było ciepłe. Babcia zamknęła drzwi i wycofała się do dziecięcego pokoju.  Pomyślała, że lepiej, gdy młodsza wnuczka się wyśpi.  Sen pomaga szybciej zwalczyć chorobę.
Za chwilę dziecięcy pokój wypełniła muzyka. Zauroczona babcia patrzyła na taniec Julii. Przypomniała sobie film, na którym śpiewała i tańczyła Maja. Ruszała się pięknie.
         -- I jak ci się podoba mój taniec? -- zapytała zasapana Julia.
         -- Pięknie tańczysz, tak jak i Maja. Szkoda, że twoja siostra dziś jest chora, bo chętnie oglądnęłabym występy was obu. Mam bardzo utalentowane wnuczki. Same tanecznice i piosenkarki ! --  roześmiała się babcia i przytuliła Julię. 
Po występach i nauce układów tanecznych, usiadły obydwie do segregowania  klocków lego. I tak zastała je mama Karolina. A Maja dalej spała.
        -- Uczyłam babcię tańca! -- pochwaliła się Julia.
       -- Ale moja wersja  to był taniec połamaniec! -- powiedziała babcia Bogusia i wszystkie trzy roześmiały się. I wtedy Maja się obudziła.


       
      

        








czwartek, 1 czerwca 2017

Jak ogień i woda



         -- Jestem ! -- powiedziała babcia Bogusia, zaglądając do dziecięcego pokoju.
Julia odwróciła głowę i uśmiechnęła się.
        -- Cześć babciu! -- krzyknęła.  --  No! Bar już przygotowany. Jeszcze tylko zrobię ceny i już możemy się bawić.
        -- A ty co robisz Maju? Też się będziesz z nami bawić? -- zapytała babcia Maję, która właśnie odstawiała na bok butelkę. Dziewczynka grzecznie siedziała przy swoim biureczku i bawiłą ulubioną laleczką.
        -- Dzisiaj moje dziecko jest bardzo niespokojne. -- powiedziała -- Nie chce spać.
        -- Ja nie wiem, czy Jula pozwoli mi na wspólną zabawę. -- odpowiedziała na pytanie babci Bogusi.
        -- Myślę, że pozwoli, bo ja przyszłam aby pobawić się z obydwiema wnuczkami. Z jedną się nie bawię. Przecież mam dwie wnuczki. -- uśmiechnęła się babcia.
        -- No dobrze, możesz Majka bawić się z nami. -- odezwała się Jula, która dotychczas udawała osobę bardzo zajętą . --  Przecież możecie obydwie przychodzić do restauracji. Tylko poczekajcie, aż skończę robić menu.
      

Babcia Bogusia popatrzyła na starszą wnuczkę, która przy stoliku robiła śmieszne wygibasy.
        -- Widzę, że przygotowywanie menu to straszna czynność, skoro tak ciebie wykręca. -- zażartowała.
        -- A żebyś wiedziała! Muszę powymyślać dania dnia i promocje , ale zobaczysz, jak będzie fajnie. -- Jula podniosła się i próbowała sięgnąć po czerwonego mazaka leżącego na podłodze obok łóżka przez całą szerokość stolika.
         --  Trochę mam za krótką rękę.  --  stwierdziła i wślizgnęła się pod stolik. Po chwili przeczołgała się w kierunku mazaka, dosięgnęła go i zaczęła się czołgać do tyłu. Potem wysunęła się spod stolika. Była rozczochrana , zasapana i uśmiechnięta.
        -- No mam go! -- wykrzyknęła uradowana.
        -- A nie łatwiej byłoby odsunąć stolik? Przecież jest bardzo lekki. -- zapytała babcia.
        -- Oj tam! To by było nudne. -- skwitowała Jula.
        -- No chyba , że tak! -- roześmiała się babcia. -- A tak masz dwie zabawy w jednej . Tu bawisz się w restaurację,  może bar szybkiej obsługi i masz dodatkowo ćwiczenia fittnes.
        -- I o to chodzi! -- wykrzyknęła Jula.
        -- Więc może to będzie bar przy klubie fitness? - zamyśliła się. Popatrzyła na menu i pokręciła głową.
        -- Nie nadaje się. Potrawy nie dla fitnessujących się.  -- stwierdziła.
Babcia uważnie przyglądnęła się spisowi potraw. 
        -- No tak! Grochówka i kotlet schabowy oraz frytki nie pasują.
        -- No, po grochówce odradzam ćwiczenia! Może być nieprzyjemnie! -- zachichotała Jula.
        -- Maja nie jedz grochówki przed fitnessem! -- powiedziała do siostry.
Maja nie reagowała na zaczepki Julii, bawiąc się swoją lalką. Właśnie zawinęła ją w pieluszkę i przytuliła do siebie. Nuciła półgłosem jakąś piosenkę. Babcia dosłyszała tylko " wejdźmy na dach".
        -- Ale schabowy daje siłę! Lubię schaboszczaki! -- mlasnęła Julia i oblizała się.
        -- Przyznam Ci się, że też lubię schabowe. Ale unikam! -- roześmiała się Babcia.
        -- A ja lubię rosołek! I lody. -- odezwała się Maja -- Bo mnie już nie pytacie, co lubię. A moje dziecko nic nie lubi i strasznie grymasi. Muszę go położyć do łóżeczka. Ma straszną temperaturę. Babciu, czy możesz popilnować mojego dzidziusia. Możesz mu dać butelkę z mleczkiem. Ja zaraz przyjdę, tylko muszę na chwilkę pojechać do pracy. Właśnie dzwonią do mnie. -
 Maja podniosłą z biurka plastykowy, różowy telefon.
        -- Tak! Już jadę. Będę za siedemnaście minut. -- powiedziała i oddała babci laleczkę zawiniętą w pieluszkę. -- Popilnuj moje dziecko. Ono musi zaraz zasnąć. Pohuśtaj go. Możesz mu pośpiewać kołysankę.
Maja wyszła z pokoju. Za moment babcia usłyszała, że dziewczynka buszuje w kuchni. Odłożyła więc lakę i zajrzała do  młodszej wnuczki. Maja siedziała na szerokiej kuchennej szafce. Pod szafką stało krzesełko.
        -- Zgłodniałam! -- powiedziała do babci Bogusi. -- Muszę zrobić sobie płatki z mlekiem. Pokażę ci jaka jestem samodzielna.
Dziewczynka wyciągnęła z górnej szafki torebkę z płatkami. Położyła na blacie. Zeskoczyła z szafki.
        -- Nie bój się babciu. Zobacz co robię. Teraz idziemy do lodówki. Wyciągamy karton z mlekiem. Zamykamy lodówkę. Stawiamy karton na szafce. Mamy mleko i płatki. I czego nam brakuje? --  zapytała babcię.
       -- Moim zdaniem miseczki. -- odpowiedziała babcia.
        -- Bardzo dobrze. -- pochwaliła babcię Maja.
       -- Teraz zobacz. W tej szafce na dole jest miseczka. W tej szufladzie łyżka. Bierzemy miseczkę, łyżką odmierzamy płatki. Jeden, dwa, trzy. Wystarczy! Teraz do połowy miseczki lejemy mleko. I co mamy zrobić? Nie wiesz? Musimy podgrzać. -- Maja znowu weszła na blat szafki.
        -- Teraz musimy przekręcić tę gałkę i nastawić na półtorej minuty. Czekamy! -- powiedziała Maja i po chwili usłyszały dzwonek informujący , że czas podgrzewania minął. -- Tylko nie mów mi, że się poparzę. Nie poparzę się. Miseczka jest lekko ciepła. Możesz dotknąć .
Maja zeszła z szafki , wzięła miseczkę i przy ławie zabrała się za jedzenie.



