środa, 18 stycznia 2017
na otarcie łez; puk -puk
- Czeeeść !- usłyszała babcia. Właśnie kończyła gotowanie obiadu. Głos Juli dochodził od drzwi wejściowych. Po chwili trzaśnięcie drzwiami i szuranie butów zakomunikowało, że wnuczka wróciła do domu. Poczuła na łydkach podmuch zimnego powietrza. To Julia jak wiatr przemknęła przez przedpokój.
- Chodź do mnie i przynajmniej na chwilkę pokaż się! Gdzie tak gnasz? A może na dzień dobry dostałabym buziaka? - upomniała się o codzienną porcję czułości.
- Babciu, buziaki to dają maluchy. Ja mogę ci przybić żółwika. -zaprotestowała Julia wsadzając głowę do kuchni. Reszta ciała pozostała w przedpokoju.
- A gdzie jest dziadek? - zapytała babcia i dodała - Może być żółwik, ale musisz podejść do mnie. Nie mogę odejść od garnków. Muszę mieszać, bo zasmażka się przypali -
Babcia oderwała wzrok od zawartości patelni i uważnie przyjrzała się wnuczce. Dziewczynka miała potargane włosy, spod rozpiętej kurtki wystawał krzywo zapięty sweterek. Buzia była spocona, a policzki zaczerwienione.
- Widzę, że jednak zasługuję na buziaka! - roześmiała się . - No to gdzie jest dziadek?
- Czy chodzi ci o ten sweter, czy o to, że się jeszcze nie rozebrałam? Bo jeżeli o coś innego, to musisz mi powiedzieć. Ciągle mówisz zagadkami. A ja jeszcze taka mądra nie jestem. Jestem dopiero w trzeciej klasie. -- Julia wydęła usta. --Do tego trzeba być bardzo starą. A dziadek został przed domem z Majką. Ciągnie ją na sankach. Bo wiesz, Majka ma focha. I dziadek obiecał, że troszkę pobawi się z nią na śniegu. Dziadek uważa, że jak Majkę trochę pociągnie na sankach, to foch jej minie, ale to nic nie da. - stwierdziła autorytatywnie, cmoknęła babcię w policzek, przybiła żółwika i wypadła z kuchni.
-- A dlaczego myślisz, że to nic nie da? -- babcia była wyraźnie zaciekawiona nową teorią wnuczki. Uśmiechnęła się do swoich myśli i nasłuchiwała, czy dziewczynka odwiesi kurtkę do szafy.
Ostatnio ciągle o tym zapominała i rzucała ją tam, gdzie właśnie stała. Tym razem było to samo. Cisza w przedpokoju sugerowała, że Julia nie otworzyła szafy .
-- Jula! Kurtka na swoje miejsce! -- upomniała babcia.
Nie było odzewu. Odstawiła więc patelnię i poszła do przedpokoju sprawdzić, co dziewczynka robi. Nie zastała tam wnuczki. Julia stała przy oknie dużego pokoju i obserwowała zabawę dziadka z jej młodszą siostrą. W oczach dziewczynki wyraźnie zagościł żal.
-- Zawsze wszystko co najlepsze dzieje się, jak mnie nie ma. -- powiedziała.
Kurtka smętnie zwisała z jej opuszczonej ręki.
-- Przecież byłaś z nimi. Mogłaś chwilę zostać i wtedy bawiłabyś się tak samo dobrze, jak Maja.
-- Dobrze to bawi się tylko dziadek. -- stwierdziła Jula . -- Popatrz na minę Mai. Foch! Przecież mówiłam, że od zabawy jej nie minie. Ja dobrze znam się na Majce. Poza tym, jak tam byłam to oni wcale dobrze się nie bawili. Zawsze tak jest. Gdy jestem, to nigdy nie jest tak dobrze. Majka ma zawsze najlepiej i jeszcze stroi głupie miny. Mówię ci babciu, jej potrzebne jest tylko puk-puk. --
Jula popatrzyła na swoją kurtkę, zamiatającą podłogę pokoju i poszła ją odwiesić.