        -- Bar jest otwarty! -- usłyszały z pokoju głos Julii.
Babcia weszła do pokoju.Podeszła do stolika, który udawał kontuar barowy. Spojrzała na duży plakat, na którym wypisane były potrawy i pozycje objęte promocją.
        -- Widzę, że to tradycyjny bar, a nie bar fitness. Co ja bym zjadła ? Może właśnie kotlety schabowe! I zupę grochową, skoro nie idę ćwiczyć. -- babcia zamówiła dania.
Julia przyjęła zamówienie i zapisała na starym laptopie. Popatrzyła z namysłem na babcię.
        -- Ale wiesz, że to na niby. Jak jesteś głodna, to mogę ci przygrzać makaron z sosem. -- dodała.
        -- Wiem, że to na niby. Lubię potrawy na niby, bo mogę sobie wybierać, co tylko zamarzę i nie boję się, że coś mi zaszkodzi. Uwielbiam się z wami bawić na niby. -- roześmiała się babcia Bogusia.
       -- No to fajnie! -- odetchnęła z ulgą Julia. -- Ale i tak mogę ci przynieść makaron z sosem. To w ramach promocji!
        -- A może w ramach mojej promocji pójdziemy sobie na lody ? -- zapytała babcia.
        -- Ale Majka nie może. Chyba miała gorączkę. -- poinformowała Julia.
        -- Jak to nie może. Ja się tak nie bawię! -- Zapłakana Maja wbiegła do pokoju.
        -- Chodź tu i pokaż czoło. -- Babcia przytuliła Majeczkę i położyła jej rękę na czole.
        -- Ciepłe .-- stwierdziła. -- Czy macie gdzieś termometr?
        -- Poszukam! -- Julia wyskoczyła zza stolika i pognała do drugiego pokoju.
Maja przytuliła się do babci. Spojrzała jej z powagą głęboko w oczy.
        -- Jula nie znajdzie tego termometru. Ale powiem ci w sekrecie, że ja nie mam temperatury. Gdy tak bardzo płaczę, to wtedy od razu robię się gorąca. Tak po prostu mam. Potem to znika. O! dotknij mnie teraz. -- powiedziała.
Babcia przyłożyła dłoń do czoła Majeczki. Było zimne.
        -- Jula nie szukaj termometru. Już nie trzeba. Idziemy na lody ! To nasza dzisiejsza promocja! -- zawołała babcia ubierając sandałki. Julia ubrała wrotki, a Maja wzięła ze sobą hulajnogę . I poszły na promocyjne lody.





     

wtorek, 16 maja 2017

Stop dla Elzy, czyli kwestia gustu.




        Babcia Bogusia układała właśnie książki na regale, gdy otworzyły się drzwi i do przedpokoju wjechała na rolkach Julia. Miała zaczerwienioną buzię, na której malowało się znużenie. Niesforne kosmyki włosów wystawały jej zza kasku. Nad górną wargą widać było małe kropelki potu.
-- Już nie mogę! Ratunku! Ale jestem zziajana! Babciu, czy mogę w rolkach, bo nie mam już siły ich zdejmować. A później musiałabym z powrotem się ubierać, a tego już bym nie wytrzymała. To co, mogę? I łap tę kopertę! To dla was. Niespodzianka.... Ale się napisałam.... Mówię ci!... Jestem bohaterką.... -- wysapała i ciężko usiadła na kanapie.
-- A cóż to za niespodzianka? -- zapytała babcia Bogusia, biorąc do ręki kopertę.
-- Czy mogę zgadywać? -- uśmiechnęła się do wnuczki.
-- No, możesz, ale pewnie od razu zgadniesz, więc to nie ma sensu, mimo tego spróbuj. -- powiedziała Jula patrząc na dłonie babci, które właśnie brały nożyk do otwierania listów. Z chwilę koperta była otwarta. Jednak babcia nie wyciągała z niej białego kartonika, tylko przyglądała się Julii.
-- Nie będę jeszcze niczego  wyciągać. -- stwierdziła. Zamknęła oczy i dotknęła koperty. -- Co ja tu czuję? Chyba mały kartonik. Widziałam rożek. Jest biały. A co może mi Jula przynieść przed swoim wielkim świętem? Biały kartonik kojarzy mi się tylko z kartką imieninową, urodzinową, albo zaproszeniem. Nie mamy urodzin, ani imienin, więc to może być tylko zaproszenie. Biały to symbol niewinności, czystości... Hm.... A ty chyba niedługo idziesz w białej sukience do kościoła? Przystępujesz do I Komunii Świętej? To chyba zaproszenie. Zgadłam?
-- Mówiłam, że nie ma sensu zgadywanie. To było do przewidzenia, że od razu się pokapujesz. -- stwierdziła Jula i wstała z kanapy.
-- I gdzie znowu pędzisz? -- zapytała babcia.
-- Mam jeszcze dużo zaproszeń do wypisania. Wszystko robię sama. I nawet sobie nie wyobrażasz, jak dużo przed komunią jest roboty. I ciastka trzeba upiec i torty.... No, to nie ja robię, ale te codzienne próby w kościele....Nie mam na nic czasu. Po prostu żyć nam nie dają! I jeszcze nie mam sukienki na zmianę, bo niby idę w albie, ale wiesz w restauracji nie będę jadła w albie i na dworze też nie, bo później to jak pójdę na biały tydzień? Nie będę wyglądała jak ten obszarpaniec i niechluj....To pa! -- krzyknęła już na dworze. I babcia usłyszała tylko stukot rolek na schodach.


-- To co? Jedziemy na zakupy i kupimy Julii sukienkę na zmianę? -- dopytywał się dziadek Jędrek.
-- Dzisiaj mamy trochę czasu. Możemy pojechać do M1. Może coś znajdziemy. Myślę, że Mai też możemy kupić jakąś kieckę, aby nie zazdrościła Julii prezentów. Po co mają sobie nawzajem zazdrościć. Wystarczy, że konkurują jako siostry.
         W sklepie pięknych sukienek było  zatrzęsienie. Dziadkowi w oko wpadła piękna wizytowa sukienka z cieniowanym, tęczowym dołem , różową górą, na której widniała podobizna Elzy i para koronkowych motylków.
-- Taka, balowa sukienka najlepsza byłaby dla najważniejszej osoby. -- stwierdził dziadek.
Babcia sceptycznie popatrzyła na wizerunek Elzy.
-- Jest piękna, jednak mam wątpliwości, czy to dobry wybór. Coś mi się majaczy, że to Maja zakochana jest w Elzie, a Julcia chyba już z tego wyrosła. Myślę, że powinniśmy wybrać również inne sukienki i zapytać mamę dziewczynek o radę. Podoba mi się dla Juli sukienka arbuzowa. Wykręć proszę numer telefonu Karoliny. --powiedziała babcia i zaczęła oglądać inne sukieneczki. Po kwadransie wybrali po parę pięknych sukienek dla obu wnuczek. Dziadek zrobić zdjęcia i wysłał wiadomość do mamy Karoliny. Próbował się też do niej dodzwonić.
Niestety, nikt nie odczytał wiadomości. Nikt też nie odebrał połączenia.
-- Trudno, kupujemy w ciemno! -- zadecydował dziadek Jędrek.
Poszli do kasy. Dziadkowi tak bardzo podobała się Elza, że trzymał w ręku właśnie tę sukienkę. Babcia wybrała dla Mai sukieneczkę z buzią kotka, różową kokardką i tęczowym dołem. Gdy już zapłacili, odeszli trzy kroki od kasy, przyszedł sms od mamy Karoliny.
" Nie mogę odebrać połączenia. Jesteśmy z Julą na próbie w kościele. Dla Mai wybraliście bardzo dobrą sukienkę. Nie kupujcie Juli sukienki z Elzą. Ona nienawidzi Elzy i nigdy tej sukienki nie założy. To Maja kocha Elzę. "



Cóż było robić. Dziadek wrócił do kasy i wytłumaczył sprzedawczyni , że musi zamienić sukienkę z wizerunkiem Elzy na inną. Pani przy kasie dobrze rozumiała problem. W końcu była bardzo dużą dziewczynką i wiedziała, że żadna dziewczyna nie założy sukienki z wizerunkiem postaci,  której nienawidzi.
-- To byłby wyrzucony pieniądz. -- stwierdziła ze współczuciem i wycofała towar.
Jula z okazji I Komunii Świętej dostała dużo prezentów i sukienkę arbuzową,






 której w tym dniu i tak nie ubrała. Miała inną piękną białą sukienkę. A Mai spodobała się tęczowa sukienka i cały dzień w niej biegała. Babcia Bogusia nie miała sumienia , aby opowiedzieć jej o przygodzie z sukienką z Elzą. Chętnie kupiła by ją Mai, ale nie było na nią rozmiaru. Tak to już bywa, że nie zawsze dostajemy to, o czym marzymy. Jednak czasem inne rzeczy całkiem dobrze zaspokajają nasze marzenia. I okazuje się, że cieszymy się nimi równie mocno.
W tym dniu wydarzyło się jeszcze dużo innych ważnych rzeczy. Między innymi Mai wypadł pierwszy mleczny ząb. Babcia Bogusia stwierdziła, iż widocznie ząb dowiedział się o tym, że od września Maja idzie do szkoły, więc postanowił w ten sposób zaprotestować. Maja była z tego pierwszego ubytku bardzo dumna.


A przyjęcie komunijne było bardzo udane, bo dzieciaki świetnie bawiły się na zielonej trawce , na ciepłym słoneczku. Jeździły na hulajnogach, rowerach, a Jula nawet na wrotkach, które dostała od cioci. Ubrała je na nogi i od razu poczuła się, jak prawdziwa wrotkarka. Popędziła w dal po śliskich kafelkach. Aż do samej bramy!






poniedziałek, 24 kwietnia 2017

o mały włos , a chytry dwa razy by stracił




-- Czy moglibyście w piątek odebrać Maję z przedszkola? -- zapytała babcię Bogusię mama Karolina.
-- Oczywiście, że możemy. Może ją odbierze Jędrek, a może ja, ale z całą pewnością Maja nie zostanie w przedszkolu. -- odpowiedziała babcia dziewczynek i dodała --  A co z Juleczką? Też jest do zagospodarowania?
-- Julia kończy wcześniej, ale pewnie będzie chciała zostać w świetlicy. Jak będziecie wracać z Mają, to możecie wstąpić po Julcię. Później je od was odbiorę. 
-- A co się dzieje? Nie ma ciebie po południu?-- zainteresowała się babcia.
-- Jestem, ale rano jadę na szkolenie. Ono jest gdzieś dalej. Wracamy wszyscy jednym samochodem , więc nie wiem, o której będę w domu. Może zdążę, a może nie. Nie chcę ryzykować. -- wyjaśniła mama Karolina .
-- A teraz spieszę się do mojej mamy. Coś dzisiaj słabo się czuje. Muszę sprawdzić, czy jej czegoś potrzeba. Skoczę jeszcze do sklepu. Muszę też przygotować obiad. To pa! Do jutra! Dziewczynki pożegnajcie się z babcią.
-- A z dziadkiem? -- zapytała rezolutnie Maja.
-- Czy widzisz tu dziadka? -- zapytała Julia.
-- Babciu, gdzie jest dziadek? Dzisiaj nie było puk-puk !-- przypomniała Maja.
-- Po świętach starczy wam słodyczy i nie ma żadnego puk-puk. Później nie chcecie jeść niczego innego. Nadmiar cukru jest niezdrowy. Ubierajcie kurtki. Szybko, bo się śpieszę.-- Mama była nieugięta. Nie reagowała na słodkie i przymilne minki Mai.
-- No dobrze! -- zrezygnowana Maja od niechcenia zakładała kurtkę. Nie śpieszyła się.
--Może tak nabrałabyś tempa, bo ja naprawdę się śpieszę. Ty zjadłaś w przedszkolu obiad. Julia zjadła obiad w świetlicy, a ja jestem głodna. Muszę zrobić zakupy. I jeszcze trzeba zajrzeć do babci Jadzi. Minie co najmniej godzina, jak będziemy w domu.  Padnę z głodu i co? Kto wtedy o was zadba. Tata pracuje do późna. -- tłumaczyła mama Karolina.
-- To wtedy będzie dbała o mnie Julka! Przecież ona potrafi zrobić jedzenie. Ma nową książkę kucharską . -- stwierdziła beztrosko Maja.
-- Majka, ale bzdury gadasz. Pewnie, że potrafię zrobić coś do jedzenia, ale nie będę ciebie obsługiwała. Zachowujesz się jak księżniczka. Ja nie jestem twoją służącą. Chodź już! Może u babci Jadzi jest dzisiaj Zosia. -- powiedziała Julia.
Ten argument był przekonujący. Dziewczynki uwielbiały swoją małą kuzynkę. Obydwie chętnie przebywały z małą dziewczynką, która wpatrywała się w nie  jak w obraz i była równie szczęśliwa, gdy mogły się razem bawić.

 -- Jutro mamy bojowe zadanie. Musimy odebrać nasze małe sroki. Majkę z przedszkola, a Julkę ze świetlicy. -- poinformowała babcia dziadka Jędrka, gdy wieczorem wrócił do domu.
-- To dobrze się składa. Weźmiemy je do sklepu. Julia będzie mogła wybrać sobie kształt kolczyków. W poniedziałek jedzie przecież na zieloną szkołę. Więc to ostatni dzwonek. -- stwierdził dziadek .

        Następnego dnia dziadek Jędrek wrócił z zakupów smutny i trochę zły. Babcia uważnie popatrzyła na niego i zapytała.
-- Co się stało? --
-- A nic! - odpowiedział dziadek i sapiąc poszedł do ogrodu. Za kwadrans przyszedł z powrotem.
Humor miał lepszy, ale w jego oczach czaiła się odrobinka smutku.
-- No powiedz, co się stało? -- babcia nie dawała za wygraną.
-- Julka do mnie dzwoniła. Powiedziała, żebym jej nie odbierał, bo idzie do babci Jadzi. --  stwierdził z żalem.
-- A Karolina wie o tym ? -- dopytywała babcia Bogusia.
-- Nie wiem, czy wie. -- odpowiedział dziadek.
-- To zadzwoń do niej. Musi wiedzieć gdzie i z kim ma być jej dziecko. Przecież ma do nas przyjść po obie dziewczynki. Będzie się musiała wracać.
-- Masz rację. Zaraz zadzwonię. Teraz idę do ogrodu. Mam dużo roboty. Szkoda, że z Julką nie pojedziemy do sklepu. Będziemy musieli zrobić zakupy sami. A Jula będzie musiała nosić to, co jej wybierzemy. -- powiedział ze smutkiem.
-- W takim razie ja pojadę po Maję. Nie ma potrzeby, abyś odrywał się od pracy w ogrodzie. A teraz idę do kuchni robić obiad. -- powiedziała babcia i poszła obierać jarzyny.
W kuchni, przy prostych pracach domowych najlepiej się jej myślało. Zatopiła się więc w myślach. Zastanawiała się, dlaczego i jej zrobiło się smutno. Odkryła, że to z powodu zachowania Julii. Już parokrotnie dziewczynka umawiała się z nimi i w ostatniej chwili zmieniała plany. Z boku można było nawet pomyśleć, że Jula świadomie wybierała towarzystwo innych osób, nie patrząc na rozczarowanie babci i dziadka, którzy lubili przebywać z wnuczkami.
-- Muszę o tym z nią porozmawiać. -- postanowiła babcia.  -- Najlepiej problemy rozwiązywać, a niejasności wyjaśniać .
Ubrała się i pojechała po Maję. W szatni przedszkola było parę osób, pomagających swoim dzieciom w ubieraniu się. Babcia poinformowała, że przyszła po swoją wnuczkę Maję. Maja w tym momencie świetnie bawiła się. Tańczyła z koleżanką. Ale dostrzegła babcię , z radością pożegnała się i podbiegła do babci.


-- A gdzie dziadek ? -- zapytała Maja.
-- Zajęty jest pracami ogródkowymi. -- odpowiedziała babcia.
-- Pojedziesz ze mną do Rossmana, bo muszę kupić parę kosmetyków. -- dodała .
-- Pewnie, a jedziemy po Julkę?
-- Nie. Julę dzisiaj odbiera ktoś inny. Nie wiem kto. -- dodała babcia Bogusia.
-- No to ona pewnie znowu coś namieszała. -- stwierdziła autorytatywnie Maja.
Podjechały do sklepu i okazało się, że trafiły na promocję. Błyszczyk, który opakowany był w uroczą  fioletową sówkę był tani i bardzo podobał się Mai, więc babcia stwierdziła, że wnuczka zasługuje na mini prezencik.
-- Mamusiu! Zobacz co dostałam od babci. W nagrodę, bo nie marudziłam. -- Maja pokazywała prezent Mamie Karolinie, która właśnie z Julą podeszły pod dom.
-- To miłe. Widzisz, bardzo się opłaca być grzecznym. -- uśmiechnęła się mama.
-- A ty Julka gdzie byłaś? -- dopytywała Maja.
Julia machnęła ręką, jakby chciała od siebie odgonić naprzykrzającą się muchę. Spojrzała na babcię.
Babcia starała się nie zauważać niepewnego spojrzenia dziewczynki.
-- Wiesz, Karolinko -- zagadnęła -- szkoda, że nie odbieraliśmy Julii, bo wtedy z Mają i Julą moglibyśmy podjechać po kolczyki. A tak , nie będzie kiedy. W poniedziałek wyjeżdża!
-- Masz rację. Już z nią rozmawiałam o zrywaniu umów. Ale myślę, że dzisiaj jeszcze macie trochę czasu. Możecie teraz podjechać do sklepu. Ja wezmę Maję do domu.
-- Wiesz babciu, sfrajerowałam się. -- powiedziała Julia, gdy wracali ze sklepu. Małe delfinki , które spodobały się dziewczynce spoczywały w torebce babci i czekały na ten dzień, w którym ozdobią uszka Julci.
-- Chciałam was przeprosić. -- dodała. -- Za to, że zrobiłam was w konia i odbierała mnie babcia Jadzia. To ja zadzwoniłam do babci, bo myślałam, że dzisiaj Zosia będzie u babci. Nie poszłam więc do świetlicy, tylko do Babci Jadzi, ale okazało się, że Zosi już tam nie było, a ja  musiałam kiblować sama, aż do powrotu mamy. Miałam za swoje!
-- A my myśleliśmy, że nie lubisz do nas przychodzić. -- stwierdziła babcia. -- I było nam z tego powodu bardzo przykro.
-- Babciu, to nie o to chodzi. Ja was bardzo lubię, tylko lubię też bawić się z Zosią. Myślałam, że wszystkich przechytrzę. Miałam taki chytry plan.
-- I o mały włos dwa razy byś straciła. -- zaśmiał się dziadek. -- No tak! Bo po pierwsze, jak powiedziałaś, sama musiałaś parę godzin kiblować u babci. Po drugie to jakbyśmy sami wybrali ci kolczyki, to z pewnością nie chciałabyś ich nosić. Ja wybrałbym ci najbrzydsze, jakie były. Skoro nie byłaś zainteresowana....





piątek, 21 kwietnia 2017

Kic, kic z zajączkiem

 
- Czy jest ktoś w domu? Gdzie jesteś babciu? Chcę się schować, bo uciekłam tym maruderom moim rodzicom. Oni się czołgają, a nie idą. -- babcia Bogdusia usłyszała zasapany głos Julii, dochodzący z korytarza. Zanim odpowiedziała, dziewczynka wpadła do pokoju i schowała się pod suto zastawionym wielkanocnym stołem.
-- Dobrze, że wczoraj odkurzyłam i wytarłam podłogę, bo wyfroterujesz mi rajstopami wszystkie płytki. Nawet gdyby jakiś kurz się przyczaił, z tobą nie ma szans. Wszystko zgarniesz. Jednak uważam, że rodzice i tak ciebie znajdą pod tym stołem. Obrus jest krótki. -- stwierdziła babcia i poszła do kuchni nastawiać wodę na herbatę.
-- Ja to mam strasznego pecha. Jak mam szansę schować się przed mamą i Majką, to na stole leży krótki obrus, ale może jest chociaż odrobinka szansy na to, że zajmą się jedzeniem i nie zauważą, co jest pod stołem. -- zastanawiała się dziewczynka.
-- Myślę, że jak na stole postawię talerz z babeczkami, to może od razu zajmą się łasuchowaniem i zostaniesz niezauważona. -- roześmiała się babcia.
-- O, co to, to nie! Babeczki w większości są moje. Powiedziałam wczoraj, że będę je żarła i żarła . Nikomu nic nie zostawię. --  krzyknęła spod stołu Julka.
Babcia Bogusia usłyszała, że woda w czajniku zagotowała się, więc poszła zalać  esencję w imbryczku. Właśnie wnosiła do pokoju dzbanek ze świeżo zaparzoną herbatą, gdy w korytarzy zjawili się rodzice Julii i Maja.
-- Babciu, a czy był już u ciebie zając? -- zapytała Maja. -- A gdzie Julka? Pewnie się schowała, jak to ona. Ale zaraz ją znajdę. Julka wychodź, bo nic nie dostaniesz od zająca. On tak jak Mikołaj przynosi słodycze tylko grzecznym dzieciom, a ty nie jesteś specjalnie grzeczna, jak się chowasz pod stołem.  To głupie.
-- No to po co się do mnie gramolisz, jak to takie głupie. Wyłaź spod stołu. No to co, babciu, z tym zającem? -- zapytała Julia wychodząc spod stołu. Zobaczyła, że Maja rozsiadła się pod stołem i puściła do babci konspiracyjne oczko. -- Widziałaś zająca, co ?
-- Oj, chyba mi coś szarego mignęło w ogródku, gdy zrywałam tulipany. Jednak przypuszczam, że to był zając pośpieszny, z prezentami dla innych dzieci. Wasz zając będzie osobowy i przykica jak zwykle około trzynastej, a może nawet będzie spóźniony. -- rozmyślała na głos babcia.
-- A kiedy przyjadą Kacper, Kajtek i Kornel? No i oczywiście ciocia z wujkiem? -- dopytywała Jula.
-- Myślę , że tak jak i osobowy zając. -- odpowiedziała babcia, stawiając na stole talerzyki.
-- Proszę sztućce, poukładaj koło talerzy. -- wręczyła Julii cały pęk widelców  i noży. -- Małe łyżeczki i widelczyki do ciasta są w szufladzie. Policz ile trzeba i daj Mai, aby dołożyła resztę.
Za kwadrans usiedli do spóźnionego drugiego śniadania. Babcia zdążyła rozlać do filiżanek herbatę, gdy rozległ się dzwonek i po chwili do mieszkania  weszli pozostali goście.
- Kajtek i Kornelek! Oj, jak fajnie, że już jesteście. -- Julka już była przy chłopcach i pomagała najmłodszemu rozbierać kurtkę.
-- A ze mną się nie przywitasz? -- dopominała się uwagi ciocia. -- I z wujkiem oraz Kacprem. Dzień dobry Juleczko!  -- uśmiechała się do Julii ciocia.
-- Dzień dobry ciociu, wujku, i chłopaki. -- do przedpokoju weszła Maja. -- Czy widziałaś może po drodze zająca?
-- Witaj moje słonko! Daj buziaka! Widzieliśmy parę zajączków. Więc chyba niedługo i u was będą. Na dworze słoneczko, to łatwiej im będzie pochować w ogródku prezenty. Ale najpierw zjemy z wami drugie śniadanie i złożymy sobie świąteczne życzenia.-- powiedziała ciocia.
Po godzinie , gdy wszyscy już zjedli śniadanie i deser, babcia z ciocią wymknęły się do pokoju, aby przygotować prezenty dla dzieciaków. Wujek z dziadkiem  pochowali pakunki w różnych zakamarkach ogródka. Po prostu jak co roku pobawili się w pomocników zająca.
-- W ogrodzie grasują zające !! -- Padło od drzwi hasło, na które  dzieciaki zerwały się z dywanu, poubierały kurtki i pobiegły do ogrodu szukać kolorowych paczuszek.
Za parę minut , gdy ciocia  Stella z babcią Bogusią opowiadały sobie, co nowego zdarzyło się u każdej z nich, do mieszkania wpadł zdyszany Kajetan.
-- Tak słabo schowaliście mi paczkę. Julka od razu ją znalazła. Życzę sobie powtórki!  -- powiedział oddając paczkę i wyszedł z powrotem do ogrodu.
-- No Kacper, rusz się z kanapy i schowaj bratu paczkę tak, aby trudniej było mu znaleźć! -- ciocia Stella wręczyła Kacprowi pakunek.
-- Ale ja jestem za stary na zabawę w zająca. Niech dzieciaki się bawią. -- Kacper skrzywił się i nie kwapił, aby wykonać polecenie swojej mamy.


-- Jako szesnastolatek możesz spokojnie zastąpić tatę w schowaniu prezentu ! -- roześmiała się ciocia.
-- To odpowiedzialne zajęcie. Zrób to dla brata. Niech ma zabawę.
-- No dobra! Niech ci będzie. Ale robię to tylko dla ciebie. -- skapitulował Kacper i poszedł z paczką do ogrodu.
Minęło kilkanaście minut. Nagle do mieszkania wpadł Kajetan z Julią i Mają. Dziewczynki niosły kolorowe pakunki . Kajetan patrzył z wyrzutem.
-- No i gdzie moja paczka? - w głosie chłopca  słychać było rozczarowanie.
-- A skąd możemy wiedzieć? Szukaj! -- odpowiedziały chórem babcia i ciocia.
Dzieci wybiegły z mieszkania. Za moment do przedpokoju wbiegł Kacper. Pod połami kurtki chował paczkę brata. W oczach miał  niepewność.
-- Nie mogę znaleźć miejsca na prezent. Chyba nic nie wymyślę. -- stwierdził nerwowo.
-- Ukryj  z przodu ogrodu. Włóż w krzaki, czy pod samochód. No, rusz głową! -- ponagliła go babcia.
Kacper wyszedł. Babcia podeszła do okna. Widziała Kajetana, Julię i Maję, przetrząsających krzaki rosnące wokół trawnika. Dzieci nic nie znalazły i pobiegły do sadu. Z zza węgła domu wyłonił się Kacper. Podbiegł do żywopłotu i schował prezent dokładnie w tym miejscu, w którym przed momentem szukały dzieci. Spokojnie poszedł do domu. Opowiedział mamie i babci , że cały czas skradał się za Kajetanem i nie mógł się zdecydować, które miejsce będzie najlepsze.
-- No tym razem się postaraliście! -- krzyczał od drzwi Kajetan. W głosie miał zadowolenie i radość.
Kornelek biegał za wszystkimi dziećmi  i bawił się świetnie , zaśmiewając do rozpuku. Później zajadał się z wszystkimi czekoladowo- orzechowymi babeczkami. Babcia zrobiła ich tyle, że każdy mógł jeść i jeść, a jeszcze ich sporo zostało.


wtorek, 11 kwietnia 2017

Kto się popisuje przed urodzinami

 -- Halo, czy jeszcze w niedzielę będziecie w domu? Czy moglibyśmy wam podrzucić dziewczynki? Chcielibyśmy pojechać z przyjaciółmi do Katowic, a wiesz, że z dzieciakami to żaden wyjazd. -- babcia Bogusia w słuchawce  usłyszała  głos swojego syna. -- Oczywiście dziewczynki nie mogą się doczekać aby przyjść do was. To jak, mogę je w południe podrzucić ?
-- Oczywiście, że możesz. Wiesz, jak lubimy się wspólnie bawić w sklep. Julka ma talent do handlu. Mogłaby sprzedać mnie, Jędrka  razem z wami w promocji. -- roześmiała się babcia. Chciała jeszcze dodać, że lubi lekcje tańca, które fundują jej wnuczki, ale zorientowała się, że połączenie zostało przerwane.
-- I co, jutro mamy dziewczynki? -- zapytał dziadek Jędrek. -- To dobrze, bo od razu damy Mai prezent urodzinowy. Szkoda, że nie będzie nas na jej święcie.
-- Pewnie, że szkoda, ale za to Maja będzie dwa dni świętować. -- powiedziała babcia i poszła do kuchni miesić ciasto urodzinowe.
W niedzielne południe babcia usłyszała dzwonek u drzwi i do przedpokoju weszła Maja.
-- Julka jest na ogrodzie. Zobaczyła dziadka i pobiegła na huśtawkę. Musi się popisać, bo zna nową sztuczkę. Ona zawsze się popisuje. Chyba z nią dłużej nie wytrzymam. -- stwierdziła Maja.
-- A ty nie chciałaś zostać w ogródku? -- zapytała babcia.
-- Może później. Teraz chciałam trochę pobyć sama. Muszę od niej odpocząć.  Już mnie głowa boli od jej chwalenia się. Idę do naszego pokoju.-- poinformowała babcię Maja i za chwilę babcia Bogusia usłyszała otwierające się drzwi szafy z zabawkami.   Babcia pomyślała sobie, że ma chwilę czasu, aby spokojnie przygotować obiad.
Zajęta obieraniem ziemniaków nie usłyszała otwierających się drzwi wejściowych. Dopiero głośne
--Puf! -- uświadomiło jej obecność w domu drugiej wnuczki. Zamyślona podskoczyła, co ucieszyło dziewczynkę.
-- Ale się wystraszyłaś ! -- stwierdziła z zadowoleniem i na głos roześmiała. --  I dobrze , bo co za sens ma straszenie, gdy nikt się nie boi.
-- Co robisz? -- zajrzała pod pokrywkę.
 -- A ręce myłaś po grzebaniu w ziemi ?--  zapytała babcia.
-- Nie myłam, ale nie grzebałam w ziemi, tylko w trawie  i stałam na rękach . To moja nowa sztuczka. No wiesz, wchodzisz na huśtawkę, i łapiesz się nogami, a potem zwisasz w dół. I stajesz na rękach na trawie. Umiesz tak? -- zapytała.
-- Julka, no co ty mówisz. Babcia nie może umieć wisieć na huśtawce, bo huśtawka jest tylko dla dzieci. Pomyśl trochę i się nie popisuj. -- zza kuchennych  drzwi usłyszały głos Mai.
-- Ja się nie popisuję, tylko pytam. Może babcia potrafi stać na rękach, co? Poza tym nie wtrącaj się do rozmowy innych . Mama zawsze mówi, że nie można nikomu przerywać i wtrącać się, jak ktoś rozmawia. --  powiedziała Julka.
-- A ty to od kiedy jesteś taka mądra? Mama ciągle ci to mówi, a dalej się wtrącasz. Tylko teraz tak mówisz przy babci. To jest niesprawiedliwe, prawda babciu?
-- Dziewczynki, to co mówi wam mama jest ważne. Nie powinno się innym przerywać rozmowy i wtrącać się. Dotyczy to dzieci i dorosłych. Taka jest zasada dobrego zachowania. A teraz idź Juleczko do łazienki i umyj ręce, bo masz na nich całe stada bakterii. -- skwitowała babcia Bogusia, wracając do gotowania.




-- A gdzie jest prezent dla Mai? -- dopytywała Julia wchodząc z powrotem do kuchni.
-- Czy ktoś tu mówi o prezencie? -- zagrzmiał z przedpokoju wesoły męski głos dziadka Jędrka.
-- Jakiś prezent jest dla mnie może? -- dodał dziadek.
-- A czy to twoje urodziny? -- Maja znowu była w kuchni. -- No to co z tym prezentem? --dodała .
Klaskała w ręce i podskakiwała na palcach.
-- Chodźcie dzieciaki, gdzieś tam w pokoju coś dla Mai się znajdzie. Tylko odstawię ziemniaki. -- powiedziała babcia.  Za moment Maja dostała kolorową paczuszkę.
-- Pokaż co masz? -- zaglądała jej przez ramię Julia. -- A dasz się pobawić?
-- Julka, z tobą tak zawsze. Daj mi zobaczyć co dostałam. W końcu to mój prezent. -- oburzyła się Maja.
-- To sobie oglądaj. Jesteś egoistką. -- obrażona Julia  straciła zainteresowanie prezentem.
-- Chodź Juleczko . Pomożesz mi nakryć do stołu .  Jesteś świetną pomocnicą. Bardzo lubię , jak nakrywasz stół. Czas na obiad.  Niech Maja nacieszy się prezentem. Później z pewnością da ci się pobawić, a książeczkę przeczytam wam obu.-- powiedziała babcia.
--  No dobrze. Ona jest jeszcze mała. -- zgodziła się Julia i ochoczo zabrała się do noszenia talerzy,
-- Kto idzie ze mną do ogrodu? -- zapytał po obiedzie dziadek.
--Wszystkie pójdziemy! -- uśmiechnęła się babcia. -- Taka piękna pogoda. Zobaczymy, czy idzie wiosna.
-- Babciu, ale pójdziesz pod huśtawkę i zobaczysz, co potrafię. -- dopominała się o uwagę Julia.


-- Pewnie, że pooglądam twoje wygibasy. -- zaśmiała  się babcia ubierając kurtkę. Za moment obydwie dziewczynki buszowały po ogrodzie.



Ciasto z jabłkami wszyscy zjedli po powrocie mamy i taty dziewczynek. A później dokładkę. Babcia Bogusia przeczytała dziewczynkom całą książkę o przygodach Basi i jej koleżanki Anielki I zrobiło się bardzo późno.
-- No dziewczynki. Czas się ubierać . Idziemy do domu! -- powiedziała mama Karolina. Tata był najszybciej gotowy. Dziewczynki niechętnie wracały do domu. Miały jeszcze ochotę na zabawę w sklep.
-- To chodź jeszcze do ogrodu. Pokażę ci moją sztuczkę! -- powiedziała Jula ubierając buty.
-- Za ten czas Majka się ubierze.
-- Nie mamy czasu na ogród. -- zmęczona Mama chciała jak najszybciej znaleźć się w domu.
-- Będzie szybciej jak jej pomogę. -- dodała.
-- Tylko na chwilkę. Proszę. Pils! -- Jula nie chciała dać za wygraną.
-- No dobrze, ale tylko jeden raz pokazujesz sztuczkę. -- skapitulowała.