-- Pięknie, że odwiesiłaś kurtkę do szafy. I drugi raz nie musiałam ci o tym przypominać. A teraz jak możesz, to zdradź mi tajemnicę, dlaczego Maja ma focha. Jeżeli oczywiście nie przyrzekłaś dochować tajemnicy.-- uśmiechnęła się babcia i pogłaskała Julię po ciepłym policzku.
-- To znowu nie jest żadna wielka tajemnica. Po prostu Hania miała dziś urodziny i przyniosła do przedszkola cukierki. Poczęstowała nimi wszystkie dzieci. Maja też dostała parę cukierków ale nie zjadła ich , tylko schowała na potem na swoją półkę w szatni. Jak przyszliśmy z dziadkiem po Maję, to ona szybko się ubrała i zapomniała o cukierkach. Przypomniała sobie w połowie drogi. I dziadek odmówił powrotu do przedszkola, bo przecież już tam nikogo nie ma. A ona swoje i swoje. Tupała nogami i poryczała się. Jakby była małym dzidziusiem. Mówię ci, co nam wstydu narobiła! Ale na dziadka to nie działa. Był nieugięty. Ja już nawet chciałam wracać, bo ona tak płakała. A dziadek tylko jej tłumaczył i tłumaczył. Ale ona nie słuchała. Obraziła się. Jakby to dziadek zapomniał jej cukierków. -- tyrada Julii wypowiedziana była prawie jednym tchem.
-- Spróbuj zrozumieć siostrę. Pewnie było jej bardzo przykro, bo miała wielką ochotę na te cukierki, ale nikt nie jest temu winien, że jest zapominalska. Zresztą nie po raz pierwszy. Dobrze dziadek zrobił, że nie wrócił z nią do przedszkola. Drugim razem będzie pamiętała, że jak się o czymś nie pamięta, to są tego konsekwencje. -- Powiedziała babcia i zaczęła przygotowywać talerze. -- Bo do wychowania są potrzebne konsekwencje. -- stwierdziła Julia po chwili namysłu.
-- Oj ty moja niekonsekwentna konsekwencjo! -- zaśmiała się babcia i dodała -- Pamiętaj o tym, jak znowu zapomnisz w szkole swojego worka ze strojem sportowym , a będziesz chciała iść do klubu na zajęcia sportowe. Tak jak w zeszłym tygodniu! I będziesz musiała zostać w domu! A teraz wołaj Maję i dziadka, bo za chwilę leję zupę. A później obydwie możecie dostać po owsianym ciasteczku, tylko musicie zrobić puk-puk i odpowiedzieć na trzy pytania. I to każda z was.--
Po obiedzie obydwie dziewczynki grzecznie odniosły talerze i stanęły pod barkiem z łakociami. Od paru lat dziadek prowadził ceremonię "puk-puk".
-- Puk, puk! Zaczęła Majka i stuknęła w barek trzy razy.
-- Kto tam -- odezwał się dziadek.
-- To ja Maja!
-- Maja z brzuchem, czy bez brzucha? -- kontynuował dziadek.
-- Z głodnym brzuchem .
-- Małym, czy dużym?
-- Ogromnym. Brzuch jest głodny na słodkie. -- Maja wypięła swój mały brzuszek, aby pokazać jaki jest głodny.
-- No to Maja, właścicielka tego brzuszka musi zapracować na słodkie. Pytanie pierwsze;
gdzie mieszkasz ? Pytanie drugie, jaka rzeka płynie przez twoje miasto? Pytanie trzecie, jaka jest flaga Polski ?
-- Jestem dziewczynką... -- rozpoczęła Maja.
Zabawa trwała do chwili, gdy wszystkie odpowiedzi Mai i Julii były poprawne, a obydwie dziewczynki dostały po ciasteczku i paru sztukach kolorowych żelek.
Julia miała rację. Foch Mai minął bezpowrotnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz